Marina Łuczenko wypłynęła na fali Mai Sablewskiej. Menadżerka okazała się sławniejsza od gwiazdy, którą się zajmowała. Jednak dzięki niej o Marinie usłyszał szerszy krąg odbiorców.
Zamiast wydać płytę Łuczenko skoncentrowała się na lansie - jak sama to określa.
W wywiadzie dla "Wideoportalu" mówi:
"Wyszłam z cienia, nie było mnie przez dłuższy czas. Skupiłam się tylko i wyłącznie na pracy. Żeby nie gadać o niczym, tylko po prostu pracować. Żeby moi fani byli zadowoleni i usatysfakcjonowani. W październiku płyta. A w sierpniu planujemy pierwszego singla. Na pewno będzie to co dojrzalszego i bardziej świadomego.
Skupiam się na ważniejszych rzeczach. Zaczęłam niestety od lansu. A nie od tego, co jest najistotniejsze - dodała. Czyli od tego, na co liczyłam przez całe moje życie i na co pracowałam. To nie jest tak, że urodziłam się w wieku dwudziestu lat i zdecydowałam, że chciałabym śpiewać.
Ja śpiewam od piątego roku życia. Wkładam w to na prawdę wiele serca. To jest najważniejsza rzecz w moim życiu. Mam wiele do przekazania moim fanom."
Czyli najwyraźniej Marina nie jest zadowolona z rezultatów współpracy z Sablewską. Tylko dlaczego? Przecież to dzięki Majce wyszła z cienia...
Zobacz też: Maja o Marinie: "Najmniejsze pieski najgłośniej szczekają"