Kalimba

Myszy, koty i flądra czyli Natki Luniak zabawki do zabawy. Dzisiaj również w prezencie na Dzień Dziecka!
/ 02.06.2006 18:00
W najpiękniejszej i najbardziej zielonej części Warszawy, na tzw. Żoliborzu oficerskim przycupnęła nieduża pracownia niezwykłych zabawek dla dzieci. Są to zabawki „domowej roboty”, nieco koślawe, jak z niezdarnych dziecięcych rysunków. Wymyśla je - najpierw dla swojej córeczki Helenki - a potem dla wszystkich dzieci - Natka Luniak. Są przygotowywane w krótkich seriach, bardzo kolorowe, ale nie pstrokate. I co ważne - rozpoznawalne. Nawet jeśli pierwszy raz zobaczycie jakąś zabawkę, bez najmniejszych problemów rozpoznacie w niej rękę i oko Natki .
Wszystkie zabawki przechodzą surowy test, o czym przeczytacie w wywiadzie z Natką. Zabawki Kalimby można kupić też w sklepach Endo i niektórych „fajnych” księgarniach. Dla wszystkich są dostępne na stronie internetowej www.kalimba.pl - też zaprojektowanej przez Natkę. Oprócz części sklepowej znajdziecie tam gry i zabawy dla dzieciaków, ciekawą legendę kalimby - instrumentu, który użyczył swej nazwy pracowni, a jeśli dobrze poszukacie, może uda wam się obudzić mieszkającą na stronie muchę.
Kalimba to nie tylko sklep z zabawkami - to także Klub Kalimby - zajęcia i zwariowane imprezy dla dzieci, a ostatnio „urodziła jej się” młodsza siostra Kofifi - kawiarenka dla rodziców i dzieci, jedyne miejsce, gdzie można rzucić w barmana woreczkiem z grochem, do czego zresztą bynajmniej nie zachęcamy.

Rozmowa z właścicielką, pomysłodawczynią i projektanką Kalimby - Natką Luniak:
Marta Sobolska:
Co to jest kalimba?
Natka Luniak:
Kalimba to jest afrykański instrument, który kiedyś podarowałam mojemu ojcu. Nie wiedziałam, jak się nazywa, ale kiedy powstawała Kalimba, to musiałam ją jakoś nazwać i pomyślałam że - ta nieznana mi jeszcze nazwa - będzie na pewno pasować do tego, co chcę robić. Ten instrument bardzo przyjemnie wygląda i może na nim grać każdy, nawet jeśli nie ma zielonego pojęcia o muzyce. Nazwa „kalimba” jest taka przyjemna i czuła, że idealnie pasuje do moich zabawek.

- A jaka jest historia znaku Kalimby?
Jak byłam mała, uwielbiałam widok przeciętego arbuza, ten widok świecącoczerwonoróżowy z czarnymi kropkami-pestkami, wiadomo jak wygląda przecięty arbuz - budzi wiele emocji, a kalimba wyglądała dokładnie jak przecięty arbuz. W ten sposób połączyłam sobie arbuza z dzieciństwa z kalimbą.

- Co było pierwsze - mysz czy kot, czyli jak się zaczęła historia zabawek?
Tak dokładnie nie pamiętam, ale jak się dowiedziałam że jestem w ciąży, to zaczęłam kupować ubranka i szyć zabawki, bo nic ładnego nie można było kupić. I chyba pierwsza była Flądra Mandarina, pomarańczowa, którą Hela dostała, zanim jeszcze się urodziła. Potem pajacyki ze sklejki, które machają rączkami i nóżkami i te drewniane zabawki na sznurku. Uszyłam też dla niej makatki, takie wyszywane obrazki.

- Powiedziałaś że nie było zabawek, które chciałabyś kupić dla swojej córeczki. Pamiętam, że jak ja byłam mała, to zabawek nie było w ogóle i moja Mama szyła mi zabawki, rysowała lalki-wycinanki.
W Polsce nie ma projektantów zabawek, robią to ludzie dodatkowo. Są projektanci wnętrz, mebli itd. natomiast zabawki są w większości jakiś chłamem robionym w Chinach, który można kupić w supermarkecie. Wydaje mi się, że to jest bardzo zaniedbany w Polsce temat, że nie ma szacunku dla takiej pracy.

- Jak się pojawiają nowe projekty - nowe zabawki?
Najpierw jest jakiś pomysł na tę zabawkę, albo wychodzi on od Heli, albo ja wskrzeszam jakąś zabawkę z dzieciństwa, albo coś jest akurat potrzebne. Potem trzeba ją narysować, zaprojektować, przygotować proptotyp i wymyślić, jak ją zrobić. Każda moja rzecz jest robiona inaczej. Na przykład szyte zabawki robią panie w całym kraju.

- Prototyp przygotowujesz sama?
Tak, potem zawożę taką zabawkę i mówię, że chcę taką samą. One przygotowują pierwszy wzór, żeby sprawdzić, czy są w stanie odwzorować to, co im dałam. Przeważnie przywożą coś skrajnie innego, twierdząc, że moje było brzydkie, że jak flądra może mieć oczy tu gdzie ja sobie wymyśliłam, a one to bardzo ładnie poprawiły. No i muszę im tłumaczyć, że nie o to chodzi, że musi być dokładnie tak jak w moim prototypie i w końcu im się udaje.

- Czy zabawki przechodzą test akceptacji Heli?
Za każdym razem. W końcu każda zabawka jest robiona dla niej. Potem albo zostaje wprowadzona do dossier Kalimby, albo nie. Zawsze robię kilka projektów, a Hela wybiera, który jest dobry, wspólnie gadamy o tym i dochodzimy do jakichś wniosków.

- Czyli zabawki „rosną” wraz z Helą?
No tak, w końcu są dla niej, dzięki temu, że Hela rośnie, ja mam pojęcie o starszych dzieciach. Sporo pamiętam z czasów, kiedy sama byłam dzieckiem, ale dzięki niej jest mi łatwiej. Teraz są też w Kalimbie zajęcia z dziećmi, więc mam kontakt z większą grupą dzieci w różnym wieku.

- Czy myślałaś o książeczkach, których bohaterami byłyby kalimbowe myszki, koty, flądry?
Mam Wielkie Plany. Chciałbym robić animacje z tymi moimi postaciami, filmiki i książeczki też. Jedna powstała, ale nie bedę się podejmować niczego, co jest związane z pisaniem, bo przy mojej dysleksji, dysgrafii i bałaganiarstwie jest to nie do wykonania, dlatego mamy wspólne plany z Muchomorem.


Zabawki przeróżne
Zabawki zaprojektowane przez Natkę mogą się nie podobać dorosłym, ale dzieci je uwielbiają - są kolorowe, proste, z naturalnych materiałów - bawełna, drewno, sznurek, można je umyć, wyprać, zabrać na plac zabaw, nosić pod pachą, ciągnąć za sobą z hurgotem po ziemi.

Bobasy
- miękkie lalki, które przerażają rodziców, ale kochają je dzieci. Są na tyle duże, że dzieciaki mogą je ubierać w swoje własne ubranka, z których już wyrosły.

Pajacyki - jedne z pierwszych „ciążowych” projektów Natki.

Zabawki na kółkach - małe i duże, jeże, krokodyle, ryby wyścigowe i spacerowe.


Muzyka w Kalimbie
Instrument muzyczny jest „matką chrzestną” pracowni, więc nie mogło w Kalimbie zabraknąć dźwięków. Proste instrumenty - bębęnki, marakasy, grzechotki - na których zagrać może każdy, bo jak słusznie zauważa Natka Luniak, w wychowaniu dzieci coraz mniej jest muzyki, wspólnego śpiewania i grania.




Bębenki
- no cóż, porządny bębęnek to oprócz ukochanego miśka podstawa udanego dzieciństwa.


Zawsze uśmiechnięte marakasy i deszczowe patyki, odstraszą zły humor, dziecięce smuteczki i zagłuszą deszcz.




Kolorowe kastaniety wspaniałe do tańca, a w dodatku tak malutkie, że można je mieć zawsze przy sobie. Tak na wszelki wypadek.





No i oczywiście kalimba we własnej osobie!



Kalimbowe gry
Kalimbowe gry w zasadzie dobrze znamy, ale w nowej oprawie graficznej odkrywamy je na nowo. Niektórymi, np. „Memory” bawią się nie tylko dzieci.






„Czarny Kot
” - nowa kocia wersja Czarnego Piotrusia.

„Puzzle” - prosta układanka ucząca ortografii. Rzut oka i od razu widzisz, że nie pisze się „żłów”, tylko „żółw”.




„Ach te koty”
- nieporównanie ciekawsze od tradycyjnego „Chińczyka”.




„Plus-minus”
- jak łatwo dodawać ptaki na drucie, balony i motyle!




„Memory”
- gra bez ograniczeń wiekowych.

Konkurs! Konkurs! Konkurs!
Dzięki uprzejmości Kalimby z okazji Dnia Dziecka możemy Was obdarować fantastycznymi kalimbowymi grami. Mamy dla Was 10 nagród: „Puzzle”, gry „Ach te koty”, „Plus-minus”, karty do gry w „Czarnego Kota” i „Memory”:

Proszę odpowiedzieć na pytanie:

Jak się nazywała pierwsza wymyślona przez Natkę zabawka?

Prawidłowa odpowiedź: Flądra Mandarina. Wystarczyło przeczytać rozmowę z Autorką zabawek Natką Luniak!

1. Agnieszka Czarnik, Wrocław

2. Kacper  Klepinowski, Legnica

3. Karolkiewicz Jadwiga, Konin

4. Magdalena Winiarska, Toruń

5. Jarosław Wikło, Kielce

6. Iwonka Machowska, Kraków

7. Grzegorz Piotrowski, Warszawa

8. Kinga Niemojska, Gdańsk

9. Antonina Trzcińska, Jasło

10. Olga Paździoch, Kraków

Nagrody wyślemy pocztą. Wszystkim gratulujemy!