„Dziewiętnaście minut” - We-Dwoje recenzuje

„W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny. (…) W ciągu dziewiętnastu minut można się doczekać dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. Przejść dwa kilometry. Obrębić dół spódnicy. (…) Dziewiętnaście minut – tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty”.
/ 31.07.2009 01:41
„W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny. (…) W ciągu dziewiętnastu minut można się doczekać dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. Przejść dwa kilometry. Obrębić dół spódnicy. (…) Dziewiętnaście minut – tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty”.

6 marca 2007 roku. Nic nie zapowiadało, że zwykły marcowy poranek tak bardzo zmieni życie mieszkańców Sterling, jednego z amerykańskich miasteczek w stanie New Hampshire. A jednak wystarczyło jedno wydarzenie, by na zawsze został zburzony spokój i poczucie bezpieczeństwa lokalnej społeczności. Oraz jedna osoba, za przyczyną której zapanował chaos…

Sędzia Alex Cormier tego dnia jak zwykle wymieniła kilka zdań z córką, Josie, i nieco spóźniona udała się do sądu. Patrick Ducharme, zanim ruszył z próbką narkotyków do laboratorium stanowego, musiał wytłumaczyć się podwładnym ze swoich paznokci u nóg… w kolorze cukierkowo różowym. Lacy Houghton, z zawodu położna, towarzyszyła jakiejś kobiecie przy porodzie, podczas gdy jej syn, jeszcze przed szkołą, zdążył się zalogować do Internetu. „Dziewiętnaście minut” - We-Dwoje recenzujeKażdy z mieszkańców Sterling był zajęty codziennymi obowiązkami, gdy chwilę później, gdzieś około dziesiątej, powietrzem wstrząsnął wybuch. Panika ogarnęła ludzi, gdy lotem błyskawicy rozniosła się wiadomość, że jakiś szalony zamachowiec strzela do uczniów liceum…

Co może spowodować, że siedemnastolatek sięga po broń i swoich dawnych kolegów traktuje jako żywe tarcze? Skąd biorą się maniakalni zabójcy, którzy realia gry komputerowej przenoszą w rzeczywistość? Kim są rodzice takich nieludzkich „potworów”? Czy można, będąc świadkiem takiej masakry, odbudować porozbijany na drobne kawałki swój wewnętrzny świat?

Jodi Picoult przyzwyczaiła już czytelników, że nie boi się stawiać trudnych pytań i szukać na nie odpowiedzi. Pisze o ludzkich dramatach i cierpieniu - o przemocy w rodzinie, molestowaniu seksualnym, zabójstwach czy zdradach. Nie ocenia nikogo, nie potępia, a jedynie przedstawia jakiś ciąg wydarzeń. Za każdym razem dopracowuje w najmniejszych szczegółach fabułę, starając się unikać czarno-białego obrazu danej sytuacji. Nikt nie rodzi się zły, nikt nie jest krystalicznie dobry, za to wszyscy niesiemy swój bagaż doświadczeń, wypełniony sukcesami i porażkami. Możemy być perfekcjonistami w pracy zawodowej, a zawieść jako matka i żona, ojciec i mąż. Nie mamy jednak co się oszukiwać - żadna polisa ubezpieczeniowa na życie nie da nam gwarancji bezpieczeństwa. Tak naprawdę, dopiero postawieni w obliczu jakiejś tragedii, poznajemy siebie. Maska, za jaką skrywaliśmy twarz, opada… a my musimy nauczyć się żyć od nowa. Czy jednak, wiedząc, gdzie były pęknięcia, można udawać, że „dzban” jest bez skazy?

W „Dziewiętnastu minutach” śledzimy losy dwóch rodzin, których tragedia w Sterling High osobiście dotknęła. Lacy i jej mąż muszą pogodzić się z tym, że zabójcą okazał się ich syn. Alex Cormier musi sobie uświadomić, iż tak naprawdę nie zna własnej córki…

Jodi Picoult już po kilkunastu stronach przenosi czytelników w czasie. Siedemnaście lat wcześniej, zanim doszło do tragicznego marcowego wydarzenia, Lacy poznała Alex na zajęciach ze szkoły rodzenia. Czy któraś z kobiet przypuszczała wtedy, że żadna z nich tak naprawdę nie zda egzaminu na matkę?

Trudny temat. Picoult, pisząc powieść, rozmawiała z uczniami ocalałymi z podobnych masakr szkolnych, konsultowała się wciąż z osobami pracującymi dla wymiaru sprawiedliwości oraz rozmawiała ze specjalistami z różnych dziedzin. Dzięki temu, czytając książkę, można odnieść wrażenie, że to nie fikcja literacka. Krok po kroku podążamy śladami zbrodni, przy okazji próbując zrozumieć, jak doszło do takiej tragedii. Siedemnastoletni uczeń, tak podobny, a jednak inny od wielu swoich kolegów, latami poniżany i traktowany jak powietrze, w akcie desperacji pociągnął za spust. „Peter zrobił to, o czym sekretnie marzyli wszyscy inni: był, choćby tylko przez dziewiętnaście minut, kimś, kto nie pozwolił się osądzać”. Tylko, jaką cenę jemu, i innym, przyszło za to zapłacić?

Gruba, mająca 686 stron, powieść to ciekawy obraz współczesnego, amerykańskiego (ale czy tylko?) społeczeństwa. Jodi Picoult, umieszczając akcję w małej lokalnej społeczności, gdzie praktycznie każdy zna każdego, chciała pokazać, że taka tragedia może wydarzyć się wszędzie tam, gdzie spotkać można takich Peterów, takich Mattów, takie Josie. Czyli w wielu szkołach, gdzie istnieją podziały na tych lepszych, i tych gorszych.

Ciężko wobec tej powieści przejść obojętnie. Polecam!

Anna Curyło

cyt. za: „Dziewiętnaście minut” Jodi Picoult,
tłum. Katarzyna Kasterka, wyd. Prószyński i S-ka

Redakcja poleca

REKLAMA