Jeśli prawdą jest, że powiedział do dziennikarki "Spierd..." i "Po ch.. dzwonisz?" to najwyraźniej tak - przesadził. I to nie tylko trochę, ale całkiem sporo. Czyżby naśladował Dubienieckiego w kwestii kultury osobistej?
Jego znajomi, w rozmowie z "Takie jest życie" twierdzą:
"Zawsze był krnąbrny i niezależny, to nie tylko znak rozpoznawczy, ale przede wszystkim ogromny atut. Ale ostatnio Kubie zaczęło odbijać. Ma się za Boga. Uwierzył w swoją nieomylność, jest pewny siebie i posuwa się za daleko."
Czyżby posunięciem się za daleko była głośna sprawa z "telefonem do Murzyna", który rzekomo miał zawierać rasistowskie przesłanie?
A może posunięcie się za daleko to fakt, że ubliża koleżankom z pracy? Już pomijając Maję Sablewską, na której wiesza przysłowiowe psy kiedy tylko nadarzy się okazja, to podobno jest nieprzyjemny wobec zupełnie mu nieznanych osób.
Informatorzy twierdzą, że po finale X-Factora podeszła do niego dziennikarka z pytaniem "Czy może zająć mu chwilkę". Kuba skwitował to jednym słowem "Spierd...".
Podobna sytuację miała inna dziennikarka, która zadzwoniła zapytać, czy da się namówić na udział w programie. Wspomniała, że wie, że Kubę ciężko namówić na takie gościnne występy... Cóż, Kuba w tym wypadku także nie był zbyt miły. Miał odpowiedzieć "Skoro wiesz, że nie chodzę, to po ch... dzwonisz?"
Na razie jego pozycja jest niezagrożona - ma podpisane umowy, dużą oglądalność... Ale kiedyś noga mu się powinie, a wtedy...
Czyżby wtedy miał stracić swoją pozycję pierwszego krytyka RP?
Zobacz też: Ślubu nie będzie!