Filip Chajzer lubi październik - felieton o jesieni

Chory mężczyzna jesienią stoi w oknie, pada deszcz - rysunek fot. Fotolia
Lubię październik. To bardzo niedoceniany miesiąc. Teoretycznie nic istotnego nie dzieje się w październiku. Można na przykład pójść do sklepu z militariami i walnąć sobie w łeb ze śrutu. Na "dzień dobry" jesiennej depresji.
Filip Chajzer / 05.10.2016 10:28
Chory mężczyzna jesienią stoi w oknie, pada deszcz - rysunek fot. Fotolia

Oczywiście skuteczniej byłoby prawdziwą amunicją, ale to trzeba mieć pozwolenie, więc wariant najłatwiejszy to lufa w barze, też w głowę, ale doustnie. Ja jednak jako jednostka wrażliwa uwielbiam październik za jego nieoczywiste piękno.

Październik, chociaż nie ma tak euforycznych motywów jak: początek wakacji, dzień dziecka, prezenty spod zamordowanego drzewa, sylwestrowa libacja, ferie i inne miłe rzeczy, które mogą człowieka spotkać w pozostałych miesiącach - mimo wszystko da się lubić.

W żadnym innym miesiącu powietrze nie pachnie tak wspaniale. Liście, wiatr, deszcz i często dym to genialna kombinacja. Gdyby ktoś umiał stworzyć z tej mieszanki perfumy, używałbym ich cały rok.

Ba! Sprawdziłem w google translator i to nawet dobrze brzmi po francusku... Zmysłowy październik, czyli... 
Octobre sensuelle. Z Francji w październiku dobrze też wchodzi wino. Szczególnie w ogrodzie, kiedy patrzysz na drzewa mieniące się złotem i pomarańczą.

Oczywiście nie robisz tego już w klapkach i T-shircie jak jeszcze miesiąc temu, ale przyzwolenie termiczne na założenie czegoś więcej też nie jest złe. W końcu bezkarnie można olać dyktat zagłodzonych celebrytek od fitnessu, których odsłonięte brzuchy zamiast motywować do przebiegnięcia 30 kilometrów wywołują frustrację, depresję, a w konsekwencji jeszcze większy zysk fioletowej korporacji z krową w logo. Koniec. Teraz i tak nikt nie będzie paradować z odsłoniętym bębnem bo jest zimno, a do wakacji jeszcze tyle czasu. Można wyluzować.
Można też planować, np. budżety. Tylko nie takie korpo, których i tak nie wydacie, a potem na szybko będzie trzeba urządzać wyjazdy firmowe i eventy z Krzysiem Ibiszem, Filipem Chajzerem czy innym Olivierem Janiakiem na scenie tak, żeby nie wyszyło, że jesteście pierdoły i w kolejnym roku wam utną, skoro nie umiecie wydać. (Najlepiej oczywiście brać Chajzera). Mówię o sytuacji październikowo-domowej.

Październik miesiącem oszczędzania - głosiło słynne PRL-owskie hasło. Ówcześni PR-owcy z PKO czyli Powszechnej Kasy Oszczędności właśnie w ten sposób zachęcali ludzi do oszczędzania kasy na książeczkach oszczędnościowych. Kto nie pamięta to sobie wygoogla.
Właśnie! Jest już Google, mamy paszporty, chociaż i bez nich możemy polecieć na wakacje do Hiszpanii, nie ma książeczek oszczędnościowych, wojskowych zresztą też, nie ma PRL u, a problem oszczędzania został. Chwała wszystkim cwaniakom i rekinom domowej finansjery, którzy oszczędzać potrafią. Oczywiście są też znani mistrzowie fachu oddający używane foteliki samochodowe do supermarketu albo kumple, którzy zawsze akurat wtedy kiedy kończycie trzecie piwo i zbieracie się na chatę obmacują się gwałtownie i obwieszczają z teatralną rozpaczą, że zapomnieli portfela. Tylko czemu trzeci raz w tygodniu?

Tymczasem cele są jasne. Ferie, wakacje, nowa fura, bo stara już się sypie, remont łazienki (bo nawet ta na Statoilu, w której byłaś na siku między tankowaniem a płaceniem jest już ładniejsza od twojej) i do tego setki innych masthewów.

Jak więc oszczędzać? Niestety nie mam zielonego pojęcia. Stosuję metodę prokrastynacyjną. Jest beznadziejna i jej nie polecam. W wielkim skrócie - zawsze płacę kartą, a potem boję się wchodzić na konto. Autentycznie odczuwam lęk z powodu pożogi jaką potencjalnie tam zastanę. Niestety słowa „potencjalnie” używam zupełnie bez sensu, bo realna pożoga jest zawsze i tak większa od tej, której się spodziewałem.

I tu z pomocą przychodzi październik. Nie ma na co za szczególnie wydawać kasy. Porobić opłaty, kupić karton wina i się zaszyć. Szalik, czapka i kurtka z puchem leży już w szafie, a i tak na żadną ściankę się nie wybierasz, więc po co ci z tego sezonu. Zresztą ścianki to straszna wiocha.

Jedyny sezon, jaki dotyczy normalnych ludzi to ten na syczenie spod gila – osz k_r_a jak zimno!!! Dzieje się to zazwyczaj w połowie miesiąca, kiedy październik staje się już piździernikiem. Zresztą, KEEP CALM AND ENJOY YOUR WINE.

Ważne daty w październiku:

  • 9 października: Światowy Dzień Poczty
  • 15 października: Międzynarodowy Dzień Kobiet Wiejskich oraz Światowy dzień mycia rąk
  • 29/30 października: zmiana z czasu letniego na zimowy

Lubicie poczucie humoru Filipa Chajzera? Przeczytajcie więcej jego popisowych kawałków!
 

Redakcja poleca

REKLAMA