Miłość na wybiegu - We-Dwoje recenzuje

Ten film z założenia nie mógł być dobry – w końcu, czego się można spodziewać po obsadzie, tematyce i bajkowym, znanym już z filmu „Nie kłam, kochanie”, klimacie Madery? Ano, kolejnej opowiastki o Kopciuszku, co nie daje się złym „siostrom”, a dzięki ciężkiej pracy (lub też swojemu urokowi) w końcu spotyka Księcia. I żyją długo, i szczęśliwie…
/ 01.09.2009 10:27
Ten film z założenia nie mógł być dobry – w końcu, czego się można spodziewać po obsadzie, tematyce i bajkowym, znanym już z filmu „Nie kłam, kochanie”, klimacie Madery? Ano, kolejnej opowiastki o Kopciuszku, co nie daje się złym „siostrom”, a dzięki ciężkiej pracy (lub też swojemu urokowi) w końcu spotyka Księcia. I żyją długo, i szczęśliwie…

„Miłość na wybiegu” – We-Dwoje recenzuje

A jednak muszę przyznać, że na tle kilku naszych rodzimych komedii romantycznych, jakie widziałam w ostatnim czasie, film Krzysztofa Langa w swojej kategorii gatunkowej się broni. Sam pomysł na fabułę nie grzeszy oryginalnością i sprawnie zbudowanym scenariuszem, jednak nie jest to powielony „Diabeł ubiera się u Prady”. Ten film swoją świeżość ma, a do tego dynamikę, piękne kadry, dowcip słowny oraz muzykę, która napędza akcję. Jest momentami romantycznie, chwilami zabawnie, czyli tak, jak na komedię romantyczną przystało. Kto spodziewać się będzie złożonej psychologii postaci, ambitnych rozmów czy logicznego zachowania bohaterów, wyjdzie mocno rozczarowany. Wszak „Miłość na wybiegu” to nie szara proza życia, a kolorowa (choć nie nadmiernie przelukrowana) bajka. Nic więcej! Ot, propozycja w sam raz na jeden letni wieczór.

„Miłość na wybiegu” – We-Dwoje recenzuje

Już świat mody to magia sama w sobie. Ileż młodych dziewczyn oddałoby wszystko, by znaleźć się na miejscu głównej bohaterki? Podejrzewam, że każda z tych odżywiających się głównie powietrzem (i listkiem sałaty od święta) ofiar iluzji zwanej photoshopem. Twórcy „Miłości na wybiegu” odeszli nieco od stereotypowego ukazania osób związanych z modą. Modelki nie są puste jak wielkanocne wydmuszki, i choć czasem jedna na drugą krzywo rzuci okiem, potrafią na co dzień żyć w zgodzie ze sobą. Artyści to nie dziwacy, jak znany nam z „Brzyduli” ekscentryczny projektant Pshemko (Jacek Braciak), zaś szefowej agencji, Marlenie (Urszula Grabowska), daleko do słynnej Anny Wintour z „Vogue’a”. Ciekawymi postaciami w filmie Krzysztofa Langa są aktorzy drugoplanowi. Iza Kuna w roli intrygantki i redaktor naczelnej plotkarskiego pisma, Ilony, oraz Tomasz Karolak jako typowy businessman, któremu słoma jeszcze z butów wystaje, są przerysowani, ale zabawni. Dobrym pomysłem było też zaangażowanie ludzi znanych ze świata mody. Na ekranie zobaczymy Jagę Hupało, Ilonę Felicjańską, Wojtka Rostowskiego, Karolinę Malinowską oraz Macieja Zienia. Grają, jednak wciąż są sobą, stąd też łatwo widzowi uwierzyć, że polski świat mody tak wygląda, jak ten przedstawiony na ekranie. Bywa kolorowo i bajecznie, jednak nie zawsze miło i przyjemnie. Łatwo śpiesząc się z pokazu na pokaz skręcić nogę, a wówczas szybko się okazuje, że modelka jest jedynie wieszakiem na ubrania, który można wymienić na nowszy model.

„Miłość na wybiegu” – We-Dwoje recenzuje

Julia (Karolina Gorczyca) do świata mody trafia z przypadku i bez większego przekonania. Nigdy nie dbała przesadnie o siebie, więc słysząc już na starcie, że ma cztery centymetry w biodrach za dużo, mocno się dziwi. Ma przejść na drakońską dietę? Po co? Jednak szybko Julia zaczyna dostrzegać uroki tego zawodu – cały splendor, jaki spływa na modelkę z pierwszych stron gazet. Ma wrodzone predyspozycje, więc odnosi sukces za sukcesem. A miłość? Jedna wygasa (równie szybko, jak ukochany, przyłapany z inną, zakłada kąpielówki) i zaraz na horyzoncie pojawia się kolejny ideał (Marcin Dorociński). Jakby się zastanowić, równie skłonny do zdrad jak wcześniejsza miłość. Ale kto by analizował komedię romantyczną! Za to wielki plus za sceny łóżkowe - mocno ugrzecznione, jednak erotyki w polskich komediach romantycznych jak na lekarstwo. Tutaj, coś nowego. Mała rzecz, a cieszy oko widza.

Jest miło, pozytywnie i odprężająco. Drażnić jednak może banalne i wyjątkowo naiwne (w całej gatunkowej naiwności fabuły) zakończenie. Pojednanie kochanków w tandetnej scenerii, z confetti lecącym z sufitu, wygląda kiczowato i mało przekonująco. Czy kobiecie wystarczy jedno „kocham cię”, by facetowi rzucić się od razu na szyję? Chyba że, zapatrzona w piękne kadry, coś z treści pominęłam…

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA