- Wierzę w nas, czas w coś uwierzyć/żyjmy tak, jakby jutra miało nie być – śpiewasz na swojej ostatniej płycie „Esende Mylffon”. „Wierzę w nas”, czyli w kogo?
Bez nazwisk. To był początek pewnej znajomości, działałem pod wpływem emocji, mało myślałem.
– To się nazywa „byłem zakochany”. Teraz „jesteś zakochany” czy „kochasz”?
Nie jestem zakochany i nie kocham. Jestem kawalerem.
– Co to znaczy „kochać”? Kochałeś kiedyś?
Kochałem. „Kochać” to myśleć, że się z kimś będzie przez całe życie, umieć coś poświęcić i z czegoś zrezygnować dla tej osoby.
– Chciałbyś znowu kochać?
Na pewno, chociaż obawiam się, że prawdziwa miłość zdarza się raz. To byłaby dla mnie kara i pokuta.
– Nagrzeszyłeś?
Kilka lat temu zdradziłem kobietę, którą kochałem.
– Żałujesz?
Oczywiście, chociaż potem dowiedziałem się, że ona zrobiła to więcej razy.
– Potrafiłbyś wybaczyć zdradę?
Musiałbym, bo sam to zrobiłem.
– Dlaczego zdradziłeś?
Fala popularności, woda sodowa uderzyła do głowy. Potem sumienie nie dawało mi spokoju, przyznałem się i odszedłem.
– „Cnotliwym pizdkom tak blisko do dziwek”, kolejny cytat z Twojej ostatniej płyty. Skąd Ty to wszystko wiesz?
Podróżuję po Polsce. Obserwuję. Spotkałem dużo dziewczyn stwarzających pozory niedostępności. Niby „wszystko po ślubie”. No właśnie: „niby”.
– Co Cię kręci u kobiet?
Jak ci powiem, że inteligencja, będziesz się śmiała. Ale tak jest. Idę na imprezę z piękną dziewczyną. Wszyscy: „Ale lufa!” Co z tego, jeśli z 98 procentami takich dziewczyn nie pogadasz. Takie mam doświadczenia. Muszę być z kobietą, z którą porozmawiam jak z kumplem. Nie musi być superlufą, tylko buzię żeby miała ładną i oczy. Nie musi być Naomi Campbell.
– Naomi Campbell ładna?
Mnie się podoba tylko Hilary Swank. Do modelek jestem uprzedzony, uroda to nie wszystko. Fajnie wejść na imprezę, gdzie wszyscy zachodzą w głowę: „Co on takiego w sobie ma, że ona z nim jest?!” Przyjemne uczucie, ale po dwóch imprezach już się wstydzisz.
– Pięknej kobiety u boku?!
A jak ona zacznie z kimś rozmawiać?
– Miałeś piękne i mądre kobiety?
Zdarzały się, ale różne rzeczy wychodziły po czasie. Niby jestem tolerancyjny, ale mam słabe strony.
– Zero tolerancji dla...?
Trywialne, ale powiedzenie do mnie „Misiu” dyskwalifikuje.
– Odchodzisz?
Raz się tak zdarzyło. „Miśka” nienawidzę. „Potrzymaj mi torebkę” – też nienawidzę. I jeszcze ręki na karku, jak prowadzę samochód. Ale i tak, nawet zanim to wszystko się pojawi, mam dystans do kobiet.
– Dlaczego?
Żeby się bez sensu nie angażować. Mówię sobie: „Jacku, uszczypnij się”.
– Po co się pilnować?
Żeby uczucia i emocje nie wzięły góry nad rozsądkiem.
– Przecież to piękne dać się ponieść.
Jakaś kontrola musi być.
– Jak kochasz, to ufasz. Po co kontrola?
Jestem jedynakiem. Wychowywałem się sam, bo rodzice dużo pracowali. Mam rozwiniętą sferę prywatności i jestem uczulony, jak ktoś chce ją przekroczyć. Praca, a zaraz po – spotkanie z dziewczyną, bo spotkać trzeba się codziennie. To nie dla mnie. Nie muszę podbijać listy obecności. Mogę się nie spotykać przez dwa tygodnie, wystarczy mi świadomość, że ta osoba jest. I zaufanie. Wyjazdy na koncerty też były problemem. Co tydzień podejrzenia o zdradę. To po co ze sobą być?
– Ja też nie byłabym zachwycona, gdyby mój chłopak powiedział: „Spotkajmy się za dwa tygodnie”.
Trochę przesadziłem, ale dzień przerwy, bo chcę popracować nad muzyką?! Albo założyć słuchawki i pochodzić po centrum Warszawy, bo wtedy przychodzą mi do głowy pomysły?! Tymczasem w jednym, drugim i trzecim związku to samo: nie mam czasu dla siebie. A muszę go mieć.
– 30 lat to dobry wiek dla mężczyzny?
Wiek, w którym tak naprawdę dopiero zaczynam być mężczyzną.
– Co to znaczy „być mężczyzną”?
Jeszcze do końca nie wiem, funkcjonuję jak Piotruś Pan. Jestem dużym dzieckiem, ale miewam przebłyski odpowiedzialności. Zastanawiam się nad przyszłością, z czego będę żył.
– W tych przebłyskach gdzie siebie widzisz za kilka lat? Za granicą najlepsi hiphopowcy opływają w luksusy...
U nas nie ma na to szans, trzeba być realistą.
– Jesteś?
Staram się. Nie będę raperem do końca swoich dni. Kiedyś się wycofam, zrobię miejsce innym. Z drugiej strony mój idol Jay-Z (amerykański multimilioner i hiphopowiec – przyp. red.) odszedł na emeryturę, a właśnie mamy premierę jego płyty.
– Twój idol prowadzi kilka biznesów: kupił drużynę koszykówki, ma własną linię ubrań, wytwórnię filmową...
Do tego będę zmierzał. Chcę uniezależnić swoją muzykę. Wydawać płyty i nie zastanawiać się, czy ktoś je kupi. Pieniądze będę miał z innych biznesów. Płytę mogę rozdać za darmo. Wtedy zarzuty, że się sprzedałem, stracą rację bytu.
– Komentarze „Tede to komercja” bolą?
Śmieszą. Nie jestem w stanie wytłumaczyć ludziom, że nikomu się nie sprzedałem. To walka z wiatrakami.
– Co w takim razie Cię boli?
Głupota. Naprawdę przeżyłem aferę z „taśmami prawdy” (próba przekupstwa posłanki Samoobrony, Renaty Beger, przez polityków PiS-u – przyp. red.). Pół nocy nie spałem, myślałem, że wybuchnie rewolucja. Sytuacja, jak z moim byłym wspólnikiem, który był nieuczciwy i zaprzeczał w żywe oczy. Nie mam na to zgody. „Tato, przecież to wszystko jest nagrane! Dlaczego oni nie powiedzą: »Daliśmy dupy, przepraszamy, winni poniosą konsekwencje?«”, pytałem ojca po aferze z taśmami. Każda partia robi przewały, ale tylko idioci dają się złapać. Ojciec powiedział: „Polacy w 90 procentach nie mają wykształcenia. Politycy mają gdzieś pozostałe 10 procent, bo liczą na poparcie tych 90. Dlatego kłamią prosto w oczy”. Ręce opadają.
– Potrafisz wytknąć komuś kłamstwo?
Potrafię. Za to nie potrafię udawać, że kogoś lubię.
– To dobrze czy źle?
Nie zapraszają mnie już na bankiety. Kilka razy się zdarzyło, ale nie dziękowałem: „Och, ach, jak fajnie, że jesteście”. Ludzi z show-biznesu potraktowałem ozięble, a przecież udawanie jest wpisane w ten świat. To mnie przekreśliło.
– Bankiety Cię nie kręcą?
Kręcą jak oglądanie „Klanu”. Tak żenujące i śmieszne, że mam ucztę. Jak można ludziom wciskać takie głupoty?! Na bankiet chętnie pójdę, żeby się pośmiać. Inni w tym czasie marzą, żeby im zrobić zdjęcie.
– Już wiesz, kto to jest Kasia Cichopek?
(Śmiech).
– „Jestem bardzo popularnym DJ-em i znam wszystkich, ale kto/to jest Kasia Cichopek, ziom?”, rapujesz.
Nagrywając to, już wiedziałem, kim jest, ale chciałem podkreślić śmieszność show-biznesu.
– Niby stronisz od show-biznesu, a śpiewasz: „Mieć hajs, mieć błysk i blask”. To tylko artystyczna kreacja?
To moja postawa.
– Co z tych rzeczy już masz?
Błysk w oku. I czasem blask. Mieć hajs oznacza dla mnie: nie martwić się o zapłacenie ZUS-u i pensji pracownikowi.
– Nie musisz się o to martwić, na wszystko Ci starcza.
Tylko strasznie mnie denerwuje, że cała praca idzie na utrzymanie firmy. Co ja z tego mam? Chyba to, że nie pracuję za 1200 złotych brutto w pełnym wymiarze godzin. Hajs? Mam 11-letnie bmw, które od miesięcy stoi w warsztacie. I 14-letnią toyotę. Jak mnie kiedyś w niej zobaczyli ludzie z podwórka, od razu poszła fama, że wyszedłem z więzienia, jestem dealerem i gangsterem. A wszystko dlatego, że miałem najlepszy samochód w bloku i byłem ogolony na łyso.
– Jesteś sybarytą?
Nie wiem, co to znaczy.
– Sybaryta to ktoś, kto życie je garściami, kocha przyjemności.
Jestem totalnym sybarytą, może dlatego powstał kawałek „Jakby jutra miało nie być”. Palę papierosy i nigdy nie próbowałem rzucić. Wiem, że każdy papieros skraca życie, ale lubię palić. A co, jeśli wjedzie we mnie gość w zielonym tico i zginę na pasach?
– No właśnie, co?
Nie wybaczę sobie, że nie paliłem. Chcę żyć pełnią życia, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Wolę powiedzieć: przeżyłem, spróbowałem. Czasami to oznacza brak rozsądku, podejmowanie decyzji pod wpływem emocji.
– Chyba jednak doroślejesz. Kiedy umawiałam się z Tobą na wywiad, powiedziałeś, że funkcjonujesz od 8. rano. Wcześniej sypiałeś nawet do 17.
Mama budzi mnie codziennie telefonem. Mamy taką umowę od początku roku, czyli od momentu, kiedy szefuję wydawnictwu płytowemu Wielkie Joł.
– Dużo się w Twoim życiu zmieniło?
Kiedyś chodziłem spać o 5. rano, wstawałem o 16. W ciągu dnia kręciłem program dla telewizji VIVA, potem imprezka, w weekend – koncert. Musiałem zejść na ziemię. Początkowo znajomi nie wierzyli, że o 9. jestem w firmie.
– Podoba Ci się to nowe życie?
Podoba, bo lubię szybki efekt działań. Jak z książkami: czytam, kiedy wiem, że mogę skończyć za jednym podejściem. Tak było z „Kodem Leonarda da Vinci” i tak jest z biznesem. Mój były wspólnik zmarnował wiele okazji. Ja nie chcę.
– Ty raczej korzystasz z okazji: Tedefon, czyli Twoja własna, limitowana seria telefonów komórkowych. Zaspokojenie próżności?
Jestem próżny i się tego nie wstydzę. Wchodzę, widzę telefon na półce i się cieszę: „To moje jest!” Oczywiście znajdą się krytycy, ale oni tak naprawdę żałują, że sami na to nie wpadli. Nie przejmuję się komentarzami. Gdybym to brał do siebie, już dawno popełniłbym samobójstwo.
– Czasami jednak to Cię dotyka. Po artykule w „Fakcie” o tym, jak potraktowałeś swoją byłą dziewczynę Magdę Schejbal, powstała piosenka: „I było o »Fakcie« i po »Fakcie«/o fakcie, zapomnij o prawdzie/o mnie i o Magdzie”.
Sposób na wyrażenie emocji. Co mam zrobić? Pozwać ich do sądu?
– Mógłbyś.
Zbieram wszystkie artykuły. Cztery miesiące po pierwszych rewelacjach na ten temat „Fakt” trzeci raz napisał, że „raper Tede rozstał się z Magdą Schejbal”. Zadzwoniłem do pani redaktor i powiedziałem, że w artykule prawdziwa jest tylko interpunkcja. Uspokoiło się. Potem już pytali, czy informacja jest prawdziwa. Na przykład czy to prawda, że mój ojciec, urzędnik państwowy, pomógł mi w karierze? (Ojciec Tedego jest prawnikiem konstytucjonalistą – przyp. red.). Jak?! Wydał mi płytę?! Albo tekst o tym, że woziłem Weronikę Rosati zardzewiałą furgonetką. To był jeep. Pewnie kiedyś trafi się artykuł, który sprawi, że zbiorę te wycinki do kupy i zacznę działać. W końcu mam rodziców prawników.
– Lubisz siebie?
Bardzo. Jestem swoim najlepszym kumplem. Dopóki jestem w porządku wobec siebie, jestem też w porządku wobec innych.
– To działa na kobiety?
Czasami myślę, że jestem dla nich za fajny (śmiech).
– Ale ktoś patrzy na Ciebie i myśli: jak on to robi?!
(Śmiech).
– ...jak on to robi, że w tekstach wyzywa kobiety od zdzir, a w życiu ma takie partnerki, jak Magda Schejbal czy Weronika Rosati?
Nie udaję. Jestem prawdziwy. To działa. Wizerunek, który płynie z tekstów, to nie jestem cały ja. Jeśli ktoś słucha moich płyt, a mnie nie zna, może pomyśleć, że jestem kurwiarzem i zepsutym człowiekiem.
– Kolejny tekst: „Możesz sądzić, że jesteśmy chamy”. Często słyszysz od kobiet: „Myślałam, że jesteś chamem, a ty taki grzeczny”?
Nie tylko od kobiet. Na koncertach, przed występem nie chowam się za sceną. Nie udaję, że jestem lepszy, jestem normalny. Zero gwiazdorskich zapędów. To rusza. Dziewczyny też.
– To też rusza: „Słodka podlotka z dobrego domu/droga maskotka do salonów/uważaj, ciebie też to może spotkać/ziomuś, znam wiele takich lachonów”?
Ostatnio moja była dziewczyna dowiedziała się, że piosenka „Zdziro” jest o niej.
– Czyli o kim?
(Śmiech). „Naprawdę sądzisz, że taka jestem?”, napisała do mnie. O wszystkim dowiedziała się od innej mojej byłej dziewczyny, mimo że nigdy się nie spotkały i mieszkają w innych miastach. Znalazły się przez Internet, dziwna solidarność.
– Nie dziwna, tylko kobieca.
Nie będę wchodził w szczegóły. Dziewczyny czytają „Vivę!” (śmiech). To, o czym piszę, to wycinki rzeczywistości, które chcę opowiedzieć. Możesz pomyśleć, że jestem totalnym chamem, ale tak naprawdę o tych rzeczach można mówić jeszcze wulgarniej. Ludzie są przekonani, że w moich teledyskach zawsze są gołe laski, ale jak proszę o wymienienie trzech tytułów – cisza.
– Rodzicom i babci, która jest Twoją fanką, też nie musisz się tłumaczyć?
Babcia nic nie kuma. Zobaczyła mnie w programie Grzegorza Miecugowa i łzy w oczach: „Słuchałam, jakby to mówił ktoś inny. Takie ciekawe i mądre rzeczy. Jestem z ciebie dumna, wnusiu”.
– A rodzice?
Słuchają tekstów, tata czasami sypnie cytatem. Komentują. Nie mogę im wytłumaczyć, że rapowanie zawsze jest w pierwszej osobie. Myślą, że jestem strasznym egocentrykiem. To poza, chociaż jest w niej dużo prawdy. Hip hop to pierwsza rzecz w życiu, o której mogę powiedzieć: „Jestem w tym zajebisty”. Wcześniej grałem na basie i śpiewałem, chociaż nie umiałem. Tak naprawdę udawałem, że gram, a gościu robił to za mnie za kotarą. Nagle okazuje się, że jestem w czymś dobry, więc o tym rapuję.
– Pytałam już, kto to jest Kasia Cichopek. A kto to jest Weronika Rosati?
Moja była dziewczyna. Bolesne było polowanie na nasze wspólne zdjęcia, teraz paparazzi polują na moją fotę z inną laską!
– Rzuciłeś czy zostałeś rzucony?
Podziękowałem za współpracę.
– To ja dziękuję za rozmowę.
Co za kurtuazyjny koniec. Taki będzie?
Rozmawiała Beata Sadowska/ Viva!