"Terminator: Kroniki Sary Connor" - We-Dwoje.pl recenzuje

Dość udana próba na wygenerowanie jeszcze większych zysków z doskonale sprzedawalnego motywu Terminatora. Sensowna, chociaż dla wielbicieli filmów trochę naciągnięta historia dawała radę zainteresować fabułą, przyciągała uwagę, sprawiała, że chciało się więcej. Mimo wszystko jednak serial skończył się pod 2 seriach. Szkoda, bo to co zdarzyło się na końcu drugiej, pod niebiosa podsyciło smak na obejrzenie serii trzeciej.
/ 23.08.2010 09:14

Dość udana próba na wygenerowanie jeszcze większych zysków z doskonale sprzedawalnego motywu Terminatora. Sensowna, chociaż dla wielbicieli filmów trochę naciągnięta historia dawała radę zainteresować fabułą, przyciągała uwagę, sprawiała, że chciało się więcej. Mimo wszystko jednak serial skończył się pod 2 seriach. Szkoda, bo to co zdarzyło się na końcu drugiej, pod niebiosa podsyciło smak na obejrzenie serii trzeciej.

Pamiętacie jeszcze Sarę Connor? Tę samą Sarę, która przez pierwsze dwie filmowe części Terminatora dzielnie broniła swojego życia, a potem życia swojego syna. To ten syn miał zjednoczyć ludzkość wtedy, kiedy maszyny wypowiedzą jej wojnę, to też on miał dać nadzieję na jakąkolwiek wygraną. Jednym słowem, praca pod presją. Serialowa Sara Connor jest już matką 16-letniego Johna, która oprócz codziennej opieki nad dość krnąbrnym nastolatkiem musi jeszcze radzić sobie niemalże z armią kolejnych Terminatorów żądnych śmierci chłopaka. Oboje są w ciągłej ucieczce, która jednak zwalnia trochę kroku, kiedy okazuje się, że John Connor przysłał z przyszłości na pomoc przeprogramowanego Terminatora, pod postacią, jedynie pozornie powabnej i kobiecej Cameron.

Ta sprawnie nakręcona historyjka to idealny przykład próby wyciągnięcia z motywu Terminatora jak najwięcej pieniędzy. Cóż, nie jest to wcale czyn godny pogardy, w końcu to o pieniądze chodzi. Kroniki to jednak sam w sobie całkiem przyzwoity serial, wartki, ciekawy, dobrze zagrany i poprowadzony. Dla fanów filmów pewne fakty (np. migracje z przyszłości, częste niemalże jak ruch na Marszałkowskiej) będą wydawać się mocno naciągane, ale cóż – seriale rządzą się swoimi prawami i coś w nich dziać się musi. I przyznać trzeba, że się dzieje – całość idzie szybkim, sprawnym krokiem, wydarzenia dają się w miarę logicznie wytłumaczyć, z dużą ciekawością oczekuje się na odcinek kolejny.

Jest też kilka całkiem przyzwoitych niespodzianek aktorskich. Wspaniała jest Summer Glau jako pozornie pozbawiony uczuć Terminator, cudowny jest Owain Yeoman. Wielką, największą tutaj niespodzianką i jakże trafionym wyborem okazało się zatrudnienie w roli czarnego charakteru, wokalistki zespołu Garbage Shirley Manson, do tej pory znanej jedynie z roli piosenkarki. Manson objawia w tym serialu swój kolejny, tym razem aktorski talent. Bez niej druga seria serialu nie byłaby tak wciągająca.

Światem show biznesu rządzi jednak pieniądz. Kroniki Sary Connor też musiały się przed nim ugiąć. Ten, całkowicie przyzwoity telewizyjny produkt został bowiem zdjęty z anteny po zaledwie dwóch seriach, na dodatek w momencie, gdzie ostatni odcinek był ewidentnym i szalenie interesującym okienkiem do serii trzeciej. Na forach zawrzało, jak to w takich sytuacjach bywa uruchomiono petycje wielbicieli. Te jednak nigdy (niestety) nie będą tak samo ważne jak wpływy z reklam, jakie zasilają tak potrzebujące konto stacji telewizyjnych. Cóż, może kiedyś. Na razie pozostaje tylko rozkoszować się serią pierwszą i drugą. No i oczywiście czekać na kolejną kinową odsłonę Terminatora. Ta podobno już za niespełna dwa lata.

Redakcja poleca

REKLAMA