Jakie zdarzenie w Pańskim życiu stało się inspiracją do napisania książki " Sześć sekund"?
Ta książka była inspirowana wieloma prawdziwymi wydarzeniami. Powstała w wyniku splotu niepowiązanych ze sobą scen, dramatów i wydarzeń, których byłem świadkiem, pracując jako reporter. Na przykład pamiętam chwytającą za serce historię matki, poszukującej zaginionego dziecka.
Kiedy byłem w Nigerii, niedługo po zamachach z 11 września widziałem chłopca, który miał na sobie koszulkę z Osamą Bin Ladenem, a w lokalnych wiadomościach mówiono o nim jak o bohaterze. W Etiopii obserwowałem stare kobiety pracujące przy krosnach w slumsach Addis Abeby. Żyły w najbardziej ekstremalnych warunkach na ziemi. W Zatoce Perskiej rozmawiałem z brytyjskimi wolontariuszami na granicy Kuwejtu i Iraku. Widziałem także cmentarzysko czołgów w Kuwejcie, rozmawiałem z kanadyjskimi żołnierzami sił pokojowych o dzieciach, wykorzystywanych przy rozminowywaniu wydm. Nigdy nie zapomnę detektywa wydziału zabójstw z dużego miasta, któremu nierozwikłane śledztwo nie pozwalało myśleć o niczym innym. Pamiętam, jak lata temu papież Jan Paweł II odwiedził miasto, w którym studiowałem. Poszedłem, by go zobaczyć i spotkałem studenta, który żartował, że mógłby dokonać zamachu na papieża.
To wszystko dało mi do myślenia. Co się stanie, jeśli te wszystkie elementy wymieszam i wplotę w fikcyjne wątki, które je połączą? Co się stanie, jeśli zwykli ludzie z różnych stron świata zostaną wplątani w wydarzenia, w których tykający zegar gra bardzo istotną rolę i może zmienić bieg historii?
Czy tytuł książki oznacza liczbę poruszanych wątków?
Nie, tytuł książki oznacza tragedię, która ma się wydarzyć właśnie w sześć sekund. Po występie dla papieża każde dziecko z chóru, w którym śpiewa zaginiony syn jednej z bohaterek książki, ma podejść po kolei do papieża, aby odebrać drobny upominek - różaniec. Ze względu na napięty harmonogram pielgrzymki każde dziecko będzie przy papieżu tylko przez 6 sekund. Nie powiem nic więcej, bo za dużo zdradzę tym, którzy jeszcze nie czytali mojego thrillera.
Historie o zabarwieniu katastroficznym to bardzo popularny i chwytliwy motyw wielu publikacji. Czy Pańska książka ma być przestrogą dla ludzkości?
„Sześć sekund” porusza bardzo aktualny problem terroryzmu. W mojej powieści opisałem atak, jaki może się dziś wydarzyć w każdym czasie i w każdym miejscu. Chciałem pokazać, że w zamach terrorystyczny mogą być uwikłani zwykli ludzie z różnych części świata.
Do jakich emocji próbował się Pan odwołać?
Dla mnie najważniejszymi wątkami, oprócz samego motywu związanego z zamachem terrorystycznym, są historie dwóch matek z różnych światów, które zostały wciągnięte w zdarzenie, nad którym nie mają kontroli. Każda z nich straciła ukochane dziecko i podejmuje desperackie próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości.
Kiedyś akcję budowano za pomocą odpowiedniej tonacji, krótkich zdań, dzisiaj żeby przekonać widza do lektury, trzeba odwołać się do najniższych instynktów i emocji. Czy uważa Pan, że czytelnikiem trzeba „potrząsnąć”, aby zechciał coś przeczytać?
Nie, myślę że zadaniem autora jest pisać w taki sposób, by czytelnik sam chciał przeczytać kolejną stronę. Jako były dziennikarz lubię dojść do sedna historii, nie tracąc czasu.
W jakim kierunku zmierza współczesne czytelnictwo?
Gusty czytelników są bardzo różne. Nie wydaje mi się, by można było wskazać jakiś kierunek, w którym zmierzają.
Czy "Sześć sekund" to kontynuacja którejś z wcześniejszych powieści?
Nie, wręcz przeciwnie. „Sześć sekund” to pierwszy thriller, który nie jest kontynuacją moich wcześniejszych powieści. Po napisaniu ośmiu książek w dwóch seriach, postanowiłem stworzyć thriller, który będzie zupełnie nową, osobną opowieścią. Dla polskich czytelników interesująca może być moja pierwsza, zawierająca pięć książek seria, w której głównym bohaterem jest amerykański detektyw polskiego pochodzenia Walt Sydowski. Zachęcam do zajrzenia na moją oficjalną stronę www.rickmofina.com, gdzie można znaleźć listę wszystkich moich powieści,