"Vaclac i Lena" - We-Dwoje.pl recenzuje

Bardzo trudny do jednoznacznego sklasyfikowania debiut literacki. To dość nierówna powieść o trudnej miłości, opakowana w papier rosyjskiej emigracji w Stanach Zjednoczonych. Miejscami wciąga, miejscami wydaje się być mocno przesadzona. Końcowy bilans wychodzi jednak na plus. Mocny plus.
/ 01.03.2011 22:39

Bardzo trudny do jednoznacznego sklasyfikowania debiut literacki. To dość nierówna powieść o trudnej miłości, opakowana w papier rosyjskiej emigracji w Stanach Zjednoczonych. Miejscami wciąga, miejscami wydaje się być mocno przesadzona. Końcowy bilans wychodzi jednak na plus. Mocny plus.

Vaclav i Lena poznają się jako dzieci. Jego rodzice przyjechali z Rosji, aby w Ameryce zacząć lepsze życie. Stanąwszy w miarę na nogi, starają się zapewnić jedynakowi lepsze dzieciństwo niż ich własne. Lena nie wie w zasadzie gdzie są jej korzenie. Nie jest nawet pewna gdzie się urodziła, chociaż jej pierwszym językiem na pewno jest rosyjski. Na co dzień mieszka ze średnio zajmującą się nią ciotką, większość czasu spędzając jednak w mieszkaniu Vaclava. Któregoś dnia znika. Matka chłopca nie chce powiedzieć mu co widziała w nocy, kiedy poszła sprawdzić co dzieje się z Leną. Mija kilka lat. Vaclav coraz bardziej wtapia się w amerykańskie środowisko. Dokładnie wtedy w jego życiu ponownie pojawia się Lena. Pojawia się, niemalże jakby cały czas była przy nim…

Mocno nierówny debiut literacki Halley Tanner to trudna do zdefiniowania gatunkowo powieść. Tak naprawdę nie wiadomo, jaki był zamysł autorki. Czy ma to być książka o trudach emigracji i problemach z adaptacją w nowym kraju? Czy też może historia miłosna, opowiedziana na tle pierwszego naturalizowanego w Ameryce pokolenia? A może jedno i drugie? To mocno nierówna książka, w kwestiach emigracyjnych trochę zbyt mocno opierająca się na schematach i stereotypach o Rosjanach. Za bardzo to wszystko jest jednoznaczne, niemalże filmowe, mało realistyczne. Bo chyba jednak nie każdy Rosjanin emigrant jest taki sam jak w książce Tanner. Dlatego warto jest ten emigracyjno – kulturowy aspekt pominąć i skupić się na znacznie ciekawszej opowieści o dwóch pokrewnych duszach, swoistych wyrzutkach amerykańskiego społeczeństwa, którym znacznie łatwiej jest iść przez świat razem. Momenty swoistej dziecięcej, a później tej bardziej dorosłej miłości, to najpiękniejszy klimat tej książki. Książki, która subtelnie opowiada historię uczucia, młodego ale silniejszego niż wiele innych. Książki, której bohaterowie wydają się być niemalże żywymi, realistycznymi postaciami. Książki, która pokazuje, że niektóre rzeczy warte są, żeby o nie walczyć. I wreszcie – książki z pięknym, zupełnie niesztampowym zakończeniem. Takim, co koronuje całą przyjemność czytania. Fajna subtelna książka, która znajdzie wielu czytelników. Pewnie bardziej wśród kobiet, ale cóż, może niektórym uda się namówić na lekturę swoich mężczyzn. Nie pożałują.

Redakcja poleca

REKLAMA