– Bałem się tego pokazu. Podobno druga kolekcja pokazuje, na co projektanta stać. Pierwszy pokaz wzbudził dużo pozytywnych emocji. Gdy szukałem pomysłu na kolejny, przypomniały mi się zdjęcia bohaterów Powstania Warszawskiego. Jacy oni byli piękni i eleganccy! To trudny temat, ale kiedy Ania Jopek zaproponowała, że zrobi podkład muzyczny, zdecydowałem się podjąć wyzwanie – opowiada Robert Kupisz.
I udało się. Pisano, że „Heroes” Kupisza to najciekawszy pokaz roku 2011. Komentowano, że obudził w młodych ludziach uśpiony patriotyzm.
W butiku Roberta Kupisza przy ulicy Mokotowskiej panuje ciągły ruch. Koszulki z orzełkami sprzedają się jak świeże bułeczki, choć ceny nie są niskie – T-shirt to wydatek 350 zł. Ale młodych fanów mody Roberta to nie odstrasza. Nie mówiąc już o gwiazdach, m.in. Magdzie Mielcarz, Monice Olejnik, Małgorzacie Kożuchowskiej, Katarzynie Kolendzie-Zalewskiej czy Szymonie Majewskim, którzy chętnie pokazują się w kreacjach Kupisza.
Od tańca do gwiazd
Dlaczego Robert Kupisz, który zasłynął w polskim show-biznesie jako stylista fryzur gwiazd, po dziesięciu latach nagle postanowił zmienić zawód? Okazuje się, że wcale nie tak nagle… Pierwszą wielką pasją Kupisza (trwającą prawie dwadzieścia lat) był taniec towarzyski.
Na pierwsze zajęcia taneczne w kieleckim domu kultury, który prowadziła jego mama, Robert Kupisz trafił jako 11-latek. Potem zdał do liceum plastycznego, gdzie uczył się tkać, szyć, farbować tkaniny, malować. I choć to taniec był na pierwszym planie, równolegle przerabiał ubrania, szył stroje tancerzom, charakteryzował partnerki, czesał. Po maturze nie dostał się na malarstwo. Wybrał więc pedagogikę. Założył z koleżanką szkołę tańca w Kielcach Step by Step. Po dziesięciu latach poczuł, że już więcej w tej dziedzinie nie osiągnie. Podjął decyzję, że czas na radykalne zmiany.
– Zawsze wiedziałem, że wyłącznie ode mnie zależy, co będę robił w życiu. Gdy rzuciłem szkołę tańca i wyjechałem do Londynu, chciałem zapisać się do szkoły projektowania mody. Ale doszedłem do wniosku, że po takim kursie się nie przebiję. Dlatego wybrałem kurs stylizacji włosów. Wiedziałem, że to jest zawód, który pozwoli mi się utrzymać – opowiada Robert w rozmowie z „Party”.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Po powrocie z Londynu przeprowadził się do Warszawy. Zgłosił się do agencji stylistów fryzur i makijażystów Moniki Smolicz. Dostał zlecenie przy sesji do „Twojego Stylu”. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy pracował już ze wszystkimi liczącymi się tytułami. Poszła fama po Warszawie, że pojawił się fryzjer z Londynu. Jak w amerykańskim śnie. W Polsce stylizował największe gwiazdy, potem także za granicą modelki na okładki „Vogue’ów”. Szczyt kariery w tym zawodzie Robert Kupisz osiągnął, robiąc peruki i stylizując diwy do przedstawień operowych Mariusza Trelińskiego i Krzysztofa Warlikowskiego.
Od czesania do ubierania
Robert Kupisz miał opinię najlepiej ubranego faceta w mieście. W tym czasie zaczął chodzić po wybiegu na pokazach mody. Jako wzięty stylista fryzur dostawał propozycje z zagranicznych agencji. – Może gdybym miał dwadzieścia lat, bym się skusił. Ale nie po czterdziestce. To był czas na kolejną zmianę. Postanowiłem wykorzystać moje pięć minut i spełnić marzenie o projektowaniu ubrań – opowiada.
Najtrudniej było zacząć. Rysowanie projektów nie sprawiało Kupiszowi kłopotu. Schody zaczęły się, gdy wybierał tkaniny, szukał krawcowych… Trafił na naciągaczy. Pomógł mu wtedy Rafał Michalak, projektant z MMC. Dzięki niemu Robert Kupisz trafił do Łodzi, gdzie znalazł zaplecze do przygotowania kolekcji. Zdecydował się na ubrania casualowe. Logistycznie okazało się to trudniejsze niż przygotowanie linii wieczorowych sukienek. Do tego sponsorzy – wycofali się tuż przed pokazem. Pomogła mu Anna Borowska, obecna wspólniczka Kupisza, która w kilka tygodni przygotowała pokaz i znalazła nowych sponsorów. Warto było!
Druga kolekcja dzisiaj także święci triumfy. – W życiu kilka razy skakałem na głęboką wodę. Przychodzi moment, gdy wydaje mi się, że nie umiem pływać, ale macham rękami i dopływam do brzegu. Nie utonąłem jako nauczyciel tańca, fryzjer i, jak się okazało, również jako projektant – podsumowuje swoją karierę Robert.
Maria Fredro-Boniecka / Party