"Dopóki mamy twarze" - We-Dwoje.pl recenzuje

Kolejna odsłona mitu o Kupidynie i Psyche. Pozornie prosta historia nabiera głębi z każdym kolejnym rozdziałem. Opowiada o samolubnej miłości, zdradzie, zaślepieniu, egoizmie i poświęceniu. Poszukuje odpowiedzi na trudne pytania. Zagląda w najgłębsze zakamarki naszych dusz.
/ 20.04.2010 03:53

Kolejna odsłona mitu o Kupidynie i Psyche. Pozornie prosta historia nabiera głębi z każdym kolejnym rozdziałem. Opowiada o samolubnej miłości, zdradzie, zaślepieniu, egoizmie i poświęceniu. Poszukuje odpowiedzi na trudne pytania. Zagląda w najgłębsze zakamarki naszych dusz.

C. S. Lewis rozwinął grecki mit znany nam wszystkim z czasów szkolnych, dając nam całkiem nową, oryginalną opowieść. Jej akcja osadzona jest nie w antycznej Grecji, lecz w  znajdującym się poza rubieżami hellenistycznego świata barbarzyńskim, całkowicie wymyślonym przez autora Królestwie Glome. Mit o Kupidynie i Psyche poznajemy z perspektywy Orual, brzydkiej Królowej Glome, która spisuje tę historię jako dowód w sprawie przeciwko okrutnym bogom.
 

"Wolna tedy od lęku, opiszę w tej księdze to, czego żaden człowiek obdarzony szczęściem nie odważyłby się wyrazić. Obciążę winą bogów; zwłaszcza tego spośród nich, który mieszka na Szarej Górze. Odsłonię całą krzywdę, jaką mi wyrządził, od samego początku, tak jakbym składała skargę przed sądem"


Cała historia zaczyna się niczym kolejna część „Opowieści z Narnii”. Oto mamy olbrzymie królestwo rządzone przez niezrównoważonego i zadufanego w sobie Króla, który pragnie męskiego potomka. Po śmierci swojej żony (z którą spłodził dwie córki Rediwal oraz szkaradną Orual) żeni się z piękną księżniczką Kaphadu z nadzieją, że ta da mu upragnionego następcę tronu. Niestety księżniczka nie dość, że umiera podczas porodu, to jeszcze wydaje na świat córkę, kolejną dziewkę, co wprawia Króla we wściekłość oraz czarną rozpacz. Dziewczynka jest niewiarygodnie piękna. Otrzymuje imię Istra (po grecku Psyche). Zostaje oczkiem w głowie Orual oraz obiektem zazdrości Rediwal. Pierwsza z nich otacza Istrę ogromną miłością, staje się dla niej zarówno matką, jak i ojcem. Druga rozpuszcza wśród mieszkańców Glome niewinną plotkę na jej temat, plotkę, która sprowadzi gniew lokalnej bogini Ungit (odpowiednika greckiej Afrodyty) i która pociągnie za sobą tragiczne wydarzenia...
 


W „Dopóki mamy twarze” C. S. Lewis praktycznie nie przemyca chrześcijańskich wartości. Można by rzec, że to bardzo pogańska książka, toteż zupełnie inna od „Opowieści z Narnii”. Przede wszystkim skierowana jest do starszych odbiorców, którzy w historii racjonalnie myślącej Orual mogą dostrzec siebie samych. Bo czy potrafimy uwierzyć w coś, czego nie potrafimy zrozumieć?

Dobra fikcja zachęca czytelnika do identyfikowania się z bohaterami. Sprawia, że z czasem ich problemy stają się naszymi. C. S. Lewis jest mistrzem tego rodzaju historii. Najpierw wciąga nas w opowieść, a potem gdy się tego zupełnie nie spodziewamy, zasiewa w nas ziarna niepewności. Karmione naszymi cichymi przemyśleniami powoli kiełkują i dopiero gdy przychodzi czas zbierania plonów jesteśmy w stanie dostrzec odpowiedzi na pytania dręczące bohaterów oraz nas samych. „Dopóki mamy twarze” jest właśnie tego rodzaju książką. Początkowo współczujemy Orual, gdy jednak bliżej poznajemy bieg wydarzeń pojawiają się wątpliwości i liczne pytania, na które odpowiedzi otrzymujemy krok po kroku, z każdym kolejnym rozdziałem. Nie koniecznie muszą być one jednak ubrane w słowa.

„Dopóki mamy twarze” jest w istocie ciekawą propozycją nie tylko dla fanów twórczości C. S. Lewisa.
 

Anita Boharewicz

Redakcja poleca

REKLAMA