Bryan Adams "Bare Bones" - We-Dwoje.pl recenzuje

W dzisiejszych, wspomaganych przez syntezatory i komputery czasach, rzadkością jest znalezienie muzyka, który tę technologię ma w głębokim poważaniu.
/ 24.01.2011 13:20

W dzisiejszych, wspomaganych przez syntezatory i komputery czasach, rzadkością jest znalezienie muzyka, który tę technologię ma w głębokim poważaniu.

Takiego, który oprócz tworzenia lub współtworzenia własnej muzyki, pisania własnych tekstów, rezygnuje chętnie też z efekciarskich sztuczek, mających na celu urozmaicenie show, co w rzeczywistości jednak bywa często próbą odwrócenia uwagi od własnych niedociągnięć. Muzyka, który nie wie czym jest śpiewanie z playbacku. Muzyka, który potrafi pojawić się na koncercie sam, z jednym może akompaniującym mu pianistą i tą prostotą porwać tłumy. Muzyka, który od lat zachwyca nas swoim głosem. Bryana Adamsa.

Krytycy od lat wytykają kanadyjskiemu artyście, że każdy jego album przypomina wszystkie poprzednie. Zgodnie jednak zauważają, że najwyraźniej Adams odpowiada na potrzeby swoich wielbicieli, bo też każdy jego album rozchodzi się jak przysłowiowe świeże bułeczki. Będący u szczytu popularności od wczesnych lat 80tych, Adams ma na koncie kilkanaście hitów, które już na zawsze pozostaną w grupie klasyków rocka. To jeden z tych muzyków, który - niezależnie od upływu lat - zawsze będzie miał rzesze wielbicieli. To dla nich Bryan Adams jest niemalże nieprzerwanie w trasie, odwiedzając nie tylko większość miast na amerykańskim kontynencie, ale też podróżując po Europie czy Azji. Jego koncerty, często organizowane w urokliwych miejscowych zamkach, przyciągają tłumy.
To dla fanów, kilka lat temu Adams rozpoczął cykl koncertów akustycznych. Rezygnując z elektrycznych gitar na rzecz tych tradycyjnych, często zmniejszając ilość widzów, stworzył tym samym bardziej intymną atmosferę. Trasy koncertowe nabrały innego wymiaru. Tak właśnie powstała ostatnia płyta muzyka. The Bare Bones to zapis akustycznego koncertu Adamsa, który z nieodzowną gitarą i przy pomocy jednego pianisty, tworzy magiczny klimat i muzykę, do jakiej zdolni są jedynie prawdziwi artyści. To akustyczna wersja najbardziej znanych przebojów, takich jak „(Everything I Do) I Do It For You”, „Cuts Like a Knife”, „Summer of 69” czy chociażby nieśmiertelnego „Heaven”. To także te mniej znane przeboje, w niczym nie ustępujące jednak swoim sławniejszym kolegom. To nieodzowna gitara, harmonijka i pianino, idealnie współgrające. To charakterystyczny, zachrypnięty głos Kanadyjczyka, który od lat gości w sercach wielbicieli rocka. I wreszcie – to setki zachwyconych osób na widowni oraz tysiące i miliony zachwyconych fanów, którzy tłumnie pójdą po płytę. Płytę obraną z tanich sztuczek, wspaniale akustyczną, piękną i niezapomnianą. Wielką przygodę muzyczną. Aż ciarki przechodzą.

Redakcja poleca

REKLAMA