Wystarczyła jednak jedna rola, aby sytuacja się zmieniła. Po premierze thrillera „Obława” krytycy padli przed nią na kolana. I choć Weronika Rosati nie grała tam głównej roli, to i drugoplanowa wystarczyła, aby Rosati udowodniła, jak niezasłużone było dworowanie sobie z jej aktorskiego talentu. – Po premierze „Obławy” producenci i reżyserzy często sami teraz podchodzą do mnie albo dzwonią i zapewniają, że będą o mnie pamiętać. A to już dużo znaczy. Być może nie będę musiała się już „bić” o przesłuchania w Polsce – mówi w rozmowie z „Party” Weronika. A reżyser „Obławy” Marcin Krzyształowicz dodaje do tego: – Kiedy kompletowałem obsadę filmu, spotkałem się ze zdziwieniem, że decyduję się obsadzić obok tuzów polskiego kina taką „małą stokrotkę”. Jak widać, ta „stokrotka” dorównała największym – ocenia i deklaruje, że chciałby znów pracować z Weroniką. – I mam już na to pomysł! – zapewnia.
Weronika Rosati chyba jednak nie do końca wierzy, że rola w „Obławie” zmieni to, jak jest postrzegana w Polsce. – Po „Pitbullu” było podobnie. Wszyscy się zachwycali, a potem o mnie zapomnieli – przyznaje. Czy dlatego zaledwie tydzień po premierze filmu spakowała walizki i wróciła do Los Angeles?
Jej azyl
Jeszcze rok temu Weronika Rosati śmiała się, że sama już nie wie, gdzie jest jej dom. Marzyła, żeby mieszkać w Paryżu, ale w Los Angeles miała więcej przyjaciół. Za to w Warszawie była jej kochająca rodzina. Ot, i dylemat! W tamtych czasach aktorka „swoim małym domem” nazywała... walizkę, z którą bezustannie podróżowała z miejsca na miejsce. Teraz postanowiła to zmienić! Jej wybór padł na Stany. Myli się jednak ten, kto wierzy w pojawiające się w polskiej prasie plotki, że w Los Angeles Rosati mieszka w pięknej willi z basenem, na którą pieniądze łożą jej rodzice. – To wierutna bzdura! – mówi „Party” Weronika i zdradza, że w Mieście Aniołów wynajmuje skromne mieszkanie typu studio z dala od centrum miasta.– Los Angeles to drogie miejsce, ale dzięki temu nauczyłam się mądrze gospodarować pieniędzmi – tłumaczy aktorka. – Na początku było kilka takich sytuacji, że kupiłam ubrania, poszłam na kilka imprez czy postawiłam znajomym kolację i nagle... moje konto świeciło pustką – wyznaje.
Weronika Rosati nie ma stałego źródła dochodu, dlatego też opracowała system zarządzania pieniędzmi. Swoje gaże dzieli na dwanaście części. Ma jej to dać poczucie, że przynajmniej przez rok bez problemu starczy jej każdego miesiąca na czynsz, opłaty za samochód i jedzenie. A co z przyjemnościami?! Na nie przeznaczone są pieniądze, które aktorka dostaje za swoje felietony dla portalu filmowego Stopklatka. – Każdy od czasu do czasu musi pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa! – śmieje się. Na czym polegają jej małe przyjemności? Weronika jest pasjonatką zdrowego trybu życia, dlatego nie oszczędza na stałej karcie członkowskiej do siłowni ani na zdrowym jedzeniu. Ale na tym nie koniec. Częściej też niż wcześniej spotyka się z ludźmi i pojawia na imprezach. – Kiedyś była samotniczką, ale teraz postanowiła się wyluzować, otworzyć na nowe znajomości – opowiada jej znajoma. Sama Rosati nie uważa jednak, aby dokonała się w niej jakaś diametralna zmiana.
– Jestem taka, jaka byłam. To ludzie nagle zechcieli dostrzec prawdziwą mnie – twierdzi aktorka.
Wrzucam na luz!
Przeprowadzając się na stałe do Los Angeles, Weronika musiała porzucić życie z kalendarzem w ręku. Nigdy nie wie, co czeka ją kolejnego dnia. Często o przesłuchaniu dowiaduje się od swojego agenta na kilka godzin wcześniej. Częścią jej zawodu jest także „bywanie”. Nawet małe role u boku takich sław jak Al Pacino czy Sylvester Stallone sprawiają, że zaczyna się dostawać zaproszenia na hollywoodzkie przyjęcia. – Największe wrażenie zrobiła na mnie impreza w domu Elizabeth Taylor. Do dziś noszę bransoletkę, którą wówczas dostałam – wspomina Weronika. Obecność na salonach aktorka traktuje jako okazję do nawiązania nowych kontaktów, które w Los Angeles są niezwykle ważne. Ulubionym miejscem Rosati jest elitarny klub dla filmowców Soho House, do którego dostają się tylko posiadacze kart członkowskich.Osoby z otoczenia Weroniki zauważają jednak, że mimo sporego grona znajomych aktorka nie wchodzi z nikim w zbyt zażyłe stosunki. – Skupiam się teraz na karierze i nie byłabym w stanie być dla kogoś prawdziwą przyjaciółką – stwierdza. Biorąc pod uwagę, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy swoją premierę będą miały aż trzy filmy z jej udziałem („Bullet to the Head” z Sylvestrem Stallone, „Stand Up Guys” z Alem Pacino i „Battle of the Year: The Dream Team”, w którym Weronika gra obok byłego narzeczonego Rihanny Chrisa Browna oraz gwiazdora serialu „Zagubieni” Josha Hollowaya), trudno się dziwić, że Rosati chce teraz wykorzystać swoje hollywoodzkie pięć minut.
A czy znajdzie czas także i na miłość? – Weronika przeżyła już wiele zawodów miłosnych i na razie skupia się na pracy. Jeśli miłość będzie chciała, sama ją znajdzie! – podsumowuje znajoma aktorki.