Eco fashion po polsku

„Nasze codzienne życie jest pełne dylematów.... Czy używanie zmywarki jest etyczne? Jakie jabłka powinienem jeść?” Tak rozpoczyna się cykl artykułów o etycznym życiu autorstwa Leo Hickmana. Cóż to znaczy żyć etycznie? Coraz częściej, oznacza to żyć modnie…
/ 26.09.2007 15:14
„Nasze codzienne życie jest pełne dylematów.... Czy używanie zmywarki jest etyczne? Jakie jabłka powinienem jeść?” Tak rozpoczyna się cykl artykułów o etycznym życiu autorstwa Leo Hickmana. Cóż to znaczy żyć etycznie? Coraz częściej, oznacza to żyć modnie…

Nie, przez wakacje lookbook nie dostał się w ręce wszędobylskich aktywistów Greepeace, ani antyglobalistów ….i alter- też nie. O co więc chodzi? Jak grzyby po deszczu pojawiają się strony traktujące o etycznym stylu życia, ciuchach z bawełny organicznej, fair trade-owej biżuterii itp. Gwiazdy lansują się z ekologicznymi „siatami” na zakupy, a śmieci jak nigdy, święcą swoje triumfy w rękodzielnictwie. Chwilowy trend? A może styl życia na lata?
W etyczny stylu życia, najprościej chodzi o to, że nasze codzienne zakupy w spożywczaku mogą zmienić świat. Jeśli nie będziemy wybierać firm łamiących prawa pracownicze. Nawet wybór jabłka, czy kawy (koniecznie tej fair trade!!) może wpłynąć na głodujących mieszkańców najbiedniejszych regionów globu… Oj, pięknie, pięknie….
Co oznacza to dla nas? Już nigdy nie włożysz do koszyka produktów największych, międzynarodowych koncernów. Przed zakupem tiszertu będziesz wypytywać sprzedawców o szczegóły polityki pracowniczej i warunki uprawy bawełny z której go uszyto (bawełny!). Nawet w kawiarni nie będzie można wypić spokojnie kawy, bez szczegółowego przeanalizowania, w ilu procent składa się ona z kawy fair tradowej.

Pomińmy pobudki, jakie stoją za takim zachowaniem. Nie mam zamiaru przekonywać was o słuszności tego zachowa nia i wyższości celu nad niedogodnościami, z którymi przyjdzie nam się uporać. Nie mam też najmniejszego zamiaru egzaminować was na okoliczność przypinania zielonej wstążeczki, tak modnej ostatnimi miesiącami. Czy zmotywował was do tego głos moich ulubionych, zielonych aktywistów, zawsze gotowych do rozmowy o niesprawiedliwościach jakie spotkają naszą matkę naturę, czy stado rodzimych celebrytów na rozdaniu którychś tam nagród.

Zastanówmy się, czy jeśli już ktoś zdecyduje się na tak chwalebny styl życia musi od razu przeprowadzić się do kraju o większej wyrozumiałości dla takich idealistów. Czy polski „etyczny” powinien przerzucić się na jutowe worki zamiast ciuchów, bo to jest najbardziej organiczne z materiałów dostępnych na polskim rynku?
Na rozgrzewkę przykład.
W połowie wakacji, wielka międzynarodowa sieciówka, która wciąż dla wielu polek i polaków oznacza szczyt wyrafinowania, wprowadziła kilka ciuchów z bawełny organicznej. Chodzi oczywiście o Ha-end-eM-owe ciuszki. Poznacie je po tym, że dziesięć sztuk „na krzyż” stoi (a może stało) na środku sklepu, w towarzystwie licznych zielonkawych plakatów.

Czy to już powód do świętowania i szaleńczego biegu do sklepu? Jeśli stałyście się „etyczne” na początku tego tekstu możecie nie wiedzieć, że H&M jest jednym z ostatnich miejsc gdzie powinniście kupować. Nie dość, że w większości sprzedawane są tam ubrania ze sztucznych tkanin, które w żadnym wypadku nie przysługują się środowisku, to H&M do tej pory nie wypowiedział się na temat swojej polityki (tzw moral code), a jego działania w sferze CSR (Corporate Social Responsibility) są głownie marketingowe.

Ktoś by powiedział: H&M to czyste zło! No ale jak mogą kolaborować z szatanem i promować organiczne ciuchy? Może to kolejne działanie marketingowe, mając na celu uciszenie głosów radykałów nawołujących do bojkotowania H&M, a może ktoś w końcu pomyślał, że można ekologicznej. Marketing czy ideologia? Życie pełne jest dylematów :).

Redakcja poleca

REKLAMA