Christina Aguilera i Rihanna wystąpiły podczas finałowego odcinka brytyjskiej wersji X Factor. Pierwsza z nich promowała film "Burlesque". Druga wykonała swój najnowszy przebój "What's My Name". Obie zbulwersowały brytyjską publiczność.
Po emisji programu do urzędników brytyjskiego Office of Communications (urząd zajmujący się kontrolą i nadzorem rynku mediów) wpłynęło ponad tysiąc skarg. Rihanna naraziła się publiczności swoim skąpym strojem scenicznym, natomiast Christina śmiałym układem choreograficznym do piosenki "Express". W gruncie rzeczy Barbadoska miała bardziej zabudowany kostium niż niejedna kandydatka na miss, prężąca swe wdzięki przed jurorami i milionową publicznością zgromadzoną przed telewizorami. Jedynie jej wokal pozostawiał wiele do życzenia. Rihanna nieprzyzwoicie fałszowała.
Rihanna "What's My Name"
Christina Aguilera nie wyszła z kolei ponad program zaprezentowany podczas gali American Music Awards 2010, po której na języki wzięto jedynie pełniejsze kształty wokalistki. Piosenka "Express" promuje musical "Burlesque". Występ siłą rzeczy nawiązuje więc do burleski, lecz czy jest w tym coś złego? Pragnę przypomnieć, że osiem lat temu Aguilera, Pink, Lil Kim i Mya podczas 44. rozdania nagród Grammy wykonały utwór "Lady Marmalade". Skąpo ubrane śpiewały "Voulez vous coucher avec moi". Nikt nie uznał tego występu za wyzywający, a przecież na pewno oglądali go także nieletni.
Christina Aguilera "Express"
Na mój gust społeczeństwo brytyjskie doszukuje się po prostu dziury w całym. Aguilera i Rihanna nie przekroczyły bowiem granicy dobrego smaku. Ot taki zwykły występ współczesnych gwiazd. Czy widzicie w tym coś zdrożnego?
