"Super 8" - We-Dwoje.pl recenzuje

Wspaniały! Doskonała okazja do przypomnienia najmłodszym, że są jeszcze filmy bez nadmiaru komputerowych efektów, a na równi z nimi efektowne. Może nawet bardziej. Doskonałe aktorstwo, doskonały reżyser, doskonały scenariusz, producent legenda i scenografia przenosząca nas dosłownie w przeszłość. Sentymentalna podróż w dzieciństwo dla 30-latków. Dla młodszych, mam nadzieję równie duża przygoda filmowa.
/ 22.06.2011 07:53

Wspaniały! Doskonała okazja do przypomnienia najmłodszym, że są jeszcze filmy bez nadmiaru komputerowych efektów, a na równi z nimi efektowne. Może nawet bardziej. Doskonałe aktorstwo, doskonały reżyser, doskonały scenariusz, producent legenda i scenografia przenosząca nas dosłownie w przeszłość. Sentymentalna podróż w dzieciństwo dla 30-latków. Dla młodszych, mam nadzieję równie duża przygoda filmowa.

Pamiętacie film „Goonies”? Trudno uwierzyć, że ma on już 26 lat. To bez wątpienia jeden z najważniejszych filmów mojego dzieciństwa. Kto z nas nie marzył wtedy, żeby tak jak bohaterowie udać się na wielką przygodę i poszukiwanie skarbu? Tamtą opowieść napisał Steven Spielberg i Christopher Columbus. Obaj poruszyli wyobraźnię milionów, które dzisiaj – choć dawno już dorosłe – dalej z rozrzewnieniem wspominają wspaniałą przygodową opowieść.

Wydawałoby się, że takich filmów już nie ma. A tutaj proszę. J.J. Abrams – król komputerowej hollywoodzkiej komercji, stworzył jeden z najlepszych filmów przygodowych od lat, perfekcyjnie dopracowany, zmontowany, z jedną z najlepszych scenografii jakie oglądaliśmy od lat. Dla młodszych i starszych. Producentem, tak jak w „Goonies” został Spielberg, a Abrams nawet nie ukrywał, że film ma być hołdem dla jego mistrza. Powstał majstersztyk ocierający się o filmowe dzieło. Dopracowany jak mało który.

Małe miasteczko w Ohio, rok 1979. Grupa dzieci kręci amatorski film, który jedno z nich chce wystawić na lokalnym konkursie talentów. Jedna ze scen kręcona jest na stacji kolejowej w środku nocy, gdzie bohaterowie uciekają potajemnie z domu. To właśnie tam są świadkami katastrofy kolejowej, która wcale zresztą nie jest przypadkowa. Dzieci uciekają z miejsca wypadku, tylko po to aby przekonać się, że już następnego dnia wojsko jest częstym gościem w ich miasteczku. Żołnierze przeczesują teren. Szukają czegoś? W samym miasteczku zaczynają się też dziać dziwne rzeczy. Nie ma prądu. Znikają kuchenki mikrofalowe i silniki z samochodów. Z miasta uciekają psy. Joe, Alice i reszta przyjaciół próbują zrozumieć to co się dzieje. Wydarzenia stają się znacznie bardziej jasne, kiedy oglądają taśmę z kamery, która podczas katastrofy nigdy nie przestała kręcić. Co takiego było w wykolejonym pociągu?

Ten film nie imituje lat 70tych. To my sami jesteśmy wyjęci z naszych czasów i przeniesieniu cztery dekady wcześniej. Fenomenalna scenografia tego filmu powinna zarobić jej twórcom co najmniej Oscara, jeśli nie kilkanaście innych nagród branży. Te szczegóły, te auta, domy, stroje! Trudno się pozbyć wrażenia, że oto oglądamy właśnie film z lat 70tych. Tylko gdzieś się zapodział. Na jakiejś półce. Rewelacja.

Abrams poszedł o krok dalej i na większość filmu zrezygnował całkowicie z efektów komputerowych. On, zakochany w możliwościach współczesnych komputerów, tutaj sięgnął po tradycyjne środki budowania napięcia. Przemykające cienie. Odgłosy za ścianą, o których wiadomo, że nie są naturalne. Dźwięki. Mimika doskonale dobranych aktorów. Nie ma w tym filmie ani jednej osoby, której nie można by podziwiać za talent. Wspaniały jest Joel Courtney, który w branży filmowej stawia swoje pierwsze kroki. Riley Griffiths, Ryan Lee, Ron Eldard, Kyle Chandler, Noah Emmerich. Elle Fanning, która w trzynastym roku życia jest już równie doświadczona filmowo co jej dorosłe koleżanki po fachu. Dawno udowodniła, że jest kimś znacznie więcej niż tylko młodszą siostrą Dakoty. Jeżeli nie da się brutalnym realiom Hollywood, wyrośnie z niej aktorka, która jeszcze przez dziesięciolecia będzie źródłem podziwu. Trzynaście lat, a talent jak u starej hollywoodzkiej wygi. Ach, te siostry Fanning.

Nie ma w tym filmie niczego, do czego można by się przyczepić. Zapożyczenia? Jasne, w końcu składamy hołd pracy Spielberga i kłaniamy się samej instytucji kina. Doskonały jest scenariusz, rewelacyjne efekty. Film porywa, tak samo jak kiedyś porwały nas te wspaniałe „Goonies”. Tylko że teraz, w dobie efektów specjalnych i tysięcy filmów rocznie, porwać jest znacznie trudniej. A tutaj pełen sukces!

P.S. Nie wychodźcie na napisach! Ostatnia niespodzianka na samym końcu!

Fot. Filmweb