Nie żyje Amy Winehouse

Właścicielka niepowtarzalnego głosu i równie niepowtarzalnego talentu nie dała jednak rady wygrać z własnymi nałogami. Znaleziono ją martwą we własnym mieszkaniu w Londynie. Pozostaje żal nad bardzo wcześnie zakończonym życiem i smutek, że świat muzyki stracił taki wielki talent.
/ 24.07.2011 21:02

Właścicielka niepowtarzalnego głosu i równie niepowtarzalnego talentu nie dała jednak rady wygrać z własnymi nałogami. Znaleziono ją martwą we własnym mieszkaniu w Londynie. Pozostaje żal nad bardzo wcześnie zakończonym życiem i smutek, że świat muzyki stracił taki wielki talent.

Winehouse od lat zmagała się z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Próbowała odwyków, nie była jednak w stanie wytrwać w trzeźwości. Lekarze stawiali sprawę jasno: albo używki, albo śmierć. Nałóg trzymał ją w mocnych objęciach. Przegrała. W Polsce miała wystąpić 30 lipca. Już od kilku tygodni wiadomo było, że nie przyjedzie. Podczas trasy koncertowej wychodziła na scenę pijana. Nie dawała rady śpiewać, nie pamiętała słów. Piła już podczas koncertów. Trasę odwołano.

Winehouse była talentem jakich mało. Już jako 16latka śpiewała jak profesjonalistka. Jej pojawienie się na rynku określano mianem objawienia. Nagrała dwa albumy, wygrała niezliczone nagrody. Jej niepowtarzalny głos i inspirowane muzyką jazzową piosenki przyciągały tłumy na koncerty. Potem przyszedł alkohol i narkotyki. Winehouse podróżowała po świecie pogrążając się coraz bardziej w nałogach. Wdawała się w bijatyki, pozostawała bezustannie pijana. Mówiło się, że cierpi na bulimię i depresję. Podobno cierpiała też na rozedmę płuc.

Jej organizm nie wytrzymał. Nie mówi się oficjalnie jeszcze o przyczynie śmierci, z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak postawić pewnie założenia. W końcu nie raz już tak było. Amy Winehouse weszła prosto w szeregi wielkich, niepowtarzalnych artystów, którzy nie byli w stanie udźwignąć sławy i umierali zbyt młodo. Jej śmierć to kolejny dowód na to, że talent, sława i bogactwo nie gwarantują niestety szczęśliwego bytu. Wielka szkoda, że nie miała nikogo w życiu, kto zdecydowanie i za wszelką cenę zawalczyłby o jej życie. Ona sama nie umiała już chyba o siebie walczyć. Nam pozostaje więc pamiętać jej niepowtarzalną barwę głosu i dziewczynę o wielkim talencie, która nie miała na tyle siły, żeby jeszcze trochę z nami pobyć. Wybrańcy Bogów umierają młodo. Ile jeszcze razy przyjdzie nam sobie przypominać to powiedzenie?

Fot. PRphotos

Redakcja poleca

REKLAMA