Dziecko jako ekspert w sprawach żywienia

Z roku na rok wzrasta liczba dzieci z nadwagą i otyłością. To nie rokuje dobrze na ich zdrowie w przyszłości, ponieważ dobrze wiemy, że otyłość pośrednio przyczynia się do powstania chorób tj., cukrzyca, miażdżyca, choroby krążenia czy nadciśnienie tętnicze.
/ 24.09.2011 09:42

Z roku na rok wzrasta liczba dzieci z nadwagą i otyłością. To nie rokuje dobrze na ich zdrowie w przyszłości, ponieważ dobrze wiemy, że otyłość pośrednio przyczynia się do powstania chorób tj., cukrzyca, miażdżyca, choroby krążenia czy nadciśnienie tętnicze.

Warto zatem zapobiegać otyłości zawczasu, póki nie powstały jeszcze pod skórą komórki tłuszczowe. Niestety to, co obserwuje się dookoła nie napawa optymizmem. Konkretnie mam na myśli podejście niektórych rodziców i dziadków do tematu żywienia dzieci…

Jedz i rośnij!
W tym miejscu będę bezlitosna i postawię pytanie: jaki jest sposób na wyhodowanie sobie w domu „małego grubaska”? Metoda jest bardzo prosta: zmuszaj go do jedzenia albo przyzwyczajaj do niewłaściwych praktyk. Owszem są przypadki dzieci, które od samego urodzenia mają wilczy apetyt. Jest to dość często związane z dietą matki w ciąży oraz genetyką. Zdecydowana jednak większość rodziców czy dziadków sama doprowadza do tego, że ich dzieci w pewnym momencie życia nie mogą wyjść z kuchni. Zjadają za dwóch, bo tak zostały nauczone. Wszystko w myśl zasady: przecież lubią słodycze i wizyty w McDonaldzie. Jak moglibyśmy im odmówić?
No niestety, za takie praktyki zapłacą w przyszłości dzieci. Zatem pamiętajmy, że to wcale nie dla ich dobra, a raczej dla zagłuszenia naszych sumień.

Dziecko samo wie najlepiej
Zastanawiałam się kiedyś, co by było, gdyby zostawić małym dzieciom całkowitą swobodę w kwestii odżywiania. Doszłam do wniosku, że miałyby przez to dowolność w przyjmowaniu pokarmów, i co więcej, mogłyby słuchać własnych potrzeb i tego, co mówią ich organizmy. Nikt by się w to nie wtrącał, dzieci jadłyby tyle, ile chcą i ile rzeczywiście potrzebują. Bo dzieci, proszę mi wierzyć, wiedzą najlepiej, ile powinny jeść. Dlatego są z natury szczupłe. To my dorośli nie potrafimy się odżywiać. To my mamy zaburzenia w organizmach na tle żywieniowym. To my się objadamy, kiedy tylko jest ku temu okazja, a często nawet nie potrzebujemy okazji, by sobie „dogodzić”. I to my nie umiemy kontrolować uczucia głodu i sytości.
Wiele osób całkowicie się w tym pogubiło, przez co ich organizmy są już tak rozchwiane pod tym względem, że żadna „dieta” ich zdaniem na nich nie działa…

Przypomnijmy sobie nasze czasy wczesnego dzieciństwa. Czy skupialiśmy się na jedzeniu? Czy może raczej rodzice nie mogli się nas doprosić do stołu na kolację czy obiad? Nie było tak?
Nie przywiązywaliśmy wagi do jedzenia, bo nasze życie nie kręciło się w koło tematu jedzenia. Woleliśmy się bawić, biegać po podwórku i robić wiele innych przyjemniejszych wówczas rzeczy, niż zadowalać się jedzeniem. Przynajmniej większość z nas ma takie wspomnienia…
Teraz jest inaczej. Teraz stale obmyślamy plan, co by tu zrobić na deser, co dla gości, co na święta, co wziąć na grilla, co zjeść na imprezie itd. Trudno powiedzieć, czy to tak do końca źle, bo przecież jedzenie jest względnie ważne. Jednak my Polacy umiemy przesadzać. I to dziś jest główny powód naszych problemów ze zdrowiem i zbędną tkanką tłuszczową.

Kilka zasad do przestrzegania i mniej problemów

Warto zwrócić uwagę na najbardziej istotne zasady żywienia dzieci:

  • Przyzwyczajajmy dzieci do picia niesłodzonej herbaty i unikajmy dosładzania wszelkich napojów

Dlaczego to takie ważne? Cukier sprzyja próchnicy u dzieci i przyczynia się do nadprogramowych kilogramów. Mało tego, trudno się odzwyczaić od cukru, gdyż on tak samo uzależnia jak nikotyna czy kawa. Dlatego lepiej nie ryzykować. Małe dzieci nie potrzebują dosładzać, bo to rodzice uczą ich słodzenia. Stąd mamy złudne wrażenie, że dziecko lubi słodkie.

  • Nie poganiajmy dzieci przy jedzeniu, nauczmy je przeżuwać każdy kęs

Jedzenie na wyścigi to nienajlepszy pomysł i pierwszy krok do niestrawności i wrzodów żołądka. Dziecko powinno jeść w swoim własnym tempie. Rozumiem, że posiłki dziecka to często droga przez mękę, ale warto się poświęcić i uzbroić w cierpliwość.

  • Nie nagradzajmy jedzeniem za dobre zachowanie

Za dobre zachowanie nie ma nagród. Zachowanie to zachowanie. Czasem jest poprawne, czasem nie. Nie uczmy dzieci skojarzeń typu: posprzątanie zabawek = słodki batonik. To niczego dobrego nie wnosi do życia, wręcz przeciwnie, uczy dziecko interesownej postawy do życia: coś za coś.

  • Na spacerze nie woźmy dzieci cały czas w wózku, dajmy im trochę pochodzić

Niech uczą się ruszać, wdrażajmy do ruchu, nie wyręczajmy w codziennych obowiązkach. Ręce są po to, by ich używać, a nogi po to, by się przemieszczać. Z braku ruchu wynikają w przyszłości jedynie problemy.

  • Przyjrzyjmy się przekąskom pochłanianym przez dzieci

Kiedy dzieci są starsze, jedzą to, co jest w domu: słodycze przechowywane w szafkach, colę i parówki. Planujmy zatem zakupy i ograniczajmy dostęp do niezdrowych produktów.

  • Nie wpychajmy jedzenia na siłę

Tego nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Im mniej zje, tym może i lepiej. Udowodniono, że zdecydowanie lepiej jest, gdy człowiek cierpi na niedostatek pożywienia, niż na jego nadmiar.

Bardzo ważne są przyzwyczajenia dietetyczne całej rodziny. Łatwiej jest dziecku zachować dyscyplinę w diecie, jeśli ma wsparcie ze strony pozostałych jej członków.

Ewelina Wieczorek
www.epicentrumzdrowia.pl

Redakcja poleca

REKLAMA