Panowie wypoczywali na kanapie, a panie rywalizowały na parkiecie. Tańczyły zmysłową rumbę i radosnego quickstepa. Która z nich straciła szansę na Kryształową Kulę?
Niedzielne show rozpoczął swoim występem Lou Bega. W otoczeniu pięknych tancerek wykonał utwór podobny do wszystkich poprzednich. Cały Bega. Od czasu „Mambo No. 5” nie poczynił żadnych muzycznych postępów, a ludzie go kochają.
Zacznijmy może od quickstepa. Na pierwszy ogień poszli Marysia Niklińska i Tomasz Barański. Zatańczyli pięknego, energetycznego, acz z technicznego punktu widzenia niepoprawnego quickstepa. Ani trochę nie przeszkadzało to Beacie Tyszkiewicz, ponieważ Niklińska przypominała jej w tańcu czekoladowy wafelek, którego chciałoby się schrupać. Albo Iwona Pavlović jest na diecie, albo nie lubi wafelków, bo quickstepa Marysi i Tomasza oceniła na 5, podobnie zresztą jak Piotr Galiński. Suma punktów 27 i niskie poparcie ze strony publiczności sprawiło, że para trafiła do zagrożonej strefy. Zdecydowanie lepiej z quickstepem poradzili sobie Monika Pyrek i Robert Rowiński. Do bardziej skocznej wersji „Lemon tree” przygotowali naprawdę zabawną choreografię. Jak ujął to Zbigniew Wodecki, para zatańczyła „z taką łatwością jak zagrała orkiestra, z taką lekkością z jaką Beata Tyszkiewicz opisze ten taniec w ‘Tele tygodniu’ i z takim wdziękiem z jakim Iwona Pavlović będzie wytykać błędy”. A tu psikus, bo Czarnej Mambie podobało się i to bardzo. Toteż z niespotykanym wdziękiem wychwalała Monikę Pyrek – jej lekkość, rytmiczność i poradzenie sobie z trudną choreografią. 35 – tyle punktów wytańczyła mistrzyni Polski w skoku o tyczce!
Słynna niania w filmiku poprzedzającym quickstepa dosyć skromnie oceniała swoje taneczne umiejętności. Toteż jakie wielkie było zdumienie jury, gdy Dorota Zawadzka i Cezary Olszewski zawładnęli parkietem w iście królewskim stylu. Dorota odjęła sobie tańcem jakieś dwadzieścia lat. Promieniała. Brawurowo, lekko na podeszwach wykonała szereg skakanek. „Masa niewymuszonego wdzięku i kobiecości” skwitował ten występ Zbigniew Wodecki. 32 punkty to niezły wynik biorąc pod uwagę, że to pierwszy ich taniec w programie. Gwiazdą, czy raczej mega gwiazdą wieczoru była Edyta Górniak. To jej występu wszyscy oczekiwali z zapartym tchem. Edyta była wisienką na torcie. Wystąpiła jako ostatnia i powaliła jury na kolana. Nie obyło się bez kokieterii. Iwona Pavlović i Beata Tyszkiewicz dały jasno do zrozumienia, kto jest jedyną i prawdziwą gwiazdą tej edycji „Tańca z gwiazdami”. Edyta zatańczyła lekko, delikatnie, ładnie i przyjemnie, i gdyby nie kontuzja kolana na pewno wytańczyłaby maksymalną ilość punktów. Razem z Janem Klimentem musiała zadowolić się trochę niższymi notami. W sumie para otrzymała 34 punkty. Zajęła trzecie miejsce w klasyfikacji jury. Zdaniem publiczności byli najlepszą parą wieczoru.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o taniec na przyzwoitym poziomie. Panie zdecydowanie gorzej poradziły sobie z rumbą. Było nudno, nudno i jeszcze raz nudno, aż w końcu na parkiecie pojawiła się zmysłowa Patrycja Kazadi. Aktorka wraz z Łukaszem Czarneckim zdaniem jury zatańczyła najlepiej tego wieczoru. Para zdobyła 38 punktów. Dlaczego? Bo Patrycja odpowiednio ruszała biodrami, bo miała mocno osadzone w parkiecie nogi i okraszyła rumbę dużą dawką seksapilu. „I love you” – wyznała Patrycji zachwycona Iwona Pavlović. Nic dziwnego, to była w końcu jedyna warta obejrzenia rumba w tym odcinku. Cieniusieńko poradziły sobie z nią Anna Kalata i Agnieszka Jaskółka. Była pani minister dobrze oddała charakter tańca, lecz... źle rozłożona energia, miękkie nogi, brak poczucia rytmu oraz brak nogi wbitej w parkiet sprawiły, że razem z Krzysztofem Hulbojem wytańczyła zaledwie 20 punktów. Ciut lepiej poradziła sobie z rumbą Agnieszka Jaskółka. Razem z Rafałem Maserakiem otrzymała za swój taniec 23 punkty. Jury uznało, że w rumbie tej było za mało było rumby. Piotr Galiński bał się, że Agnieszka tańcząc sama wywali się na parkiet niczym kłoda. Choć nie byli najgorsi, musieli opuścić program.
Zanim doszło do ogłoszenia wyników na parkiecie pojawili się panowie. Ach tak sobie swingowali i wprawiali w zachwyt jurorów. Czy to świetnym tańcem jak Andrzej Deskur i Paweł Staliński, czy poruszaniem się pod prąd jak Andrzej Gołota. Było miło i bezstresowo, bo to w końcu nie oni tym razem rywalizowali na parkiecie.
Fot. MWmedia