Wygraj „Muzyczny telefon”

karaska
napisał/a: karaska 2007-06-16 13:49
Moja koleżanka ma bardzo śmieszne dzwonki na komórkę jeden bardzo mi sie spodobał i był naprawdę śmieszny, więc mi go przesłała. Na drugi dzień przed lekcjami zapomniałam wyłączyć dzwonków i na lekcji polskiego z moją wychowawczynią zadzwonił mi telefon, wszycy zaczeli się śmiać, a ja zrobiłam się czerwona jak burak. Zracji tego że moja wychowawczyni jest bardzo surowa zabrała mi tefefon i wpisała uwagę. Do końca lekcji siedziałam już cicho i nie odezwałam się ani słowem. :)
napisał/a: mXrcin 2007-06-16 14:50
Heh ja miałem 2 dość ciekawe przygody z moim telefon.
1) Podczas odcedzania kartofelków bawiłem się telefonem i przez omyłkę telefon wpadł mi to klozetu, musiałem go wyjmować i oczyszczać z kału.
2) Kiedyś byłem tak nawalony, że zamiast papieru użyłem telefonu komórkowego.
napisał/a: viki1993 2007-06-16 15:19
Ja dzięki telefonowi znalazłam chłopaka-trudno uwierzyć lecz to prawda- szłam kiedyś ulicą i nagle znalazłam b ładny telefonik wziełam i długi czas zastanawiałam się co z nim zrobic-gdy juz chcialam wyjsc na ulice,telefon zadzwonil a w nim glos jakiegos chlopaka-mowil ze ten telefon mu sie zgubil wiec dzwoni na ten numer:) potem spotkalam sie z nim aby oddac mu ten telefon.gdy bylismy juz na spotkaniu okazalo sie ze to moj kolega z klasy ktory zawsze mi sie podobał...do dzis jestesmy razem :p :)
napisał/a: anla 2007-06-16 16:20
Z telefonami nigdy nie miałam żadnych problemów aż do chwili obecnej...dokładnie miesiąc temu gdzieś, kiedy były obchodzone juwenalia 2007 we Wrocławiu postanowiłam się wybrać jako studentka na tą imprezę...ustaliłyśmy z dziewczynami że tylko ja biorę torebkę...no i teraz to już żałuję decyzji. Przed imprezą postanowiłyśmy napić się jakiś babskich %. Kupiłyśmy sobie czerwone wino i babską nalewkę z mniemianiem że usiądziemy sobie gdzieś i wzniesiemy parę toastów ;) no i dziewczyny stwierdziły po kupnie że włożymy dwie butelki do mojej torebki po co nieść...tam też był i mój telefon...samsung k700i na którego zbierałam długo. po przejściu zaledwie 300 m poczułam nagle że puściło ramiączko od torebki. nawet nie zdązyłam złapać jak torebka znalazła się na podłodze i usłyszałyśmy brzdęk rozbijającego się szkła. cóż pierwszy mój krzyk: "portfel! telefon!" --- portfel został uratowany, telefon niestety nie...po wyjęciu go..ciekła z niego zmieszana ciekawa substancja o nieprzyjemnym zapachu. nie pomogło suszenie. cóż...potem mój kolega próbował go ratować ale ostatecznie stwierdził: "słuchaj jesli ja go rozkreciłem i czysciłem wszelkimi sposobami ale po otwarciu moim oczom ukazało się wszystko zalepione cukrem to czego Ty dziewczyno oczekujesz? " :D cóż...zachciało się picia...telefon się zbuntował...
napisał/a: kara 2007-06-16 16:24
Moja przygoda z telefonem zdarzyła się dość dawno. Chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej. Pod choinkę dostałam swój pierwszy telefon komórkowy - siemens niebieski z klapką, modelu nie pamiętam. Cudo - pierwszy telefon w klasie, ale do rzeczy. Pojechaliśmy z klasą na wycieczkę do Oświęcimia. Po zwiedzaniu mieliśmy czas dla siebie. Gdy opuszczaliśmy budynek mój telefon zaczął dzwonić, ale tak głośno, że wszyscy patrzyli tylko na mnie. Z nerwów nie umiałam wyciągnąć go z plecaka. Lecz gdy już udało mi się go wydobyć ktoś mnie popchnął i mój nowy telefon w dwóch częściach wylądował na chodniku, nadal dzwoniąc. Chwyciłam dwie części do rąk i nie wiedziałam do czego mówić a czego słuchać. Telefon posklejałam taśmą klejącą i oddzwoniłam do mamy, bo kto inny mógłby dzwonić. A za swoją nierozwgę z takim poklejonym telefonem nie mogłam rozstać się przez całe dwa lata.
napisał/a: wichmag 2007-06-16 16:33
napisal(a):

Był to naprawdę pechowy dzień gdy szłam do sklepu akurat padał deszcz a w ręce miałam telefon komórkowy. zapomniałam schować go do torebki bo akurat ktoś dzwonił.więc gdy tak szłam i rozmawiałam przez telefon ktoś mnie popchną i mój telefon wpadł do kałuży i uderzył ob kamień który leżał w tej kałuży i się cały połamał tak się zdenerwowałam że sama wpadłam do kałuży od tamtej pory nie mam telefonu. tak wyglądała moja historia z telefonem.
napisał/a: kr0pka 2007-06-16 18:18
Na pewno każdy z Was słyszał o filmie "Nieodebrane połączenie". Osobiście uwielbiam azjatyckie horrory i niemal każdy wywołuje u mnie nocne ataki strachu, itp ;> Tym razem jednak za pośrednictwem wspomnianego przeze mnie filmu dość ostro wystraszyłam się w dzień ;> Historia ta jest dość krótka, jechałam z rodzinką samochodem i nagle poczułam wibrrracje.. Patrzę na telefon - numeru nie było w mojej książce telefonicznej, ale przyglądnęłam się cyferkom i skądś wydawał mi się znany ten numer.. Po chwili zorientowałam sie, że był to mój numer! Pokazałam bratu żeby się upewnić czy coś jest nie tak z moim wzrokiem czy coś, ale on potwierdził moje przypuszczenia... Kazał mi odebrać, no ale ja już za bardzo byłam zeschizowana przez te horrory i nie odważyłam się... Wiem, brzmi dziwnie, ale to nie pierwsza taka historia. Innym razem, podczas rodzinnej imprezy nagle zadzwonił mi telefon, patrze a to numer mojego wujka, który siedział obok, a jego telefon był w kurtce, którą zostawił w innym, pustym pokoju... Po chwili telefon przestał dzwonić, na wyświetlaczu pokazało mi się: "nieodebrane połączenie wujek Sławek godz. 15.13", a co najlepsze, była wtedy godzina 21 coś... Coś mnie straszy czy to tylko niedoskonałość owych doskonałych wynalazków ? ;>
napisał/a: Sandrina 2007-06-16 18:42
Ja i mój chłopak mieliśmy swego czasu takie same telefony. Cudeńko do którego mam sentyment i do dziś go mam, chociaż już od dawna nie używam. Jedynym mankamentem była ciężko zdejmująca się obudowa, do której trzeba było mieć cierpliwość, dużo serca i podejście (najlepiej pod kątem ;) ).
W tym czasie w gronie znajomych odbywał się po ciuchu konkurs na najbardziej ekstrawaganckie miejsce na seks. Kiedy mój chłopak mnie odprowadzał wpadliśmy na pomysł, ze domowa piwnica może być jednym z takich miejsc. Pozostawał problem klucza. Wtedy na ratunek przyszedł nam oporny telefon. Weszłam do domu, w kuchni mam i babcia, ja sięgam po klucz, a na pytanie „Po co ci on?” odpowiedziałam bezceremonialnie : „Nie możemy otworzyć obudowy telefonu, a tym kluczem świetnie się ją podważa.”
Przez dłuższy czas prowadziliśmy w rankingu ekstrawagancji. Jak tu nie mieć sentymentu…
napisał/a: aka 2007-06-16 20:39
Pewnego dnia dzwoni do mnie koleżanka. Odbieram i słysze jak krzyczy, nie mogłam zrozumieć o co jej chodzi. Ja mówie spokojnie co sie stało. A ona, że zatrzasła się w windzie. Powiedziałam jej, że zaraz przyjde i zadzwonie po takich ludzi co sie zajmują zatrzaśniętymi windami. Gdy dowiedziałam się w jakiej jest windzie ubralam buty i szybko wyszłam z domu rozmawiając z nią jednocześnie przez telefon. Zaczęła panikować bo mówi mi, że ma klaustrofobie. Odpowiadam jej, że jeszcze będziesz sie z tego śmiała. Gdy dobiegłam do tego bloku patrze i widzę jak ona i koleżanki nagrały tą rozmowę na telefon i się śmiały ze mnie, że się dałam nabrać. A to nie było wcale śmieszne. Następnym razem gdy zadzwoni i powie to samo to jej nie uwierze, a okaże się, że naprawdę siedzi zatrzaśnięta.
napisał/a: Demento 2007-06-16 23:23
Pamiętam swój pierwszy telefon-PANASONIC!!!!Kupiłam go od kolegi który powinien pracować w reklamie,kosztował 100zł,był długi,cieżki,miał antenke i wielkie rozmiary,ale mój własny i nie posiadałam się z radości że go mam tym bardziej że wiekszość moich znajomych już miała komórki.Wśród tych wszystkich zalet :D jego wadą było to że kazdy przycisk odbierał rozmowę także jeżeli pisałam smsa a w tym czasie ktoś puszczał strzałke tracił kasę a ja traciłam przyjaciela.Pewnego dnia słuchając w radiu listy przebojów lecial hit lata"Narcyz" zespołu Łzy wiec znajac słowa a przynajmiej część tekstu śpiewałam na całe gardło i pisałam smsa po pewnej chwili zorientowałam się że jestem połaczona i na podsłuchu z moim kolegą Arturem wiec ucichłam i się wyłączyłam.Po chwili dostałam od niego smsa z treścia:"Zrób coś dla muzyki-przestań śpiewać:)) teraz kiedy tylko się zobaczymy ja nucę pod nosem......
napisał/a: ushatek19 2007-06-16 23:46
napisal(a):

Moja historia z telefonem nie jest taka klorowa...
Jestem studentką i jak wszystkim wiadomo trwa sesja.Kilka dni temu miałam egzamin,który nie ukrywam był dla mnie bardzo ważny.Egzaminatorem był naprawde nie ciekawy typ...Zastanawiacie sie co ma do tego telefon komórkowy,a wiec to było tak.Z optymistycznym nastawieniem,poszłam na egzamin,jak zwykle torebka w niej telefon bo bez niego w dzisiejszych czasach to jak bez reki.Po drodze telefon do mamy"mamuś nie dzwoń dam znać czy zdalam".Wszystko ok telefon wyciszony wchodzę na sale, wchodziliśmy po trzy osoby.Położyłam torebkę gdzies z boku.Przystąpiłam do egzaminu(ustnego).Wszystko szło w miare ok, poprawne odpowiedzi na pytania...przyśpieszona akcja serca...aż do momętu w którym nie wiem jak i dlaczego mój telefon zaczoł wyć na całą sale...usłyszałam jakąs durną mp3,która posiadałam w swoim telefonie.W tym momęcie zamarłam.Myślałam ze padne i już nie wstane...koszmar.NIE WIEDZIłAM CO ROBIC!Dziewczyny znajdujace sie a sali chciały mi pomóc i wyłaczyc ta PRZEKLETA muzyke...niestety...nie dały rady...zaciął sie!!! Ten głupi durny wredny telefon się zaciął i grał...Profesor zaczął się denrwowć i komentowac, ja stałam i przepraszałam poleciałam do torebki i dopiero po wyjęciu BATERII z telefonu uciszyłam go.Ręce mi drżały więc to troche trwało.Roztrzęsiona jak galaretka przeprosiłam za wszystko i dodałam ze niemam wpływu na złośliwość rzeczy martwych...niestety... to nie pomogło :( profesor powiedział" tak oczywiscie rozumiem pania, dobrze pani idzie i dlatego do zobaczenia we wrzesniu"...Tak o był koszmar.Jako ze jestem wrażliwa osoba zniosłam to bardzo źle.Później przypomniało mi sie ze moj telefon juz mi sie tak zacinał jak np ktos dzwonil on fiksował włanczało sie mp3 i potem wyjecie baterii tylko pomagało. Nienawidzę tego telefonu (motorola E1 ROKR)!!!TAK NAPRAWDE TO WALNELAM NIM TAK O PODłOGE ZE JUZ C SIE NIE NADAJE DO UZYTKU. Ten telefon popsuł mi moje plany, teraz porzyczyłam sie od brata jakis stary model.Jedno wiem -narazie nowego nie bede miec bo nie mam pieniedzy.Rodzice mi nie dadza bo egzamin nie zdany!!!!!!!!A ja wiem jedno na poprawke ide bez telefonu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!A zeby było śmiesznie ten cały dramat byl spowodowany przez telefon babci!!!To była katastrofa. A JAK JA SPOJRZE PROFESOROWI NA POPRACE W OCZY...NIE WIEM...MAM PECHA... EH...
napisał/a: illa 2007-06-17 03:16
Dawno, dawno temu.. nie, nie! To jedynie 3 lata temu.. Upalne wakacje.. Ja i moja przyjaciółka, z czasów jeszcze beztroskich.. Zostawiła mnie, opuściła! Wyjechała za granicę, na wakacje..! Ponieważ rozmowy międzykrajowe sporo kosztowały, nasz kontakt ograniczał się jedynie do pisania sms-ów i puszczania "sygnałków", "strzałek", "krótkich", czy jakkolwiek inaczej to nazywamy... Męczyłam Ją, straszliwie! Brakowało mi naszych wspólnych rozmów, kobiecych plotek..szczególnie na temat mężczyzn! Było to już po kilku dniach owej tęsknoty, deszczowe popołudnie..jak zwykle puściłam "sygnałka", jednak odpowiedzi na niego się nie doczekałam.. Po chwili rozważań na temat, czym ona jest tak zajęta, usłyszałam dźwięk oznajmujący nadejście nowej wiadomości tekstowej... super! pewnie napisze, że tęskni! Ku swojemu zdziwieniu przeczytałam: "Ty to masz wyczucie! Jesteśmy w restauracji i właśnie chciałem zrobić zdjęcie ładnemu kelnerowi, ale mi przeszkodziłaś, grr!" Hmm.. "Jak to, jak to.. Jacek to miły chłopak - Twój chłopak! On tęskni i czeka, a Ty za innymi się oglądasz, oj wstydź się!" - jak pomyślałam, tak szybko napisałam... Po krótkiej chwili otrzymałam zabawną odpowiedź: "Jacek Cię nasłał? Pilnujesz mnie?! Znów była okazja by zrobić zdjęcie, a tu sms przyszedł i nic z tego!!" Hmm... no tak, ma się to wyczucie, w końcu o szczęście przyjaciółki i jej związek dbać trzeba.. Długo się nie gniewała, a nawet śmiała się z tego, jak wróciła, że jej dobrym aniołem jestem i upilnowałam przed głupotami i błędami młodości... Obecnie, od 3 miesięcy.. Jacuś i Dorota są szczęśliwym małżeństwem.. Nie trudno zgadnąć, co im podarowałam w prezencie.. Tak - telefony!! Jako straże ich wierności i gwarancja miłości.. Dorotka aluzję zrozumiała, Mąż jej określił to - smyczą ich małżeństwa - i chyba nawet nie wie, jak ogromną rację miał, prawda? :)