W recepcji hotelu, w którym się zatrzymałam, zamawiamy taksówkę. Od razu pytam Piotra, czy to prawda, że we Włoszech jest prawdziwą gwiazdą. „Chyba żartujesz”, śmieje się ze mnie. Recepcjonistka mówi, że taksówka przyjedzie za cztery minuty. „Czy pan jest aktorem?”, pyta nagle Piotra. „Tak”. „Czy to pan zagrał Karola Wojtyłę?”, „To ja”, odpowiada Piotr i delikatnie się rumieni, patrząc na mnie kątem oka. „Gratuluję. To wspaniały film”, mówi rozpromieniona kobieta.
Wychodzimy z hotelu. „Od kilku dni wiedziałem, w którym hotelu się zatrzymasz i przekupiłem ją. No trudno. Wydało się”, mówi, gdy już siedzimy w taksówce. Za chwilę okazuje się, że taksówkarz najwyraźniej też jest przekupiony. „Aktor, prawda?”, „Tak”, odpowiada Piotr. „Od razu wiedziałem”, taksówkarz jest z siebie dumny. Piotr uśmiecha się i przez okno taksówki pokazuje mi swoje ulubione uliczki, zamek św. Anioła, rzekę Tybr. Docieramy do celu. Taksówkarz patrzy na Piotra. „Zastanawiam się, czy powiedzieć w domu, że wiozłem papieża...”, myśli głośno. „Eee, chyba nie powiem. I tak mi nie uwierzą”, decyduje w końcu. A my wyruszamy w kierunku jednego z najbardziej znanych rzymskich placów Campo di Fiori. Siadamy na schodach pod pomnikiem Giordana Bruna.
Między żoną i kochanką
Iza Bratosz: Płynnie mówisz po włosku. Bierzesz lekcje, czy sam się nauczyłeś?
Piotr Adamczyk: Z tym włoskim to dziwna sprawa. Na początku chciałem uczyć się sam. Potem zapisałem się do szkoły, ale nauka w grupach szła mi słabo. Postanowiłem poszukać sobie nauczyciela. I znalazłem Laurę, która wcześniej uczyła wielu polskich księży. Miałem na razie dwie lekcje, ale wczoraj nagle poczułem, że puściła jakaś blokada i mogę już próbować porozumiewać się w tym języku. To wielka frajda.
– I mieszkać w Rzymie to chyba też duża przyjemność?
Tak. Odnalazłem tu swobodę, jakiej wcześniej nie znałem. Poczułem, że nagle mogę robić rzeczy, które wydawały się kiedyś nieosiągalne. Na przykład wynajęcie mieszkania w Rzymie. Przyjaciele mnie namówili i teraz mam tu już swój własny kąt. Ujęło mnie to, że Włosi tak bardzo szanują historię. Każdy z budynków jest odrestaurowany tak, aby nie zakłócić oryginalnej konstrukcji sprzed wieków. Na wyciągnięcie ręki są tu takie dzieła sztuki, które gdzie indziej zamykane są w wielkich muzeach strzeżonych przez całą dobę. Pamiętam swoje pierwsze spacery ulicami Rzymu. Nie mogłem oderwać oczu od tego, co widzę, ale najbardziej zadziwiało mnie to, że Włosi patrzą obojętnym wzrokiem i nie podzielają mojego zachwytu. Myślałem sobie: „Ludzie, czy wy nie widzicie tego, co macie wokół siebie?”
– Myślałeś o tym, żeby przenieść się tu na stałe?
Na razie wynająłem sobie mieszkanie na sześć miesięcy. Na krócej nikt z właścicieli nie chce się zgodzić. Nie mogę jednak zapomnieć, że nigdy nie będę mówił po włosku tak, jak ci, którzy się tu urodzili. Jestem aktorem i język jest moim narzędziem pracy. Niedawno zadzwoniła do mnie włoska dziennikarka jednego z poczytnych magazynów i poprosiła o wypowiedź na temat mego ulubionego sposobu spędzania wakacji. A ja od razu zacząłem opowiadać o polskich górach, jeziorach. Mimo że w tym roku chciałbym pojechać na Sycylię albo Sardynię, najpierw pomyślałem o polskim lecie.
– Mieszkając tu teraz tęsknisz za Warszawą?
Warszawa jest dla mnie jak żona, a Rzym jak kochanka, chociaż może się mylę, bo nigdy nie byłem żonaty. Na razie jestem pod tak wielkim wrażeniem tego miasta, że wcale nie chcę stąd wyjeżdżać. A teraz chodź, pójdziemy coś zjeść.
Rzym od kuchni
Piotr ma już w Rzymie swoje ulubione restauracyjki z prawdziwą włoską kuchnią. Teraz, prowadząc mnie przez kręte uliczki, opowiada o mentalności Włochów. „Oni są do każdego nastawieni pozytywnie. Wylewni, życzliwi, uczynni. Kiedy o coś się ich poprosi, zawsze zrobią wszystko, żeby pomóc. W sklepikach, w których robię zakupy, już mnie znają, zagadują, pamiętają, co najbardziej lubię”.
Stajemy przed jednym z restauracyjnych ogródków. „Chciałem, żebyśmy usiedli tutaj, ale chyba nie ma miejsca”, Piotr jest wyraźnie zmartwiony. Podchodzi do kelnerki i pyta, czy znajdzie się dla nas miejsce. Dziewczyna uważnie patrzy na Piotra. „To ty zagrałeś papieża!”, prawie krzyczy. Potem podchodzi do pań jedzących przy jednym ze stolików i kategorycznie prosi, żeby się przesiadły. Piotr protestuje, ale ona już go wcale nie słucha. Na widok aktora także inne kelnerki interesują się, czy stolik aby na pewno wygodny i czy miejsce dobre. Najchętniej wszystkie cztery przyjmowałyby od niego zamówienie. Nagle, jak spod ziemi, pojawia się przed nami dziewczyna z długim warkoczem. Najpierw mówi coś do kelnerek po włosku, a potem do nas, już po polsku. „Witam, jestem z Polski. Teraz ja będę się wami zajmować”. Włoskie kelnerki z trudem opanowują wściekłość. Piotr jednak dba o to, żeby i one były zadowolone. Uśmiecha się, zagląda im w oczy, pyta, gdzie mieszkają. Ludzie przechodzący obok naszego stolika także uśmiechają się na jego widok, pozdrawiają go. A kobiety nie mogą oderwać od niego oczu.
Bez flirtu nie ma życia
P.A.:Polecam szynkę parmeńską z melonem. To jest naprawdę pyszne danie, zwłaszcza w upał. Kroisz kawałki melona, a potem owijasz szynką.
– To nie z powodu szynki parmeńskiej tak Ci się podoba w tym Rzymie, tylko dlatego, że te wszystkie rzymianki pożerają Cię wzrokiem. A Ty podobno niedawno zakochałeś się na poważnie.
O, nie! Umawialiśmy się, że nie będę mówił o swoich uczuciach. A poza tym to ja zawsze jestem zakochany. I flirtuję też zawsze, bo bez tego nie ma życia. Kobiety są wyjątkowe i chcę, żeby tak się przy mnie czuły.
– Kobietom, z którymi jesteś na stałe, to nie przeszkadza?
Czasami przeszkadza. Zawsze najbardziej obrywałem za rozmowy z kelnerkami. Ale ja flirtuję nawet wtedy, gdy kupuję kiełbasę. Od razu coś się dzieje, nie jest nudno. Poza tym trzeba pamiętać, że od flirtu do prawdziwego uczucia wiedzie bardzo długa droga.
– Sukces Cię zmienił?
Nabrałem większej pewności siebie. Uwierzyłem w swoje możliwości. Włosi zatrzymują mnie na ulicy, dziękują mi za tę rolę, za łzy. Niedawno byłem specjalnym gościem bardzo popularnego we Włoszech talk-show w telewizji Rai Uno. Mówiłem o naszym papieżu, o Polsce. W tej całej sytuacji najbardziej mnie cieszy to, że mogę tak dużo opowiadać Włochom o naszym kraju. Giacomo Battiato, reżyser filmu, jest zachwycony Polską. U siebie w Toskanii chce posadzić brzozy.
– Masz świadomość tego, że teraz przeżywasz jeden z najważniejszych momentów w swoim życiu?
Tak, mam tę świadomość. I bardzo intensywnie go przeżywam.
Dom Piotra
Do naszego stolika podchodzą dwie włoskie kelnerki. Grzecznie proszą Piotra, żeby pozwolił zrobić sobie zdjęcie. Kiedy Piotr wstaje, nagle obstępują go wszyscy pracownicy. Najpierw pstrykają fotografię zbiorową. Potem każdy prosi o oddzielne zdjęcie. A Piotr cierpliwie odpowiada na każde pytanie. Podpisuje niezliczone ilości karteluszek dla wszystkich krewnych kelnerek. „Wiesz, włoskie rodziny są duże”, mówi później ze śmiechem. Po wyjściu z restauracji dochodzimy do mieszkania Piotra. „Chodź, pokażę ci, jak mieszkają skromni rzymianie”, proponuje. Zachwycająca jest już sama klatka schodowa i podwórko z palmami i kwiecistymi tarasami. A mieszkanie okazuje się wyjątkowo przytulne. „Najbardziej lubię swój balkon. No i ten widok na wieże kościołów i dachy kamienic”. Na regale równiutko poustawiane książki o Janie Pawle II.
– Przeczytałeś wszystkie książki o papieżu?
Obiecywałem sobie, że przeczytam wszystkie, ale mi się oczywiście nie udało. Od początku jednak wiedziałem, że najwięcej dowiem się o nim od ludzi, którzy go znali.
– We wrześniu zaczynasz zdjęcia do drugiej części filmu. Teraz będziesz grał Karola Wojtyłę już jako papieża. Denerwowałeś się, czy powierzą Ci tę rolę?
Nie. Na początku Giacomo nie chciał już reżyserować kolejnej części, a ja nie wyobrażałem sobie pracy z innym reżyserem. Wtedy odmówiłem. Potem jednak, gdy Giacomo zmienił zdanie, to i ja nabrałem odwagi, by zaryzykować.
– Już zacząłeś się przygotowywać?
Postanowiłem, że zacznę, jak już dostanę scenariusz. Jestem pewien, że ta rola będzie o wiele trudniejsza.
– Wszyscy patrzą teraz na Ciebie przez pryzmat papieża. Czujesz, że wymagają od Ciebie więcej niż od innych?
Nie wydaje mi się, żeby w ten sposób na mnie patrzyli. Jeżeli czegokolwiek ode mnie oczekują, to tego, żebym zagrał tę rolę najlepiej, jak potrafię. Zresztą sam od siebie tego wymagam.
– To czego można Ci życzyć przed przygotowaniami do takiego filmu?
Żebym nie musiał zrobić tego, co zrobił Paul Newman. Aktor po zagraniu w jednym z filmów wykupił całą stronę w gazecie i przeprosił wszystkich widzów za to, że tak kiepsko mu poszło.
– To Ci chyba nie grozi. Poza tym słyszałam, że jesteś zasypywany propozycjami grania w zachodnich produkcjach.
Rzeczywiście dużo się dzieje. Ale za wcześnie, żeby o tym mówić.
Cud nad Tybrem
W Rzymie dawno już zrobiło się ciemno. Na ulicach ciągle panuje gwar. Idziemy nad Tybr zobaczyć najpiękniejszy w stolicy most Ponte S. Angelo. Spacerujemy między dziesięcioma aniołami wyrzeźbionymi przez Berniniego. „Teraz już chyba rozumiesz, dlaczego zakochałem się w tym mieście”, mówi Piotr. Kierujemy się w stronę Watykanu. Na granicy miasta i państwa znajduje się przytulna restauracja La Vittoria. Właściciel zauważa Piotra i wychodzi z lokalu. Zadowolony wita się i rozmawiają po włosku. Restaurator macha rękoma, drapie się po głowie, co rusz poklepuje Piotra po ramieniu i, śmiejąc się, wykrzykuje: „Miracolo, miracolo!”. Okazuje się, że nie może się nadziwić, że Piotr tak dobrze mówi po włosku. „Powiedział mi, że pamięta, jak byłem u niego jeszcze kilka dni temu i nic nie potrafiłem powiedzieć. Ukuł teorię, że to cud, za którym na pewno stoi Jan Paweł II”, śmieje się Piotr.
Iza Bartosz
Zdjęcia Piotr Porębski/Metaluna
Stylizacja Jola Czaja
Charakteryzacja Izabela Wójcik
Produkcja sesji Joanna Guzowska
Redakcja Vivy! dziękuje za pomoc w realizacji sesji panu Piotrowi Chromińskiemu i agencji turystycznej SIGMA, ul. Filtrowa 81, Warszawa, tel. 817 64 40.