Pierwszy raz w życiu Charlotte Casiraghi mogła spędzić wakacje w towarzystwie ukochanego. Jej matka, Karolina z Monako, wyraziła na to zgodę, chociaż wybranek księżniczki, 23-letni Alex Dellal, nie cieszy się najlepszą opinią. Dziennikarze przykleili mu już łatkę kobieciarza i imprezowicza. Wyśledzili, że wcześniej związany był z córką Micka Jaggera Elizabeth i otwarcie deklarował, że nie będzie się spotykał „z byle kim”. Charlotte jednak wydaje się tym nie przejmować. Tym bardziej że nową miłość w pełni akceptuje jej matka.
Czekałam na twój telefon
Rok temu to Pierre, młodszy brat Charlotty, poznał ją z Aleksem, właścicielem londyńskiej galerii 20 Hoxton Square. Choć monakijska księżniczka od razu wpadła mu w oko, długo czekał, zanim zrobił pierwszy krok. W końcu namówiła go do tego siostra Alice, która zdążyła się już zaprzyjaźnić z Charlotte. Księżniczka nie dała Aleksowi kosza. Mało tego, podobno powiedziała mu, że czekała na jego telefon.
Latem tego roku oboje byli już nierozłączni. Alex był najważniejszym gościem na jej 21. urodzinach. Z tej okazji księżniczka zaprosiła przyjaciół na cały sierpień na Ibizę. Potem dziękowała mamie, mówiąc, że to były najwspanialsze urodziny w całym jej życiu. Impreza przygotowana była perfekcyjnie – zaplanowano ją już pół roku temu. Wybrano Ibizę, bo Charlotte i jej przyjaciele tam czują się najlepiej.
Jaka matka, taka córka
Karolina nie po raz pierwszy zrobiła wszystko, by jej córka była szczęśliwa. „Mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Zwierzam się jej ze wszystkiego. Ona jak nikt potrafi mi doradzić”, opowiadała Charlotte w jednym z nielicznych wywiadów, których udzieliła.
Karolina chroniła ją przed kontaktami z prasą, rzadko zabierała na publiczne uroczystości. Widziała w swojej córce siebie sprzed lat. Charlotte też była spokojnym i skrytym dzieckiem. Zamknęła się w sobie jeszcze bardziej po śmierci ojca. Stefano Casiraghi, włoski milioner, zginął na oczach rodziny podczas zawodów motorówek w Monako. Zdruzgotana Karolina po śmierci męża zdecydowała się na opuszczenie monakijskiego pałacu. W Prowansji kupiła duży dom, w którym zamieszkała z dziećmi. Charlotte i jej bracia uczyli się tam w jednej z wiejskich szkół z dala od przepychu wielkiego świata. Do Monako wrócili dopiero kilka lat później. Ale Karolina wciąż zwlekała z pokazaniem swojej córki światu.
Świat o niej słyszy
W 2000 roku w monakijskim pałacu odbył się wielki bal zorganizowany na cześć Charlotte. Księżniczka miała wtedy 14 lat i po raz pierwszy pojawiła się publicznie w wieczorowej sukni. Koronkową kreację zaprojektował dla niej Karl Lagerfeld. „Wyglądała zachwycająco. Nagle okazało się, że w monakijskim pałacu wyrosła prawdziwa piękność”, pisały nazajutrz gazety. „Ona przypomina mi Brigitte Bardot, tak wielką ma klasę. O tej dziewczynie usłyszy cały świat”, mówił Karl Lagerfeld. Od tego czasu minęło siedem lat. Charlotte z atrakcyjnej nastolatki zmieniła się w pewną swojej urody kobietę.
Czuje się już dorosła. Coraz częściej bywa w nocnych klubach, tańczy w dyskotekach. Mimo że prasa rozpisuje się na temat jej stylu życia, Karolina zachowuje spokój. Kiedy ona była w wieku Charlotte, także lubiła się bawić. Tym bardziej że Charlotte w październiku znowu wyjeżdża do Paryża na studia. Do tej pory księżniczka uczyła się w prestiżowej École Normale Supérieure. Teraz rozważa kontynuowanie studiów na Sorbonie. Sprawia wrażenie rozsądnej dziewczyny. Chociaż otrzymała już kilka filmowych propozycji z Hollywood, nie wiąże swego życia z show-biznesem. Jej wielką pasją jest dyplomacja i w tym kierunku chciałaby się dalej kształcić.
Do końca życia
Tak naprawdę jednak księżniczce najbardziej zależy na tym, żeby mieć wspaniałą rodzinę. „Często spotykam się z opinią, że mam cały świat u swych stóp, ale ja wcale się tak nie czuję. Mama nauczyła mnie, jak żyć i że najważniejsze jest, bym zawsze kierowała się sercem, bo tylko wtedy będę szczęśliwa. I o tym chcę pamiętać”. Wygląda na to, że księżniczka bardzo poważnie wzięła sobie do serca rady mamy. „Mówi, że odnalazła prawdziwą miłość – twierdzą jej koleżanki. – Chce być z Aleksem do końca życia”.
Iza Bartosz / Viva