Sandra Bullock: mistrzyni paradoksów

W tym samym roku roku (a ściślej dniu) dostała jednocześnie statuetki Złotej Maliny i Oscara, zyskując miano aktorki „pełnej sprzeczności” i to nie tylko przez otrzymanie tak odmiennych jakościowo statuetek: w tym momencie udowodniła, że jest aktorką, która sprawdza się nie tyko w rolach komediowych, ale i dramatycznych – tych najbardziej cenionych przez Akademię Filmową.
/ 22.04.2010 07:56
W tym samym roku roku (a ściślej dniu) dostała jednocześnie statuetki Złotej Maliny i Oscara, zyskując miano aktorki „pełnej sprzeczności” i to nie tylko przez otrzymanie tak odmiennych jakościowo statuetek: w tym momencie udowodniła, że jest aktorką, która sprawdza się nie tyko w rolach komediowych, ale i dramatycznych – tych najbardziej cenionych przez Akademię Filmową.

Sandra Bullock: mistrzyni paradoksów
weblo.com

Nie da się jednak ukryć, że jest fenomenalnie zabawną i pełną dziewczęcego uroku aktorką, która nawet z kiepskiej roli potrafi zrobić widowisko, od którego ciężko oderwać wzrok. Jednak afera z jej mężem, która wypłynęła kilka dni po rozdaniu nagród na czerwonym dywanie, przyćmiła jak na razie wszystkie jej dotychczasowe filmowe role, a szczególnie tę oscarową z filmu „Wielki Mike. The Blind Side”.

Urodziła się w USA, 26 lipca 1964 roku, w artystycznej rodzinie: matka Niemka, Heigi D. Meyer, była śpiewaczką operową, a ojciec Amerykanin, John W. Bullock, trenerem głosu, całą rodziną przenieśli się jednak na wiele lat do Niemiec. Choć miała genetyczne predyspozycje do pójścia muzyczną drogą rodziców, to jednak fizycznie (z czego do dzisiaj się śmieje) nie wykazywała ani krztyny muzycznego słuchu i wyczucia rytmu, mimo zaangażowania w działalność jednego z norymberskich chórów, w którym udzielała się bardziej aktorsko niż wokalnie. Dzieciństwo, z racji rozjazdowego charakteru pracy rodziców, spędzała  „w drodze”, biorąc udział w występach z matką, z którą zagrała po raz pierwszy w wieku 8 lat. Wtedy właśnie poczuła zew aktorskiego fachu – młodociane wygłupy z siostrą postanowiła przekuć na „profesjonalne udawanie kogoś”.

W 1988 roku, gdy przeniosła się do Nowego Jorku, rozpoczęła studia na college'u, a potem na Uniwersytecie East Carolina w Greenville, łapiąc się różnych fachów, by przeżyć (była m.in. sprzedawczynią w sklepie ze zdrową żywnością, szatniarką czy kelnerką w barze), a w międzyczasie brała udział w kursach organizowanych przez Neighbourhood Playhouse dla początkujących fascynatów aktorstwa. Tuż po ukończeniu edukacji zaczęła wciskać się wszędzie, gdzie mogła zagrać choć minimalną role statysty: jej celem były przedstawienia na Broadwayu, a także niskobudżetowe seriale telewizyjne – oczywiście była wtedy tylko tłem dla pierwszoplanowych aktorów. Została jednak – jak na hollywoodzkie warunki – szybko zauważona przez reżyserów, bowiem już w roku 1987 pojawiła się w filmie „Hangmen”, a w 1990 dostała główną rolę w filmie „Who Shot Patakango?” Petera Brooksa, a gdzieś po drodze była jeszcze rola w telewizyjnym serialu „Pracująca dziewczyna” – to jednak nie był jeszcze przełom, jedynie przedsmak tego, co miało się wydarzyć już za kilka lat. Trzy lata po debiucie u boku Brooksa ponownie pojawiła się w filmie pełnometrażowym, tym razem w remake'u holenderskiego „Zniknięcia”, ale to wciąż nie było „to”. W tym samym jednak roku pojawiła się w filmie s-f „Człowiek demolka” u boku Sylwestra Stallone'a i wtedy się przebiła do świadomości filmowców i widzów, ponieważ film okazał się kasowym hitem, a jej rola młodej, odrobinę roztrzepanej, ale sympatycznej policjantki zapadła w pamięć (choć nie wszystkim: za tę właśnie rolę otrzymała pierwszą nominację do Złotej Maliny). Sandra z marszu dostała propozycję od Jana de Bonta, by zagrała w jego filmie „Speed” u boku kolejnej wschodzącej gwiazdy kina, Keanu Reevesa. Film okazał się strzałem w dziesiątkę jej raczkującej popularności: sensacja połączona z wątkiem miłosnym, brak prawa jazdy kategorii D w CV Bullock i szybki kurs autobusem przed rozpoczęciem zdjęć, a potem równie szybka jazda autostradą – to była mieszanka skazana na sukces. Nie tylko obrazu, ale i grających w nich główne role aktorów, bo zarówno aktorstwo Reevesa i Bullock nabrało niesamowitej prędkości. Po tym jednak filmie Sandra obwieściła, że

Nigdy nie zagram w filmie akcji. Jestem zbyt leniwa. (Filmweb.pl)

(kilka lat później zaś stwierdzi: Miałam już dość. Źle się czułam, odgrywając bezsilne postacie, które są tylko tłem dla kogoś innego. A tylko takie role dostawałam. To było dobre na początek, ale jeśli otrzymuje się osiem czy dziewięć scenariuszy, w których ma się zagrać jedną i tę samą rolę, tylko z innym kataklizmem w tle, należy powiedzieć „nie!” (wywiad dla portalu Rp.pl)

Sandra Bullock: mistrzyni paradoksów
independentcritics.com

i znalazła sobie niszę w komediach romantycznych. W 1995 roku widzowie mogli ją znowu podziwiać na wielkim ekranie w filmie „Ja cię kocham, a ty śpisz” i okazało się, że to jest jej żywioł, w takich rolach czuła się dobrze, a na potwierdzenie tego dostała pierwszą nominację do Złotego Globu. I zaczęła grać – na całego, niemal rok w rok pokazując się co chwila na wielkim ekranie: „Skradzione serca”(1996), „Totalna magia” (1998), „Ulotna nadzieja” (1998), „Podróż przedślubna” (1999), „Dwa tygodnie na miłość” (2002) z Hugh Grantem. Zdarzały jej się także role w melodramatach: w wojennym „Miłość i wojna” (1996), „Dom nad jeziorem” (2006). I choć były to filmy przesycone miłością i nierzadko erotyzmem, to Bullock umiejętnie unikała rozbieranych scen, choć przełamała się w tej kwestii ostatnio, występując w filmie „Narzeczony mimo woli”, w którym zagrała u boku onieśmielająco seksownego Ryana Reynoldsa. Jak sama podsumowuje ten „wybryk”:

Ten moment kiedyś musiał nadejść. Podobno bardzo dobrze odbiło się to na statystykach filmu, jeśli chodzi o oglądalność wśród mężczyzn. Poza tym słyszałam, że branża porno zgarnia prawdziwe miliony, więc doszłam do wniosku, że pokazując trochę swojego nagiego ciałka, uda mi się nieco uszczknąć z tych milionów. To był strzał w dziesiątkę. (Rp.pl)

Swoista miłość do ról komediowych nie powstrzymała jej jednak w ćwiczeniu swojego warsztatu w innych, bardziej „poważnych” obrazach: szczególnie w pamięć zapadł dramat „Czas zabijania” Joela Schumachera z 1996 na podstawie książki Johna Grishama, „Miasto gniewu” (2004 – obraz dostał Oscara w kategorii najlepszy film roku), „Bez skrupułów” (2006). Zdarzały jej się także występy w thrillerach: w technothrillerze „System” (1995), „Śmiertelnej wyliczance” (2002), za którą po raz pierwszy dostała „porządną”, hollywoodzką gażę – 15 milionów dolarów, oraz w „Przeczuciu” (2007). Pojawiając się tak często i w tak różnych gatunkowo filmach zyskała miano pracoholiczki, a ten etap podsumowuje dzisiaj

Wciąż się martwiłam, że jeśli nie będę ciągle nad sobą pracować, wypadnę z obiegu i nigdy do niczego nie dojdę. (Harpersbazaar.com)

Nie musiała się jednak niczego obawiać: w 1997 trafiła na 58. miejsce listy największych gwiazd kina magazynu „Empire”, a świetna filmowa passa trwała mimo otrzymania drugiej nominacji do Złotej Maliny za rolę w „Speed 2” (już bez Keanu Reevesa): w 2000 zagrała w świetnej komedii „Miss Agent” (przygotowała się do roli wzorcowo: przeszła specjalne szkolenie, które prowadzili prawdziwi agenci FBI), w której musiała zmierzyć się ze swoją niezauważalną do tej pory kobiecością, dystansem do własnej figury i... nietkniętym skalpelem ciałem (a także opiniami ludzi na swój temat: Ludzie patrzą na mnie i pewnie myślą: Boże, pobłogosław ją. Wsadzili ją w sukienkę, której najwyraźniej nie może z siebie zdjąć! Harpersbazaar.com). Za tę odważną jak na nią rolę dostała kolejną nominację do Złotego Globu, a kilka lat potem zagrała w sequelu, który także okazał się kasowym hitem. Jeszcze wcześniej, bo w 1996 roku otwiera własną wytwórnię filmową Fortis Films, a sama staje za kamerą właśnie w „Miss Agent”, a także „Charlie cykor” czy „Dwa tygodnie na miłość”, w których oczywiście zagrała również jedną z głównych ról. W międzyczasie stała się bohaterką towarzyskich plotek, które dementowała z właściwym sobie poczuciem humoru:

80 procent tego, co o mnie wypisują, to nieprawda – powtarza w wywiadach. – Lubię się zabawić, poszaleć, ale nigdy nie miałam skłonności do alkoholu i narkotyków. Choć – biorąc pod uwagę moje niemiecko-angielsko-irlandzko-francuskie pochodzenie – powinnam przecież pić jak smok (Rp.pl).

Sandra Bullock: mistrzyni paradoksów
Filmweb.pl

Grunt zaczął jej się jednak wymykać spod nóg, a tak przynajmniej twierdzili krytycy filmowi, którym przyszło ocenić wartość kolejnych filmów z Sandrą w roli głównej. W 2006 roku ponownie spotkała się z Keanu na planie filmowym w „Domie nad jeziorem”, który jakby przeszedł bez echa i oczekiwanych wpływów finansowych, podobnie zresztą jak dreszczowiec „Przeczucie”. Bullock zaszywa się w kącie Hollywood, jakby chcąc przełknąć porażkę w ciszy. Słuch o niej ginie – jednak nie na długo, bowiem już dwa lata później wraca do gry, pokazując się od razu w trzech filmach: w 2009 jest to „Narzeczony mimo woli” (film odniósł – głównie dzięki świetnemu powrotowi do komediowo-romantycznej formy samej Bullock – kasowy sukces, zgarniając w pierwszy weekend wyświetlania w USA 33 miliony dolarów), za rolę w którym otrzymała nominację do nagrody Satelity dla najlepszej aktorki w filmie komediowym, kolejnym „Wielki Mike. The Blind Side” (kolejny sukces – 40 milionów dolarów za pierwszy „dramatyczny” film z aktorką w roli głównej i wielkie zaskoczenie dla niej samej, bo zostaje za tę rolę nominację do Oscara) i w „Wszystko o Stevenie”, który okazał się klapą i przyczynił się do nominacji dla Bullock do Złotej Maliny. Rok 2009 został jednak ogłoszony rokiem Bullock – tak spektakularnego powrotu na plan filmowy po domniemanym zarzuceniu aktorstwa na zawsze nie było w Hollywood od dawna nie tylko pod względem aktorskiego come-backu, ale i kasowych hitów – wszystkie filmy z Sandrą zarobiły w 2009 roku aż 500 milionów USD na sprzedaży biletów. Jednocześnie, w tym szumie medialnym i zwyżkowej popularności, deklaruje, że

Zgram kiedyś w musicalu. Choć nie jestem śpiewaczką. A ludzie nie chcą – jak na złość! – mnie widzieć w musicalu. Nie cierpię ich za to, nie cierpię. Ja znam moje ograniczenia! (uśmiech) Nie zawsze ich za to nienawidzę, ale niestety znam ich od tej strony. (Harpersbazaar.com)

W 2005 roku, w wieku 41 lat wychodzi (czy też, jak sama stwierdza, daje się wreszcie usidlić) za mąż za Jessiego Jamesa, producenta filmowego i konstruktora motocykli, a następnie adoptuje trójkę jego dzieci z poprzedniego związku. Wydaje się być szczęśliwa jak nigdy – wywiady z okresu małżeństwa z Jamesem pełne są pochwał małżonka i uwielbienia dla niego. Kupują posiadłość w Aston, zamieszkują w niej całą rodziną, a Sandra zajmuje się (poza aktorstwem)... montowaniem sedesów, bo jak sama opisuje męża

do dziś nie nauczył się, jak naprawić pralkę czy mikrofalówkę. To jest bardzo podejrzane. Potrafi zreperować wszystko w motorze czy samochodzie, ale tak prosta sprawa jak naprawa urządzeń domowych jakoś mu nie wychodzi. (Rp.pl)

Uzupełniają się jednak pod względem osobowości i życiowych planów. Sandra w międzyczasie chwyta za aparat fotograficzny, ujawniając kolejną pasję, jaką jest robienie (dobrych) zdjęć. I stara się walczyć z „podejrzewaniem” jej o bezpłodność – kto to bowiem widział, czterdziestoparolatka bez własnych dzieci? Czyżby była chora?

Nie musisz urodzić dziecka, by stworzyć rodzinę. My jesteśmy rodziną tzw. rozszerzoną rodziną. Ciężko jest jednak funkcjonować, gdy dookoła wszyscy radzą ci, jak masz żyć. Pamiętam pewną sytuację: rozmawiałam kiedyś podczas jednej z filmowych premier z przyjaciółką, która strasznie cierpiała z powodu tego, że nie mogła zajść w ciążę. Wtedy znienacka podeszła do nas jakaś młoda paniusia i bez żadnego powitania wypaliła: Hej, jestem z magazynu „Star”. Jesteś w ciąży? Wściekła „wsiadłam” na nią i zaczęłam wrzeszczeć, swobodnie przechodząc – tak samo jak ona – na „ty”: A co, gdybym nie mogła mieć dzieci?! Pomyślałaś o tym, jak mogłabym się czuć w takiej sytuacji?! Chciałabym, by ludzie sobie uświadomili, że nikt nie ma prawa wtrącać się w czyjeś życie. Ale oczywiście, nie wiem, co się stanie jutro. Może wrócę dzisiaj do domu i zapragnę mieć dziecko, może się uda, w końcu nie dostałam jeszcze w tym miesiącu okresu. (Harpersbazaar.com)

Sandra Bullock: mistrzyni paradoksów
celebuzz.com

Niecierpiąca wypytywania o swoje życie prywatne i życiowe plany aktorka
rzadko udzielała wywiadów, ciesząc się domowym zaciszem i wpadając w wir pracy. Wewnętrzny spokój, ograniczenie kontaktów z mediami i robienie tego, co lubi i co jest warte statuetki Oscara – wydawało się, że tej sielanki nie jest w stanie nic zniszczyć. Jak to jednak zwykle bywa, coś w takiej sytuacji musi pójść nie tak. Kilka dni po odebraniu antynagrody za rolę „Wszystko o Stevenie” (pojawiając się na rozdaniu Złotych Malin Bullock udowodniła swoją klasę, niesamowite poczucie humoru i dystans, z jakim podchodzi do zagranej kreacji oraz specyficznej statuetki, zresztą – do trzech razy sztuka, jak sama stwierdziła, stojąc przy mikrofonie), a niemal chwilę potem złotego Oscara, w mediach gruchnęła wiadomość o zdradzie Bullock przez Jessiego z aktorką porno. To przyćmiło cały zawodowy i osobisty sukces Sandry, na który pracowała przez tak wiele lat. Na jak długo – tego na razie nie wiadomo, bo sprawa rozwodowa jest w toku, a plotek na temat skandalu przybywa niemal w ciągu geometrycznym, jednak na pewno jest to jedna z większych porażek, jakie mógłby sobie „wymarzyć” amerykański show-biznes. Czy też raczej paradoksów.

Magdalena Mania

Redakcja poleca

REKLAMA