Moja walka o lepszą sylwetkę

Walczę. Po raz już sama nie wiem który podchodzę do tego starcia. Przygotowywałam się ostro: planowałam, myślałam, kalkulowałam co mi się bardziej opłaci a co nie da rezultatu. W teorii czułam się obeznana; wiedziałam już co z czym a czego absolutnie nie, żeby był pożądany efekt.
/ 27.10.2010 06:03

Walczę. Po raz już sama nie wiem który podchodzę do tego starcia. Przygotowywałam się ostro: planowałam, myślałam, kalkulowałam co mi się bardziej opłaci a co nie da rezultatu. W teorii czułam się obeznana; wiedziałam już co z czym a czego absolutnie nie, żeby był pożądany efekt.

Przyszedł czas na przejście od myślenia do czynów, a wraz z tym przyszła kolejna porażka.
Odchudzam się po raz kolejny. Chociaż może słowo "odchudzać" nie jest odpowiednim skoro nigdy nie udało mi się osiągnąć celów. Ale nie oszukujmy się walka z wagą rzadko kiedy jest pojedynkiem wyrównanym. Bo co mi, kobiecie ze słabościami (skądś się te dodatkowe kilogramy przecież biorą) sprzyja?

Tak, na początku motywacja i powiedzmy silna wola. To niewiele jeśli weźmiemy pod uwagę, że przeciwko odchudzającej kobiecie jest cały świat. I to wcale nie jest przesada. Gdy tylko zaczynam swoje odchudzanie z nadzieją, że tym razem się uda, że musi się udać, to co się dzieje? Ano, moi mili - chociażby promocja ulubionego ptasiego mleczka w markecie i to promocja taka, że grzechem było by nie kupić, więc biorę. A wiadomo jak to jest: mało kto potrafi przestać jeść czekoladę po pierwszej kostce – tym samym moje ptasie mleczko znika w mgnieniu oka. Ale to nic, ciągle wierzę, że mi się uda; przecież zawsze mogę zacząć "od jutra".

I nadchodzi taki kolejny dzień, wstaję pełna zapału, bo przecież tym razem "musi się udać" i walczę. Czasami nawet mi się to udaję, wytrzymuję nawet do tygodnia. A później co ? A później postanawiam siebie nagrodzić za to, że byłam taka dzielna przez cały tydzień. W końcu jedna czekoladka czy jeden batonik to nie jakaś zbrodnia, jeśli przez cały tydzień nie tknęłam nic słodkiego. Jeśli uda się skończyć na jednym to jest dobrze. Niestety, słodycze to też nałóg, a ja z ciężkim sercem muszę to powiedzieć głośno jestem nałogowcem i tym sposobem jednorazowa nagroda zamienia się w czekoladowy cug.

Po kilku dniach w końcu przychodzi opamiętanie, kilka spojrzeń w lustrze na swoją sylwetkę, widok spodni, które nie leżą już tak dobrze jak kiedyś i myśl "zacznę od jutra".

Redakcja poleca

REKLAMA