Rozmowa z Jean-Jacquesem Sempé, współtwórcą i rysownikiem "Mikołajka"

Już 4 grudnia „Mikołajek” zagości na polskich ekranach. Zanim jednak udamy się do kin, warto dowiedzieć się nieco więcej o tej, tak popularnej i w naszym kraju, postaci. Skąd wziął się pomysł na przygody grupy szkolnych rozrabiaków, wyjaśnia Jean-Jacques Sempé.
Już 4 grudnia „Mikołajek” zagości na polskich ekranach. Zanim jednak udamy się do kin, warto dowiedzieć się nieco więcej o tej, tak popularnej i w naszym kraju, postaci. Skąd wziął się pomysł na przygody grupy szkolnych rozrabiaków, wyjaśnia Jean-Jacques Sempé.

Rozmowa z Jean-Jacquesem Sempé, współtwórcą i rysownikiem

Jak narodził się Mikołajek i jak doszło do pana współpracy z Goscinnym?
Tygodnik belgijski „Le Moustique”, który, jak sądzę, jeszcze istnieje, zamówił u mnie humorystyczne rysunki do każdego numeru. Któregoś dnia poproszono mnie, abym nadał imię chłopczykowi, którego narysowałem. Gdy byłem w drodze na spotkanie z dyrektorem tego wydawnictwa, rzuciła mi się w oczy reklama win Nicolas i zdecydowałem się nazwać mojego bohatera Mikołajek. Dyrektor wyraził zgodę i poprosił mnie, bym nie rysował już cotygodniowych rysunków, ale żebym narysował komiks. Zupełnie nie wiedziałem, jak to zrobić! Znałem René Goscinnego, pracującego dla agencji prasowej, do której dostarczałem moje rysunki. Spytałem, czy nie chciałby zrealizować wspólnie ze mną tego projektu. Jakiś czas później René Goscinny zostawił agencję i podjęliśmy we dwóch decyzję, że on będzie pisał historyjki, które ja będę ilustrować.

Skąd wzięła się kreska tak szczególna, tak charakterystyczna przy tworzeniu Mikołajka?
To przyszło naturalnie, po prostu moja ręka rysowała dziecko. Jego charakter jest już po części określony przez kreskę i z tego względu zrobiłem z tego rysunek humorystyczny. W tamtym czasie dzieci były moim ulubionym tematem. Jednak w życiu występują nie tylko dzieci, są również dorośli i to do nich kierowałem moje prace.

Jak przeobrażał się Mikołajek?
Gdy się spotkaliśmy, ja i René byliśmy jeszcze dosyć młodzi – ja musiałem mieć około dwudziestu dwóch lat, on – dwadzieścia osiem. Opowiedzieliśmy sobie o naszych wspomnieniach z dzieciństwa, tak jak to robią ludzie, którzy się poznają. Pewne historie są oczywiście inspirowane tym, co przeżyliśmy. Chodzi raczej o atmosferę niż o jakieś szczególne rzeczy. Dużo o tym rozmawialiśmy z René. Miałem zamiar opowiedzieć przygody grupy szkolnych rozrabiaków.

Rozmowa z Jean-Jacquesem Sempé, współtwórcą i rysownikiem

Czy Mikołajek stanowi motyw przewodni pana kariery?
„Mikołajek” pojawia się regularnie. Siłą rzeczy, ponieważ rozpocząłem bardzo wcześnie, to właśnie Mikołajek jest postacią, którą najczęściej rysowałem. Stopniowo, rysunki oraz książki zaczęły się piętrzyć. Aby jeden rysunek został wybrany i opublikowany, wiele innych musi niestety zostać odrzuconych i zniszczonych. Jeśli coś jest spartaczone, to jest spartaczone! Nie oznacza to wcale, że to, co zostało opublikowane jest dobre, ale jedynie, że to, co nie zostało opublikowane było gorsze!

Czy Goscinny podrzucał panu sytuacje, które pan następnie rysował czy odwrotnie, to pan poprzez swoje rysunki poddawał mu pomysły na kolejne historie?
Z wyjątkiem piłki nożnej i chyba szkoły, René zrobił wszystko! Współpracowałem z innymi autorami, ale z René współpraca była najdłuższa – jakieś trzy dziesięciolecia... nigdy nawet nie liczyłem. Byliśmy ze sobą blisko, razem stawialiśmy nasze pierwsze kroki.

Jaka była pana reakcja, gdy usłyszał pan o filmie?
Zawsze posługuję się ekstremalnie precyzyjną kreską, a kreska nie występuje w kinie. Wydaje mi się, że w przypadku „Mikołajka” lepiej odwołać do prawdziwego kina, zamiast robić adaptację rysunków, co moim zdaniem nie byłoby możliwe. Dlatego właśnie pozostawiłem reżysera i tych, którzy z nim pracowali całkowicie wolnymi, była to bowiem ich praca, a nie moja. Świetnie się bawiłem, widząc, jak świat rysunków został przeniesiony do świata rzeczywistego. Czułem się szczęśliwy, oglądając film. Odnalazłem w nim dziecięce spojrzenie na świat dorosłych. Film powstał na podstawie tekstu i moich rysunków, jednak dla mnie jest to odrębny spektakl, który żyje swoim życiem i który nie próbuje czynić porównań. Z przyjemnością oglądałem film. Próba porównania z książką jest zbędna.

Jak zareagował pan na odtwórcę roli Mikołajka?

Przed obejrzeniem filmu widziałem jedynie zdjęcia tego wspaniałego chłopca. Jest idealny! Jest nawet tak samo skoczny. Jest uroczy i stanowi bardzo dobre wcielenie Mikołajka.

Czym jest dla pana ten film?
Ani ja, ani René nigdy nie przypuszczaliśmy, że „Mikołajek” stanie się tym, czym jest dzisiaj. W tym roku świętujemy pięćdziesiątą rocznicę jego urodzin połączoną z wieloma wydarzeniami. Ten film jest w pewnym sensie najpiękniejszą świeczką na torcie! Szczerze mówiąc, odczuwam żal za czasami, gdy pracowałem z René.

Rozmowa z Jean-Jacquesem Sempé, współtwórcą i rysownikiem

Ma pan skłonność do nostalgii?
Jak można nie mieć, gdy wielu z przyjaciół już nie ma, gdy rodzice już zniknęli, gdy przeżyliśmy chwile, które już nie powrócą? Nostalgia stanowi nieodłączną część naszego życia. „Mikołajek”, który ożywił wiele chwil dzieciństwa każdego z nas, stanowi antidotum na tę nostalgię.

Jak wyjaśni pan to, że Mikołajek jest dzisiaj tak znany na całym świecie?
Nic nie kalkulowaliśmy z René Goscinnym. Często się spotykaliśmy i dobrze się znaliśmy. On pisał teksty, ja rysowałem. Nigdy nie przyszło mi przez myśl, by spytać go, czemu napisał taką czy inną historyjkę, ani on nie pytał mnie. Nasze osobowości decydowały o tym, jak na siebie wpływaliśmy. Przede wszystkim jednak byliśmy kumplami. Skupialiśmy się bardziej na naszej przyjaźni niż na jej wpływie na naszą pracę. W czasie, gdy rozpoczęliśmy współpracę byliśmy młodzi… Ludzie, którzy kochają życie pełną piersią, są zawsze pogrążeni w nostalgii, w chwili, która właśnie minęła. Będąc młodym człowiekiem, kochałem rzeczy, które minęły lub które nie istniały już w takiej formie, jak w chwili ich powstania. Dzisiejsze dzieci wciąż identyfikują się z „Mikołajkiem”. Nadal możemy w nim coś dla siebie odnaleźć. Właśnie to mnie zawsze zadziwiało!

Jak wyobraża pan sobie przyszłość „Mikołajka”?
Wiem, że za wiele lat ludzie będą go nadal rozumieli. Dzieci będą nadal chodziły do szkoły. „Mikołajek” nosi w sobie tę część dzieciństwa, która, jak sądzę, jest wieczna. Przypominam sobie spostrzeżenie mojej przyjaciółki, która powiedziała pewnego dnia, że nie rozumie sukcesu „Mikołajka”. „Mikołajek” był przestarzały już w chwili, gdy go stworzyliśmy! Prawdopodobnie właśnie to pozwala mu tak długo istnieć.

Ze wszystkich rysunków, ze wszystkich historyjek, ma pan jedną ulubioną?
Uwielbiam historię o bandzie chłopaczków, którzy są zawsze razem, sprzeczają się, godzą się, na nowo zaczynają się ze sobą bić – nigdy nie wyrządzając sobie nic złego. Dostają kasztanem w głowę, ale nie boli ich to. A przecież jeśli dostanie się kasztanem w głowę, odczuwa się ból! To jest wymarzone dzieciństwo.

Kim z tej bandy byłby pan sam?
Z całej bandy, i ja, i René Goscinny bylibyśmy Mikołajkiem! Każda osoba, której opowiadamy historię Mikołajka, utożsamia się z nim.

Fot. Film Forum

źródło: mat. prasowe Forum Film

Redakcja poleca

REKLAMA