– Czuję się zawiedziona. Chciałam wreszcie zobaczyć dom gwiazdy!
Piotr Rubik: Przykro mi, że panią zawiodłem (śmiech). Oboje z żoną pierzemy, prasujemy, bawimy się z córką. Cenimy komfort. Obecne mieszkanie przejęliśmy po poprzednich właścicielach i... praktycznie nic w nim nie zmienialiśmy, ustawiliśmy tylko swoje rzeczy.
– Naprawdę żadnych dziwactw?
Piotr Rubik: Och, mnóstwo! Ale nikt o nich nie wie (śmiech). Zdradzę tylko, że w życiu kieruję się bardziej sercem niż rozumem i... nie zawsze na tym dobrze wychodzę. Jestem też spontaniczny. Gdy mam przerwę w koncertach, potrafię zabrać żonę np. do Australii albo na romantyczny weekend czy kolację w restauracji. Choć zjeździliśmy razem kawałek świata, wiele podróży wciąż jeszcze przed nami.
– Słyszałam, że dla żony popełni pan każde finansowe szaleństwo.
Piotr Rubik: To plotki. Moja żona to skarb. Jest niezwykle oszczędna. Jeśli szaleństwem nazwiemy kupno wyjątkowego przedmiotu, np. torebki z limitowanej serii, to tak, czasami lubię zrobić jej niespodziankę. Ostatnio zobaczyliśmy taką torebkę na wystawie sklepowej w Stanach, ale Agatka nie przypuszczała, że jej ją podaruję. Dla mojej żony jestem w stanie zrobić wszystko!
– Na przykład co?
Piotr Rubik: Gdy się poznaliśmy, co tydzień jeździłem do Wrocławia, by choć na chwilę spotkać się z Agatą. Wtedy nie miałem pewności, czy zechce być ze mną. Byłem gotów się tam przenieść, bo już sam stan polskich dróg przyprawiał mnie o kołatanie serca (śmiech).
– Zdarzyło się panu popełnić głupstwo z miłości?
Piotr Rubik: Myślę optymistycznie i staram się nie robić nic, czego mógłbym później żałować. Jak to mówią, dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.
– A kto wygrywa u was w domu?
Piotr Rubik: Oczywiście Agata! Przecież życiem codziennym od wieków rządzą kobiety i każdy mężczyzna to wie. Nie ma po co z tym walczyć, trzeba tylko starać się postępować tak, by te rządy były łaskawe.
– Jak idzie panu praca nad nowym musicalem?
Piotr Rubik: Po trzech latach przerwy znów zacząłem pracować ze Zbigniewem Książkiem, współtwórcą sukcesu płyty „Tu Es Petrus”. Jeszcze w lutym mam dostać od niego libretto do musicalu. Wtedy zaczniemy kompletować obsadę. Do projektu zaangażujemy sprawdzonych wykonawców i kilka nowych gwiazd. Mamy też bardzo ciekawy pomysł na narratora, ale jeszcze nie zdradzę kto mógłby nim być.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– O czym będzie ten musical?
Piotr Rubik: Poniekąd o nas samych. O młodych ludziach w show-biznesie, którzy przygotowują premierę nowego utworu, i niebezpieczeństwach, jakie na nich zewsząd czyhają. Śmieję się, że wszelkie podobieństwo zdarzeń i postaci jest zamierzone, dlatego w musicalu pojawi się też kilka osób, które nieźle namieszały w moim życiu. To także historia powstawania utworu „Niech mówią, że to nie jest miłość”, mojego związku z Agatą i opowieść o tym, że tylko miłość i sztuka są w stanie przezwyciężyć każde zło.
– Skoro tak, na scenie nie może zabraknąć pana i... żony!
Piotr Rubik: Pojawię się na scenie nie tylko jako kompozytor, zagram też samego siebie. A jeśli chodzi o Agatę, to nie sądzę, by dała się namówić. Na razie świetnie gra nam się w duecie w życiu i domu.
– Wie pan już, jak stworzyć hit, który pokochają Polacy?
Piotr Rubik: Szczerze? Nie mam pojęcia! Zawsze staram się po prostu pisać utwory, które mnie samego poruszą. Muzykę trzeba czuć sercem i to jedyny wyznacznik. Jeden hit już mam, więc może tym razem też się uda! Piosenka „Niech mówią, że to nie jest miłość” wygrała prostotą. A proste rzeczy tworzy się najtrudniej. Utwór powstał w 2003 r. specjalnie dla jednej ze znanych postaci sceny muzycznej. Kiedy ta osoba dostała go do rąk, stwierdziła, że utwór jest słaby i nie będzie go śpiewać! Wtedy się troszkę podłamałem. Piosenka przeleżała dwa lata w szufladzie. Daliśmy jej szansę na płycie „Tu Es Petrus” i... udało się! A tamta osoba do dziś pluje sobie w brodę i jest obiektem drwin swojej rodziny.
– Fani pana kochają, ale krytycy nie zostawiają na panu suchej nitki...
Piotr Rubik: Wieczna krytyka i narzekanie to nasze cechy narodowe. Gdybyśmy patrzyli pozytywnie na więcej spraw, bylibyśmy szczęśliwsi. Kiedyś Robert Leszczyński określił moją muzykę mianem sacro-polo. Ale od czasu, gdy przysłuchał się mojej płycie i obejrzał na żywo koncert, a nawet ze mną zagrał, kompletnie zmienił zdanie!
– A jak Pan nazwie swoją muzykę?
Piotr Rubik: To... po prostu muzyka Piotra Rubika! Przelewam na papier wszystko, co mi w duszy gra. Moja muzyka opiera się na emocjach, jest w niej mnóstwo romantycznych uniesień. To rodzaj olśnienia zapisanego przeze mnie w nutach. O wiele łatwiej mi przelać uczucia na nuty niż słowa...
– Podobno ma pan jakieś specjalne studio, w którym pan tworzy?
Piotr Rubik: Technika poszła tak bardzo naprzód, że wystarczą mi klawiatura i dobry komputer. Już nie trzeba mieć osobnego studia ze wszystkimi instrumentami, ponieważ ich brzmienia są zapisane na dysku laptopa. Mogę tworzyć w podróży, w samolocie i w każdym miejscu na ziemi.
– We wrześniu rusza pan w trasę koncertową po USA i Kanadzie. To pierwsze tournée we troje?
Piotr Rubik: Trasa potrwa miesiąc, zagramy 22 koncerty w różnych miastach. Początkowo miałem jechać tylko z Agatą i Helenką, ale może zabierzemy również teściów. Lubimy razem spędzać czas, poza tym moja teściowa robi najlepszą na świecie zupę ogórkową!
– Żona jeździ z panem na wszystkie koncerty?
Piotr Rubik: Nie było jej przy mnie tylko wtedy, gdy była w ostatnim miesiącu ciąży. Koncerty to wielkie przedsięwzięcie i obecność Agaty bardzo mi pomaga. Oboje patrzymy na muzykę emocjonalnie i to żona zawsze jest moim pierwszym słuchaczem.
– Małżeństwo zmieniło coś w pana dotychczasowym życiu?
Piotr Rubik: I tak, i nie. Świetnie rozumieliśmy się od początku i dlatego zdecydowaliśmy się na ślub. Małżeństwo to cudowna rzecz, człowiek czuje się dopełniony duchowo.
– Sporządniał pan przy żonie?
Piotr Rubik: Ja jestem już tak porządny, że nie wiem, jak mógłbym być bardziej (śmiech). Jestem zodiakalną Panną, więc dbam o porządek. Jestem też terminowy i do bólu obowiązkowy. Staram się nikogo nie urazić i szanuję ludzi.
– To może wymienił pan garderobę?
Piotr Rubik: Lubię dobrze wyglądać, ale nigdy nie przywiązywałem do ubrań dużej wagi. Może dlatego, że nie znam się na modzie? W tej materii słuchałem sugestii żony. Jeśli mówiła, że nie podoba się jej jakaś koszula, ta szybko znikała z mojej szafy.
– To jak dziś wygląda pana szafa?
Piotr Rubik: Jest w niej kilka eleganckich koszul i spodni, ale górują T-shirty i dżinsy. Butów też nie kolekcjonuję. Mam po dwie pary na lato
i zimę. Nie zwracam uwagi na metki, ale lubię rzeczy dobre gatunkowo. Przywiązuję się do marek tylko w wypadku sprzętu.
– Jest pan gadżeciarzem?
Piotr Rubik: Oczywiście! Mam wszystkie nowinki, które pojawiają się na rynku. Ostatnio zwariowałem na punkcie e-booków i mam już pokaźną kolekcję elektronicznych czytników książek. Jestem też posiadaczem wszystkiego, co wypuszcza firma Apple oraz większości gier komputerowych. Każda z nich to dla mnie wyzwanie. Gdy ją włączam, czuję się jak duży chłopiec (śmiech) i to mnie kręci. Poza tym lubię dobre samochody, motory i... mam słabość do walizek Louis’a Vuittona. W garderobie stoi ich kilkanaście!
– Języki obce też są pana konikiem?
Piotr Rubik: Były moim hobby od dziecka. Pierwsze płyty, które miałem w ręku, były obcojęzyczne, a ja koniecznie chciałem wiedzieć, co jest napisane na okładkach. Dziś dobrze znam angielski, rosyjski, japoński, włoski, hiszpański i hebrajski. Dogadam się także po niemiecku i francusku, kiedyś znałem też trochę holenderski!
– Naprawdę mówi pan po japońsku?
Piotr Rubik: Japoński to wbrew pozorom prosty język. Gramatyka nie jest skomplikowana, trzeba się tylko nauczyć znaków. Marzę, by zabrać Agatę i Helenkę w podróż po Japonii, bo to kraj, który mnie fascynuje pod każdym względem. Ale z tym musimy jeszcze zaczekać, aż córeczka trochę podrośnie.
– Powinien pan zostać tłumaczem, a nie kompozytorem!
Piotr Rubik: Ciekawość języków wiązała się u mnie z... muzyką i melodią słowa! Jak coś mi się spodobało, musiałem poznać to od podszewki. Rosyjski był mi równie bliski co polski, bo babcia była Rosjanką. Od dziecka czytałem i mówiłem w tym języku. Gdy miałem 6 lat, zacząłem uczyć się angielskiego.
– Może Helenka, gdy dorośnie, też pójdzie w pana ślady?
Piotr Rubik: Nie mam takich ambicji, ale języki bardzo się w życiu przydają. Wystarczy mi, że Helenka będzie szczęśliwa i będzie realizowała swoje pasje. Postaram się być czujny, by w porę dostrzec, co jej się naprawdę podoba, i umożliwić jej rozwój w tym kierunku.
– A do kogo mała jest podobna?
Piotr Rubik: Na razie ma mój kolor oczu, spojrzenie Agaty i bardzo długie rzęsy. Mam nadzieję, że Helenka odziedziczyła urodę po żonie. Moja córka jest wyjątkowo piękna i śmieję się, że nic mi w życiu nie wyszło tak wspaniale jak ona.
– Jakim jest pan tatą?
Piotr Rubik: Staram się być jak najlepszym, ale to okaże się tak naprawdę za kilkanaście lat. Gdy pojawia się dziecko, zmieniają się priorytety, wszystko jednak da się pogodzić. U mnie na pierwszym miejscu zawsze będą dom, żona i dzieci.
– Podobno napisał pan dla córki kilka piosenek?
Piotr Rubik: Wymyśliłem już chyba z pięć czy sześć utworów. Wszystkie powstały wtedy, gdy trzeba było Helenkę nakarmić, przewinąć lub utulić do snu. Chciałbym wydać specjalną płytę z kołysankami pt. „Piosenki dla Helenki”. U nas poskutkowały, więc mam nadzieję, że kiedyś pomogą także innym rodzicom.
– Rozpuszcza pan córkę?
Piotr Rubik: Staram się nie. Jeśli kupuję zabawki, to wybieram te, które rozwijają. O resztę dbają znajomi i rodzina, którzy obsypują Helenkę mnóstwem prezentów.
– Lubi pan gotować?
Piotr Rubik: Bardzo chciałbym się nauczyć, ale na razie nie umiem nic poza jajecznicą i kanapkami. Całe szczęście Agata, podobnie jak jej mama, jest kulinarną mistrzynią.
– A te słynne śniadania, które przynosi pan do łóżka żonie?
Piotr Rubik: W tym wypadku chyba bardziej liczy się oprawa i romantyczna atmosfera niż poranne menu. Zaręczam, że taki początek gwarantuje udany dzień.
– Jesteście razem prawie od pięciu lat. Wciąż podrywa pan żonę?
Piotr Rubik: Adoracja to podstawa! To obowiązek każdego mężczyzny, by podrywać kobietę swojego serca.
– Czy obecna zmiana wyglądu to też prezent dla żony, czy, jak piszą, kryzys wieku średniego?
Piotr Rubik: Zmiana fryzury wiązała się z wygodą. Bez żalu pożegnałem się też z blondem. A Agacie bardziej podobam się w obecnym wydaniu.
– Nowy wygląd przypadł do gustu także pana fankom?
Piotr Rubik: Trudno powiedzieć. Podobno rozgorzała ogólnonarodowa dyskusja na ten temat. Nigdy nie dogodzi się wszystkim, na szczęście koloru włosow nie słychać na płycie. Na ogół ludzie nie odróżniają twórczości od człowieka i oceniają go przez pryzmat tego, co widzą lub przeczytają w gazetach. Staram się więc dbać o swój sceniczny wizerunek i na koncertach zawsze wyglądam elegancko. Ale nieważne, jakbym się starał być w porządku, media i tak tworzą swój własny obraz człowieka. Więc powoli dojrzewam do tego, by przestać być takim grzecznym chłopcem i zacząć wreszcie „walić prosto z mostu”. To mój sekretny plan na ten rok (śmiech).
– Chyba niejedyny. Podobno wasz nowy dom w Wilanowie jest już prawie gotowy.
Piotr Rubik: To za dużo powiedziane, ale mamy już wstępny projekt. Czuwam nad pracami organizacyjnymi. Wystrój wnętrz zostawimy architektowi. Nasz dom będzie nowoczesny. Żadnych bibelotów, tylko naturalne materiały: kamień, drewno, szkło. Na piętrze zrobię pracownię. Mamy nawet jedną ścianę ze specjalnego szkła, na której będą wygrawerowane nuty. Agata chce mieć dużą kuchnię. Więc może wreszcie nauczę się tam gotować?
– Czy w nowym domu znajdzie się pokoik dla rodzeństwa Helenki?
Piotr Rubik: Przynajmniej dla trójki! Chcemy mieć dużą rodzinę, zwłaszcza że wychodzą nam tak udane dzieci, więc prace trwają (śmiech).
Magdalena Jabłońska-Borowik / Party