Zarzucanie Lady GaGa braku stylu i stosowanie tanich (czytaj negliżowych) sztuczek dla podkręcania szumu wokół siebie jest zwykłą hipokryzją: dzisiaj każdy, kto chce zaistnieć w show-biznesie, musi się pokazać. Żyjemy otoczeni popkulturą, której produktem flagowym jest szokowanie, a w przypadku gwiazd jest to kombinacja zarówno tego, jak wyglądają oraz tego, co robią – także w wolnych i bardziej kompromitujących sławną osobę chwilach od pracy, których uwiecznienia szczególnie chętni są wszędobylscy paparazzi.
Tak naprawdę GaGa szokuje, ale głównie tym, co ma na głowie (a czasem są to naprawdę ciekawe „budowle” z włosów lub gadżety) i co na siebie włoży lub, jak w przypadku sesji dla „Q Magazine”, czego mieć na sobie nie będzie. Nie zobaczymy jej (przynajmniej na to się nie zanosi) w sytuacjach upojenia alkoholowego lub po wciągnięciu nosem „długiej białej ścieżki”, co było standardowym obrazkiem pojawiającym się przy plotkach o Lindsay Lohan, Whitney Houston czy Britney Spears. Ona sama miała jednak opory przed prowokacyjnymi sesjami zdjęciami do czasu, gdy jej chłopak nie namówił jej do zrobienia odważnych zdjęć. Efekty są świetne: piękne, 23-letnie ciało jeszcze nienaruszone skalpelem chirurgii plastycznej jak to zwykle bywa w przemyśle show-biznesowym plus lekka stylizacja na Edwarda Nożycorękiego. Te odważne zdjęcia piosenkarka podsumowała jednak dość - nomen omen - szokująco: Na co dzień nie jestem tak "otwarta" - w życiu prywatnym jestem dość tradycjonalistyczna. Kto by pomyślał...
Mnie podbój Wysp Brytyjskich, na których GaGa jest ostatnio numerem jeden list przebojów (dwie nagrody Brit Awards potwierdzają to najlepiej), w takim stylu bardzo się podoba, a Wam?
Magdalena Mania