Miejscowość nazywa się Oracabessa. To północna część Jamajki. Ta bogatsza i chyba najpiękniejsza. Widowiskowe skaliste wybrzeże usiane jest tajemniczymi jaskiniami. Karaibska dżungla – dziewicza i egzotyczna – kusi słodkim zapachem migdałowców. Morze jest spokojne, a kilkadziesiąt metrów od linii brzegowej zaczyna się rafa koralowa. Trudno wyobrazić sobie bardziej niebiańskie widoki.
Kurczak z marchewką dla supermodelki
Naomi Campbell przyjeżdża tu niemal od początku swojej kariery. Zawsze, kiedy ma wolna chwilę. Dlaczego przed laty wybrała właśnie Jamajkę? Może z sentymentu – w końcu na wyspie urodziła się jej mama Valerie. A może ze względu na tutejszą kuchnię: pełną przypraw, z dodatkiem sosów i dużą ilością owoców. Naomi uwielbia tradycyjny jamajski przysmak: kurczaka smażonego na oleju kokosowym z marchewką, cebulą, słodkimi ziemniakami, pomidorami i pieprzem. Tutejsi goście do wszystkich posiłków dostają kawę najszlachetniejszej jamajskiej odmiany Blue Mountain, także w wersji z likierem czekoladowym. Najwyraźniej luksusy jamajskiego raju mogą zdziałać cuda. Bo tylko tutaj „czarna pantera” zamienia się w łagodnego kotka.
Naomi szykuje się do skoku
Przydomek „czarna pantera” zyskała krótko po tym, jak zaczęła chodzić po światowych wybiegach, czyli w drugiej połowie lat 80. Była w świecie mody prawdziwym objawieniem, pierwszą czarnoskórą modelką, która pojawiła się na okładkach francuskiego i angielskiego „Vogue’a”, a także brytyjskiego „Time’a”. I pomyśleć, że wychowaną w jednej ze skromniejszych dzielnic Londynu Naomi Campbell w podstawówce chłopcy złośliwie przezywali Oliwią – chodziło o postać z kreskówki, żonę marynarza Popeya – przeraźliwie chudą z karykaturalnie długimi nogami i wielkimi stopami. Wyśmiewany przez kolegów chudzielec zrobił oszałamiającą karierę po tym, jak został wypatrzony przez pracownicę jednej z agencji modelek w londyńskim Convent Garden. Ciemnoskóra dziewczyna z rozmarzoną miną oglądała wystawy sklepowe drogich butików. Nie przypuszczała nawet, że już wkrótce stanie się najbardziej rozpoznawalną modelką wszech czasów i stać ją będzie na każdą z tych luksusowych rzeczy. Dziś nie sposób zliczyć okładek i sesji zdjęciowych, w których wzięła udział. Są i te z Oracabessa. Nie tylko krajobrazy są na nich rajskie, Naomi też wygląda jak anioł i z uśmiechem krząta się po domu. Można by uwierzyć w te idylliczne obrazki, gdyby nie fakty.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Wybuchowa żona
A fakty są takie, że Naomi Campbell aniołem bynajmniej nie jest. O swoim uzależnieniu od narkotyków opowiadała niegdyś w słynnym programie Larry’ego Kinga. Ale to publiczne wyznanie nie wzbudziło tylu emocji, co kolejne afery, w które wplątywała się top modelka. Trudny charakter Campbell nieraz zaprowadził ją przed oblicze sądu. W 2000 roku przyznała się do uderzenia swojej asystentki Georginy Galanis telefonem komórkowym, a w roku 2005 została oskarżona o uderzenie w głowę kolejnej asystentki, Amandy Brack, tym razem elektronicznym organizerem. Ofiarą modelki była też gosposia Gaby Gibson. Twierdziła ona, że jej pracodawczyni biła ją kilkakrotnie przy różnych okazjach i znęcała się nad nią słownie. Ostatnio jednak o wyskokach Campbell jest cicho.
Spora w tym zasługa Władimira Doronina, miliardera nazywanego „rosyjskim Donaldem Trumpem”. Poznali się na zeszłorocznym festiwalu w Cannes i od tamtej pory są niemal nierozłączni. Naomi z dumą nosi na palcu serdecznym pierścionek zaręczynowy z diamentem i szmaragdem, mówi się o jednym z najdroższych ślubów w historii show-biznesu. Tylko żeby się ożenić z supermodelką, narzeczony musi się najpierw… rozwieść. Jak donoszą tabloidy, Doronin nie ma jeszcze rozwodu ze swoją 44-letnią żoną, która mieszka w Londynie razem z ich córką. Tak czy inaczej rosyjski miliarder najwyraźniej umie poskromić wybuchowy charakter swojej wybranki. Albo po prostu jest zaślepiony miłością. W końcu zaledwie miesiąc przed poznaniem Doronina Campbell została aresztowana i oskarżona o napaść na oficera policji oraz agresywne zachowanie w stosunku do obsługi samolotu linii British Airways. Krótko mówiąc, wpadła w szał, kiedy na lotnisku Heathrow zaginął jeden z jej bagaży. Przypłaciła to wysoką grzywną, dwustoma godzinami prac społecznych oraz dożywotnim zakazem korzystania z usług lotniczych British Airways. Co na to narzeczony? Jeden z ludzi z bliskiego otoczenia Doronina wyznał gazetom: „Jest w nią tak wpatrzony, że po zakończeniu sprawy sądowej wystawił dla Naomi obiad na swej łodzi w Saint-Tropez”.
Wakacje w „ojczyźnie” Jamesa Bonda
Campbell nie była pierwszą sławną osobą, którą urzekła rajska Oracabessa. Północne wybrzeże Jamajki odkrył dla siebie Ian Fleming. Twórca postaci agenta 007 postanowił opuścić szary, deszczowy Londyn i osiedlić się nad laguną Zatoki Montego, nieopodal portu, z którego w czasach kolonialnych eksportowano banany.
Literacki ojciec Jamesa Bonda zamieszkał w jednopiętrowym domu z przestronną werandą, oszałamiającym widokiem na zatokę i prywatną plażą. W swojej sypialni, przy biurku z miejscowego „niebieskiego” mahoniu, Ian Fleming napisał 17 książek o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości, które rozeszły się w milionach egzemplarzy i posłużyły za scenariusze do najsłynniejszej kinowej serii wszech czasów. Dziś dom Iana Fleminga to tylko część luksusowego kompleksu wypoczynkowego dla gwiazd show-biznesu. Właścicielem kompleksu jest Chris Blackwell, znany producent muzyczny, założyciel Island Records i właściciel ekskluzywnej agencji nieruchomości Island Outpost. To on kupił dom pisarza w 1977 roku. Początkowo chciał go podarować swojemu przyjacielowi Bobowi Marleyowi, dzięki któremu jako producent zarobił fortunę. Uznał jednak, że posiadłość jest „zbyt wyrafinowana” jak na gust guru muzyki reggae. Dokupił więc następne 40 hektarów w najbliższej okolicy posiadłości Fleminga i zmienił Oracabessę w jedno z najsłynniejszych „daczowisk” świata
– perłę przemysłu turystycznego Jamajki. Zespół bungalowów wokół domu Fleminga wycenia się na 50 milionów dolarów. Blackwell zadbał też o etyczny wymiar przedsięwzięcia. Kompleks daje zatrudnienie mieszkańcom St. Mary’s – jednej z najbiedniejszych części Jamajki. Niedawno kupiono także kutry dla miejscowych rybaków, którzy mają wyłączność na połowy i zaopatrują luksusowe kuchnie obsługujące gości kompleksu.
Rajska przeprowadzka
Przez lata Naomi Campbell wynajmowała właśnie kultowy dom Fleminga. Lubiła jego klimat, nawet jeśli z zewnątrz budynek nie wyglądał imponująco. W środku korzystała za to z wszelkich luksusów: trzech sypialni, basenu, kamiennego tarasu ocienionego drzewami z widokiem na egzotyczny ogród, a także dobudowanego całkiem niedawno „pokoju kinowego” z wmontowanym ekranem i specjalnymi fotelami. Ulubionym miejscem modelki w całym domu była jednak wanna na… tarasie. W wywiadach Naomi podkreślała, że uwielbia godzinami kąpać się w gorącej wodzie na świeżym powietrzu. Podobna wanna stanęła w innym, nowym domu. Po latach Campbell dojrzała do decyzji, aby w Oracabessa kupić willę w nowo tworzonym kompleksie w pobliżu chatki Fleminga. Każdą z wybudowanych niedawno luksusowych „dacz” można wykupić na własność. Teoretycznie każdy więc mógłby zostać sąsiadem Campbell. Tylko te ceny… Za najmniejszą jednopokojową chatkę z osobną kuchnią i prysznicem trzeba zapłacić minimum 320 tysięcy dolarów. Willa z dojściem do morza – podobna do tej, w której zatrzymuje się modelka – to koszt co najmniej półtora miliona dolarów. Nie każdy więc może sobie pozwolić na to, by zamieszkać w raju. Przynajmniej tym na Jamajce…
Zofia Fabjanowska-Micyk / Party