Przedślubne rozważania: ...w zdrowiu i w chorobie...

Choć w naszym kraju podczas przysięgi przed ołtarzem nie padają słowa „na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie”, wielu z nas pamięta je bardzo dobrze z amerykańskich filmów. Zresztą jakiekolwiek słowa by nie padły, ślubujemy sobie na zawsze, a więc także na trudny czas choroby.
/ 22.05.2012 05:05

Choć w naszym kraju podczas przysięgi przed ołtarzem nie padają słowa „na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie”, wielu z nas pamięta je bardzo dobrze z amerykańskich filmów. Zresztą jakiekolwiek słowa by nie padły, ślubujemy sobie na zawsze, a więc także na trudny czas choroby.

Historia z jednego z medycznych seriali: dziewczyna po 6 latach budzi się ze śpiączki, choć nikt nie dawał jej na to nawet cienia nadziei. Zaskoczona dowiaduje się, że została sama, a gdy dzwoni do narzeczonego, okazuje się, że ma on już... inną żonę. 6 lat to dużo czasu i w sytuacji, gdy nikt nie spodziewał się, że dziewczyna kiedykolwiek się obudzi, nikogo nie dziwiło, że narzeczony poddał się i poszukał szczęścia gdzie indziej.


Przedślubne rozważania: ...w zdrowiu i w chorobie...

Tym, bądź co bądź drastycznym, przykładem, chcę zwrócić Waszą uwagę na fakt, że owo „w zdrowiu i w chorobie” nie oznacza tylko przynoszenia aspiryny i gorącej herbaty przeziębionemu partnerowi, choć często (podkreślam: nie zawsze!) w przypadku mężczyzn nawet zwykły katar urasta do rangi życiowej tragedii. Nigdy nie wiadomo, co spotka nas w życiu, dlatego zanim podejmiecie ostateczną decyzję i wypowiecie sakramentalne „tak”, zastanówcie się. Czy z tym mężczyzną / z tą kobietą chcecie przeżyć resztę życia, nawet jeśli los wyznaczy Wam trudną drogę cierpienia i bólu?

Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się zachowa w przyszłości i w sytuacji, której dotąd nie doświadczył. Wszak „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”... Kluczową sprawą przed ślubem jest jednak to, czego chcemy. Życie może zweryfikować nasze dobre chęci, lecz jeśli przeraża nas myśl, że nasz partner utraci kiedyś swoją sprawność lub urodę w wyniku wypadku, że przyjdzie nam się nim opiekować w ciężkiej chorobie – jeśli w takiej sytuacji mielibyśmy ochotę jedynie uciec w siną dal i nie oglądając się za siebie... to rzeczywiście jest się nad czym zastanawiać. Zadajmy sobie pytanie: czy będę z tą osobą, jeśli wyląduje na wózku inwalidzkim? Czy będę przy niej, gdy będzie spędzać długie miesiące na szpitalnym łóżku, czy będę wspierać ją w walce z chorobą za wszelką cenę? Tak, bo kocham, bo nie wyobrażam sobie życia bez tej osoby. I to jest jedyna właściwa odpowiedź na to pytanie.
 

Urszula Skirtun

Redakcja poleca

REKLAMA