Ciągłe zmiany w domu

wnętrze, ludzie mieszkają, dom fot. Michał Skorupski
Jedni twierdzą, że dom powinien starzeć się z właścicielami, nabierać z wiekiem szlachetnej patyny. Ale Maciej i Anna są odmiennego zdania. Mówią, że ich dom w podwarszawskim Milanówku musi się zmieniać, by dalej żyć.
/ 28.07.2011 06:33
wnętrze, ludzie mieszkają, dom fot. Michał Skorupski
"Dom jest dla człowieka częścią jego istoty" – mawiał Stefan Żeromski, który kiedyś był częstym gościem Milanówka. Tutaj, 30 km od Warszawy, znaleźli swoje miejsce do życia Anna i Maciej. – Najpierw mieszkaliśmy u rodziców żony. Kiedy urodziła nam się córka, chcieliśmy zaadaptować strych na mieszkanie, ale baliśmy się, że konstrukcja domu tego nie wytrzyma. Dlatego podjęliśmy decyzję, że wybudujemy własny dom – opowiada Maciej.

To było w latach 80. czasy były trudne, nie można było zdobyć nawet cegieł, wszystko załatwiało się po znajomości. Pomogły im siostry z pobliskiego klasztoru, a budową zajął się pan Szczepan. Robił wszystko sam, chociaż miał wtedy 70 lat! Praktycznie od początku do końca dom jest jego dziełem. Kładł cegły uważnie i z wielką  precyzją. Trwało to bardzo długo, ale właściciele nie żałują. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.

Maciej dużo rzeczy zaprojektował w domu sam, na przykład zabudowę części antresoli nad salonem.
– Kiedy córki były małe, przechodziły ze swojego pokoju do łazienki. Postanowiłem przesłonić tę część, budując rodzaj szybu z matowego szkła, żeby nie czuły się skrępowane, kiedy my przyjmowaliśmy gości. Dzisiaj taki szklany kubik wydaje się bardzo na czasie.

Po 10 latach zachciało im się zmian. – Jesteśmy pogodni, otwarci na nowe trendy, optymistyczni. Stagnacja nie leży w naszej naturze – tłumaczy Maciej. Dlatego osiem lat temu zapadła decyzja o ponownej przebudowie domu. – Córki mają własne rodziny, wyprowadziły się i 300 m² chyba nam wystarczy – dodaje. Powierzchnia mieszkalna zwiększyła się przez zabudowanie tarasu i balkonu, z którego powstała garderoba. Dwie ściany zostały całkowicie przeszklone. – To było marzenie żony, dom stał się optycznie większy, lżejszy i jaśniejszy. Przeszklone powierzchnie wpuszczają do środka mnóstwo dziennego światła. Problem jest tylko zimą, trzeba bardziej podkręcać ogrzewanie – śmieje się Maciej. Dodatkowym źródłem ciepła w salonie jest kominek, własnoręcznie zbudowany przez gospodarza. Kiedyś był niewielki, tradycyjny z dębową belą, ale Maciej zabudował go płytami gipsowymi, żeby miał bardziej minimalistyczną formę pasującą do nowoczesnego wnętrza. A wnętrze jest neutralne, prawie jak galeria. Właścicielka lubi sztukę, zgromadziła nawet niewielką kolekcję dzieł Jana Młodożeńca. Neutralność zapewniają gładka podłoga z polerowanego gresu, do złudzenia przypominająca trawertyn, białe ściany i proste meble w jasnej tapicerce. Żadnych wzorzystych zasłon ani bogatych kształtów.

Kontynuacją dużego salonu jest ogród, duma gospodarzy. Stare drzewa pamiętają jeszcze lata 40., kiedy do Milanówka przyjeżdżał Leon Schiller. Ale są też nowe rośliny i krzewy, między innymi lawenda, która wspaniale przyjęła się w tutejszym klimacie. – Kiedyś w Warszawie mieliśmy kwiaciarnię. Pielęgnacja ogrodu sprawia mi wielką radość, większość rzeczy robię w nim sam – zapewnia Maciej. Również basen powstał według jego pomysłu. Niedawno trzeba było wydzielić płytszą strefę, bo urodziły się wnuczki. Lubią pluskać się w wodzie, a potem wygrzewać na kamieniach.

tekst: Joanna Kornecka  
stylizacja: Luiza Madrak
zdjęcia: Michał Skorupski

Redakcja poleca

REKLAMA