Dzieci, które wychowują się poprzez sport, łatwiej radzą sobie w życiu z wszelkimi przeszkodami. Sport uczy komunikacji i współpracy z innymi, uczy radzenia sobie z niepowodzeniem. Nie każdy jest od razu mistrzem. W zawodach udział bierze stu zawodników, lecz tylko jeden wygrywa. A reszta musi sobie z tym poradzić. - Specjalnie dla We Dwoje.pl pani Ewa Włoszczowska, mama słynnej kolarki Mai Włoszczowskiej opowiada o zaletach wynikających z uprawiania sportu oraz radzi innym rodzicom, jak zachęcić dziecko do aktywności ruchowej. Uchyla także rąbka tajemnicy i mówi o blaskach i cieniach bycia mamą słynnej zawodniczki.
Katarzyna Pielech - Łakoma: Sama mam córkę (i też ma na imię Maja) i cieszę się z każdego, nawet najdrobniejszego jej osiągnięcia. A jak się czuje matka, której dziecko osiąga sukces na skalę światową?
Ewa Włoszczowska: Przede wszystkim cieszę się jej szczęściem, jej radość jest również moją radością. Gdy widzę, że jej starania zwieńczone są sukcesem, wiem, że wszystko w życiu jest możliwe, wystarczy tylko chcieć.
Na pewno jest Pani bardzo dumna z córki, ale z drugiej strony pewnie zdarza się Pani o nią martwić? Rajdy rowerowe, w których bierze udział bywają bardzo niebezpieczne. Czy zdarza się, że denerwuje się Pani, czy jest „cała i zdrowa”? A może macie na to jakiś swój patent, np. sygnał telefonu po dojechaniu do mety?
Ewa Włoszczowska: Rzeczywiście, stromych i niebezpiecznych zjazdów jest coraz więcej. Organizatorzy mnożą trudności, bo chcą uatrakcyjnić wyścigi. Generalnie nie mam obaw, nie dopuszczam nawet takich myśli że Mai może się coś stać, natomiast czasami, jak przed wyścigami w Australii, ostrzegam ją, żeby uważała (przyp. Maja miała wypadek – uderzyła głową w kamień). Często oglądam wyścigi, w których Maja bierze udział, lecz jeśli z jakiegoś powodu mnie tam nie ma, to wiem, że tuż po jego ukończeniu otrzymam SMS od Mai z informacją, że wszystko jest w porządku.
Czy zdarzały się momenty, kiedy chciała Pani poradzić córce - „rzuć ten sport i zajmij się czymś spokojniejszym”, np. nauczaniem dzieci matematyki?
Ewa Włoszczowska: Do nauczania matematyki nigdy jej nie namawiałam, nie sądzę by było to jej przeznaczeniem (śmiech). Każdy stwarza sobie własny świat, dzieci nie po to żyją, by realizować marzenia swoich rodziców. Owszem od pewnego momentu trochę żałowałam tego, że ona żyje w tak nierzeczywistym i hermetycznym świecie, w którym obowiązują rygory nieznane innym. Z drugiej strony skoro odczuwa radość życia i zadowolenie, to czy jest sens ubolewać nad tym? Maja poświęciła się dla sportu, oddała jakąś cząstkę swojego życia, żeby zaznać tych kilku chwil, które są esencją życia i jej wielką radością.
A jakie były jej początki? Małe dziewczynki marzą z reguły, by zostać tancerkami, łyżwiarkami, a wyścigi rowerowe zostawiają raczej chłopakom. Nie przeszkadzały jej adidasy zamiast lakierków?
Ewa Włoszczowska: Maja doskonale czuje się zarówno w adidasach jak i w lakierkach. To, że zdecydowanie częściej zakłada obuwie sportowe, to efekt wielu czynników i splotów zdarzeń.
Czy w jakiś sposób pielęgnowała Pani jej zamiłowanie do sportu? Woziła ją Pani na treningi lub zawody, a może stała Pani z boku?
Ewa Włoszczowska: Aktywność sportowa jest częścią mojego życia, a fakt pojawienia się dzieci wiele nie zmienił. Owszem z początku było trochę trudniej, bo w górach trzeba było nosić pociechy na rękach, a na rowerze wozić. Potem z przyjemnością obserwowałam postępy moich dzieci w nauce jazdy na nartach i na rowerze, aż z czasem stały się doskonałymi kompanami najróżnorodniejszych wypraw i wycieczek. Te wspólne zainteresowania stały się w końcu celem życia Mai.
Co poradziłaby Pani rodzicom, chcącym zachęcić dzieci do uprawiania sportu?
Ewa Włoszczowska: Najlepiej jest, jeśli chęć uprawiania sportu przejawiają sami rodzice, w końcu to oni są wzorcem do naśladowania. Obserwuję z zazdrością naszych sąsiadów Czechów, których widuję rodzinnie latem na rowerach, zimą na nartach, ten obrazek po polskiej stronie pojawia się – ale rzadko. Jeśli rodzice mają świadomość tego, że powinni zadbać zarówno o rozwój ducha jak i ciała swoich dzieci, to znajdą w tej chwili mnóstwo możliwości. Jeżeli da się dzieciom możliwość „dotknięcia” wielu tematów, to dziecko samo dokona wyboru dziedziny w której czuje się najlepiej. Zadaniem rodziców jest dostrzeżenie tego – co wcale nie jest takie proste. Trzeba uważności, trzeba wsłuchać się w dziecko. Myślę, że dzieci, które wychowują się poprzez sport łatwiej radzą sobie w życiu z wszelkimi przeszkodami. Sport uczy komunikacji i współpracy z innymi, uczy radzenia sobie z niepowodzeniem. Nie każdy jest od razu mistrzem. W zawodach udział bierze stu zawodników, lecz tylko jeden wygrywa. A reszta musi sobie z tym poradzić.
W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że wręcza czasem fanom Mai koszulki z „Pszczołą Bojową”. Czy to nawiązanie do Pszczółki Mai? To ulubiona postać bajkowa z dzieciństwa Pani córki?
Ewa Włoszczowska: Pszczółka Maja była naszą ulubioną dobranocką i rzeczywiście Pszczoła Bojowa jest nawiązaniem do tamtej wiecznie zadowolonej i uśmiechniętej przyjaciółki wszystkich żywych istot.
Czy chciałaby już Pani, aby córka zwolniła tempo, wyszła za mąż, urodziła dziecko? Pani w jej wieku miała już własną rodzinę?
Ewa Włoszczowska: Czasy bardzo się zmieniły, pokolenie moich dzieci żyje innym rytmem, ma inne cele. Mnie pozostaje życzliwa obserwacja i akceptacja, na wszystko przyjdzie czas.
Czego życzyłaby Pani córce w najbliższym czasie?
Ewa Włoszczowska: W najbliższym czasie życzę Majce oczywiście złota na igrzyskach w Londynie. W tym roku olimpijskie zmagania zobaczę na żywo. Zostałam ambasadorką kampanii Procter & Gamble „Dziękuję Ci, Mamo!”, której ideą jest podziękowanie wszystkim mamom na świecie za trud, jaki włożyły w wychowanie swojego dziecka. Z tej okazji firma P&G zaprosiła mnie na tydzień do Londynu, gdzie będę mogła na żywo oglądać występy Mai i razem z nią celebrować te cenne chwile.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Archiwum domowe Ewy Włoszczowskiej