Powraca moda na futra

Luksusowe, snobistyczne, niepoprawne politycznie znów są modne! Norki, sobole albo lisy, naturalne lub sztuczne znalazły się w zimowych kolekcjach największych projektantów.
/ 25.10.2010 15:10
Zobacz najmodniejsze futra i futerka z kolekcji jesień-zima 2010/2011!


Zbliża się zima, a wraz z nią moda na futra i już słyszę odgłosy dorocznej awantury na ten temat. Stała się ona rytuałem, od kiedy na początku lat 90. futro zaczęło być okryciem najbardziej niepoprawnym politycznie. Amerykańska edycja „Vogue’a” zrobiła nawet eksperyment z dziedziny tzw. dziennikarstwa wcieleniowego. Reporterka wysłana w miasto w norkach do ziemi opisała swoje przeżycia. Najłagodniejszą reakcją były pogardliwe spojrzenia znajomych, najdrastyczniejszą – oplucie na ulicy. W każdym razie bohaterka uszła z życiem, nawet nieoblana farbą, co spotkało Annę Wintour, gdy dwa lata temu na Fashion Week pokazała się w płaszczu z ocelotów.

Tymczasem wbrew atmosferze potępienia w zimowych kolekcjach futra znów są pozycją bardzo wysoko notowaną. 

W pełnym wymiarze, jak u Fendi, gdzie po skóry soboli jeździ się na aukcje na Syberię i gdzie stanowią podstawę egzystencji firmy. Najmodniejsze futro Fendi, nec plus ultra, to: szynszyle dopasowane w talii i ściągnięte paskiem, szerokie rękawy, szalowy kołnierz, dół rozkloszowany. Ceny nie znam, ale podejrzewam, że jest ona liczbą sześciocyfrową, w euro oczywiście. Balenciaga: wielki puchaty kołnierz z lisa farbowanego na żółto noszony do jednej z tych wspaniałych marynarek, które w tym sezonie spędzają sen z oczu wszystkim fashionistom na świecie. Armani – też szynszyle w postaci pelerynki lub kołnierza, za to z gwarancją autentyczności.

Średniacy, tacy jak Benetton, Esprit, H&M, skłaniają się w stronę futer sztucznych, dzisiaj do złudzenia podobnych do prawdziwych. Chłamowate podróby dzikich bestii trafiają nawet na bazarowe stragany, bo dzisiaj każda kurtka made in China ma obszycie z pseudowilka, lisa, jenota itp. Jest to o tyle dziwne, że w Państwie Środka prawdziwe futra nie są wcale drogie. Gminny przekaz mówi, że Chińczykom nie przeszkadza to, gdy pochodzą ze zwierząt domowych, np. z psów. Tanie czy drogie, zwierzęta są wszędzie. Kołnierze, mufki, torby, wykończenia butów, szale. Brakuje tylko majtek z futra, chociaż chyba też już takie gdzieś widziałam, nawet przekonywano, że są praktyczne. Ciepłe na pewno.

Od kiedy futro przestało być koniecznością, zaczęło być luksusem. Widok otulonych w lśniące skóry renesansowych książąt, carów okrytych skórą tygrysa budzi dzisiaj raczej zaciekawienie niż chęć naśladowania. Jeszcze 50 lat temu każde niemowlę miało fotkę na niedźwiedziej skórze. Teraz człowiek w prawdziwym futrze wygląda jak przebieraniec, trochę jak facet w skórze misia, który pozuje do zdjęć w Zakopanem.

Po co nam prawdziwe furto, skoro sztuczne jest z nim identyczne? Widziałam w zeszłym roku kurteczkę z norek w H&M, którą dopiero przy dotknięciu można było rozpoznać jako syntetyczną. Mimo niskiej ceny była to imitacja doskonała: kolor, układ włosów, połysk, wszystko „identyczne z naturalnym”. Tylko w odróżnieniu od barwników spożywczych opatrzonych tą definicją, sztuczne futro nie jest szkodliwe. Technologia tekstylna jest w stanie wyprodukować gronostaja, sobola, szynszylę, ocelota, nie mówiąc o niedźwiedziu, u nas pieszczotliwie zwanym misiem. Dziś człowiek nie musi już udowadniać swojej wyższości nad przyrodą za pomocą strzelby. Dziś ginącej przyrodzie trzeba okazać szacunek.

Joanna Bojańczyk / Viva! Moda
Tagi: futro

Redakcja poleca

REKLAMA