Zamiana Grażyny Wolszczak

Grażyna Wolszczak fot. ZOOM
W nowym filmie Grażyna Wolszczak zamienia się w... faceta. A w życiu? Z samotnej matki w zakochaną kobietę. Z nieznanej aktorki w gwiazdę. Jakie życiowe role na nią czekają?
/ 09.04.2009 10:40
Grażyna Wolszczak fot. ZOOM
Czy karierę można zrobić po czterdziestce? Grażyna Wolszczak (51) jest tego doskonałym przykładem. Widzowie poznali ją dopiero osiem lat temu dzięki roli czarownicy Yennefer w „Wiedźminie”. W życiu, podobnie jak grana przez nią Judyta z „Ja wam pokażę!”, potrafi odważnie brać sprawy w swoje ręce. Jej motto: we wszystkim zachować równowagę. Opanowana, ciepła i... piękna. Trudno uwierzyć, że skończyła 50 lat.

Kiedy niemieccy przedstawiciele marki Astor zobaczyli reklamę z Grażyną Wolszczak, jęknęli z podziwem: „To druga Monica Bellucci”. I zdecydowali, że to polska aktorka – a nie światowa modelka – będzie ich reklamować w Niemczech. Ostatnio Grażyna postanowiła udowodnić, że oprócz kobiecości ma w sobie dużo... testosteronu. Na szczęście tylko na ekranie! A „Party” zdradziła, jak męska jest w życiu.

– Jak to jest być facetem?
Grażyna Wolszczak:
Nie wiem, ale przygotowując się do swojej ostatniej roli w filmie „Zamiana” musiałam to sobie wyobrazić. Było bardzo zabawnie.

– Trudno jest kobiecie wcielić się w mężczyznę?
Grażyna Wolszczak:
Nie. Poza tym grałam raczej  męską kobietę niż faceta. Ten film to satyra na zacierające się różnice między mężczyznami a kobietami. Dziś faceci stają się coraz bardziej wrażliwi i nikt już im nie wmawia, że mężczyzna nie płacze. Chodzą na manikiur, depilują się i nikogo to nie dziwi. Natomiast kobiety stają się coraz bardziej zdecydowane i dokładnie wiedzą, czego chcą. Moja filmowa pani prezydentowa taka właśnie się staje. Z kury domowej absolutnie podporządkowanej mężowi zmienia się w stanowczą, niezależną, robiącą karierę polityczną kobietę. A że to komedia, te męskie cechy pojawiają się nie tylko w charakterze i zachowaniu...

– Była Pani czarodziejką w „Wiedźminie”, szaloną czterdziestolatką w „Ja wam pokażę!”, teraz – prezydentową. Którą z tych ról wspomina Pani najlepiej?
Grażyna Wolszczak:
Zdecydowanie tę ostatnią. Właściwie wszystko w „Zamianie” odpowiadało mojemu gustowi: poczucie humoru, obsada, reżyser... Cała filmowa ekipa, absolutnie wszyscy wiedzieliśmy, do czego zmierzamy, i rozumieliśmy się bez słów. Po prostu układ idealny!  

– No i scenariusz do „Zamiany” został napisany specjalnie dla Pani...
Grażyna Wolszczak:
Czarek (Harasimowicz – przyp. red.) zaadaptował swoją powieść „Nieoczekiwana zmiana płci” dla mnie, można powiedzieć... na pocieszenie. Miałam grać Judytę w serialu „Ja wam pokażę!”, a w ostatniej chwili, na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć, została zmieniona obsada i moją rolę dostał ktoś inny! No i właśnie wtedy Czarek powiedział: „Kochanie, nie martw się, ja dla ciebie napiszę scenariusz”.

– Nie może Pani narzekać na brak popularności. Ale przecież nie zawsze tak było...
Grażyna Wolszczak:
W mojej karierze były dwa przełomowe momenty. Pierwszy – gdy zagrałam w filmie Krzysztofa Krauzego „Gry uliczne”. Wtedy przestałam być anonimowa dla filmowców. A drugi – cztery lata później, kiedy po „Wiedźminie” zaczęto mnie rozpoznawać na ulicy. Chociaż wcale mi nie przeszkadzało, gdy wcześniej mało kto wiedział, że jestem aktorką.


– Myślała Pani kiedykolwiek o zmianie zawodu?
Grażyna Wolszczak:
Zdarzyło mi się zastanawiać, czy to, co robię, ma sens. Myślałam sobie w takich momentach, że może lepiej byłoby robić coś bardziej pożytecznego, coś dla ludzi, a nie dla siebie... Bo aktor jest taki skoncentrowany na sobie. Ale przecież moja praca dostarcza ludziom, widzom wzruszeń, rozrywki, czasem skłania do myślenia. Więc już nie mam takich dylematów.

– W „Zamianie” przejmuje Pani obowiązki męża. A jak wygląda podział zajęć u Pani w domu?
Grażyna Wolszczak:
Jestem wielką zwolenniczką równouprawnienia i partnerstwa. Dzielimy się więc obowiązkami tak, żeby było sprawiedliwie. Czarek wziął na siebie gotowanie, bo ja w kuchni nie czuję się najlepiej. Ja za to prasuję i robię zakupy. A sprząta nasza pani Krysia.

– Jaką jesteście rodziną? Wszystko robicie razem?
Grażyna Wolszczak:
Nie, każde z nas ma swoje bardzo absorbujące sprawy zawodowe, więc spotykamy się dopiero w domu. No i prowadzimy wspólne życie towarzyskie.

– W show-biznesie rzadko kiedy można spotkać tak dobraną parę. Próbowałem znaleźć coś o Was na plotkarskich portalach i... pudło.
Grażyna Wolszczak:
Po prostu nic szokującego nie dzieje się w naszym życiu. Nie upijam się, nie tańczę na stole, więc media nie mają czego krytykować. No i jesteśmy razem już osiem lat, dawno więc skończyły się spekulacje, czy nasz związek przetrwa.

– Ale życie na planie filmowym sprzyja romansom. Nie jesteście o siebie zazdrośni?
Grażyna Wolszczak:
Bywają przypadki, że mężczyzna żeni się z aktorką i nie radzi sobie z tym, że jego żona całuje się z jakimś obcym na ekranie. Czarek na szczęście też jest aktorem, więc ten problem u nas nie istnieje. On świetnie wie, że aktorstwo to sztuka udawania.

– Jest Pani uznawana za jedną z najpiękniejszych aktorek. Kobiety Pani zazdroszczą?
Grażyna Wolszczak:
Jeśli nawet, to nic o tym nie wiem. Sama z przyjemnością patrzę na piękne kobiety...

– A czy kobiety pytają Panią o rady kosmetyczne?
Grażyna Wolszczak:
Pytają. Ale bywa, że są rozczarowane, bo nie mówię im nic, czego by nie znalazły w rubrykach urodowych kolorowych pism.

– Odniosła Pani sukces, ma u boku kochającego mężczyznę. Czy jest jeszcze coś, o czym marzy Grażyna Wolszczak?
Grażyna Wolszczak:
W życiu nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej. Ale ja pamiętam o tym, że przecież mogłoby być gorzej. I jak dopadają mnie codzienne problemy i nic nie idzie tak, jak by się tego chciało, to przypominam sobie, że w domu wszyscy zdrowi, mam gdzie mieszkać, co jeść i mogę pojechać na wakacje, kiedy chcę! To o co mi chodzi?! Nie ma sensu zamartwiać się tym, czego nie ma.                  

Piotr Kozłowski / Party

Redakcja poleca

REKLAMA