Paul Newman - Żegnajcie, błękitne oczy

Paul Newman fot. <a href="http://www.bew.com.pl" target=_blank">BE&W</a>
Ze swoim talentem i urodą Paul Newman mógł mieć świat u swych stóp. Nie chciał. Aktor, zamiast korzystać z przywilejów bycia gwiazdą, przez 50 lat żył jak normalny człowiek u boku jednej kobiety. Ukochana żona Joanne była przy nim do końca.
/ 13.11.2008 13:03
Paul Newman fot. <a href="http://www.bew.com.pl" target=_blank">BE&W</a>
Był jednym z tych ostatnich wielkich dżentelmenów w Hollywood, któremu udało się uniknąć skandalu. Nie nadużywał alkoholu, nie był uzależniony od narkotyków, nie zdradzał żony. Paul Newman budził uwielbienie na równi z szacunkiem. Wraz z jego śmiercią odeszła pewna epoka. Epoka gwiazd, które panowały na ekranie latami, mając na swoim koncie tylko dobre role i dobre filmy. Aktor zmarł równie dyskretnie, jak żył. Zmarłby jeszcze bardziej dyskretnie, gdyby nie… Martha Stewart.

Najlepsza gospodyni domowa na świecie opublikowała na swoim blogu w lipcu tego roku zdjęcie wychudzonego aktora opuszczającego szpital Weill Cornell w Nowym Jorku po skończonej chemioterapii. Tłumaczyła, że nie może pogodzić się z tym, że jej idol gaśnie. To był wystarczający dowód na to, że pogłoski o ciężkiej chorobie Paula Newmana są prawdziwe. Na początku roku ktoś widział aktora w poczekalni u lekarza onkologa. Potem mówiono, że jest pensjonariuszem szpitala w Nowym Jorku. Jednak ani sam aktor, ani jego rodzina, ani jego rzecznik prasowy nie chcieli komentować informacji o zdiagnozowanym nowotworze płuc. Na pytanie, na co choruje, Paul Newman odpowiadał: „Na łysienie”. Walczył z chorobą do czasu, aż stracił nadzieję. Latem tego roku Newman na własne życzenie wypisał się ze szpitala. Ostatnie chwile chciał spędzić w domu z rodziną. Zmarł trzy miesiące później. Miał 83 lata. Do końca była przy nim jego żona Joanne i córki: Melissa, Nell i Claire.

Pokaż te oczy
Paul Newman był człowiekiem, który nie lubił robić wokół siebie zamieszania. Choć był zabójczo przystojny, nie znosił, kiedy ludzie wpatrywali się w niego. Zachowywał się tak, jakby natura, obdarzając go nieprzeciętną urodą, sprawiła mu wielki kłopot. „Kiedy ktoś mówił: »No, pokaż te dwa błękity«, miałem ochotę wyjąć oczy i podać mu je do ręki”, mówił. Celowo chodził w ciemnych okularach. Proszony o ich zdjęcie udawał, że nie słyszy. Daniel O’Brien pisze w jego biografii, że Newman zaproponował nawet na swój nagrobek zabawne epitafium: „Tu spoczywa Paul Newman, zmarł jako nieudacznik, bo jego oczy zrobiły się brązowe”. Ze swej urody Paul Newman korzystał tylko na ekranie.

Paul Newman został dostrzeżony w 1956 roku po roli w telewizyjnym „The Battler”, w którym zastąpił tragicznie zmarłego Jamesa Deana. Prasa okrzyknęła go wówczas godnym następcą Deana – pierwszego młodego gniewnego w kinie. Na początku kariery często mylono go z Marlonem Brando. Zdarzało mu się, że ludzie prosili go o podpisanie zdjęcia z następującą dedykacją: „Wszystkiego najlepszego, Marlon Brando”. O swoim konkurencie wyrażał się zawsze z pokorą: „To geniusz. Daleko mi do niego. Wiecie, ile muszę się namęczyć nad rolą, żeby w ogóle coś z tego wyszło?”. Paul Newman najczęściej grywał desperatów, hazardzistów, pijaków. Mężczyzn agresywnych i nieprzystosowanych. Dwie najsłynniejsze kreacje stworzył u boku Roberta Redforda w filmach „Butch Cassidy i Sundance Kid” oraz „Żądło”. O duecie Redford–Newman mówiono „najlepsza aktorska chemia w historii kina”. Ale i w pojedynkę Newman był równie doskonały, chociażby jako „Nieugięty Luk”, „Bilardzista”, „Naiwniak” czy Brick w „Kotce na gorącym blaszanym dachu”. Za to w życiu prywatnym Paul był przeciwieństwem mężczyzn, których grywał.
          
Zupa z lubczykiem
Patrząc na fotografie Paula Newmana i jego żony Joanne Woodward, nietrudno dostrzec, że urodą dominował nawet nad nią. Mimo to ich małżeństwo było nadzwyczaj udane i trwałe. W styczniu tego roku obchodzili złote gody. Ciągle ich pytano, jak to możliwe. Paul odpowiadał z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: „Nie wiem, czego moja żona dosypuje mi do jedzenia”. Joanne nie szczędziła komplementów pod adresem męża: „Wychodząc za mąż za Paula, wyszłam za najbardziej romantycznego mężczyznę na świecie”.

Poznali się w 1953 roku na Broadwayu na próbach do sztuki „Piknik”. Kiedy Paul Newman zobaczył ją po raz pierwszy, pomyślał: „Mój Boże, nie wiedziałem, że takie kobiety w ogóle istnieją na świecie”. Zakochał się od pierwszego wejrzenia, choć był wtedy jeszcze mężem innej kobiety. Z pierwszą żoną Jackie Witte poznali się w 1949 roku. Paul mieszkał wówczas w Cleveland i miał w spadku po ojcu przejąć dobrze prosperujący sklep z artykułami sportowymi. Ojciec uważał, że aktorstwo to niepoważne zajęcie dla mężczyzny. W stronę sceny pchały jednak Paula matka i ciotka – entuzjastki kultury i sztuki. Jego pierwsza dziewczyna Jackie była piękną blondynką, modelką, także marzącą o aktorstwie. Wspólnie stawiali pierwsze kroki na scenie, występując na deskach teatru w Chicago w sztuce „Dark of the Moon”. Pobrali się szybko, a ich pierwsze dziecko, syn Scott, urodziło się dziewięć miesięcy po ślubie. Paul wierzył, że to będzie małżeństwo na całe życie. Był jednak zbyt ambitny, aby zostać w Cleveland i prowadzić sklep, choć przez chwilę po śmierci ojca nawet to robił. Zdecydował się na studia aktorskie na Uniwersytecie Yale. Przeprowadził się tam z rodziną (córki Susan oraz Stephanie przyszły na świat w 1953 i 1954 roku). Potem Newman  trafił do prestiżowego Actors Studio w Nowym Jork. To był przełom. Jego kariera zaczęła nabierać rozpędu. Wtedy też poznał zachwycającą Joanne. Kiedy Paul przeprowadził się do Hollywood, aby grać w filmach, pierwsza żona została z dziećmi w Nowym Jorku. Coraz bardziej stawało się jasne, że ich młodzieńcze małżeństwo nie przetrwa. Minęło jednak jeszcze pięć lat, zanim Newman podjął decyzję o rozwodzie. Bardzo przeżywał, kiedy prasa rozpisywała się o jego kłopotach, być może dlatego przez następne pół wieku tak bardzo strzegł swojej prywatności. W 1958 roku, dzień po tym, jak sąd unieważnił jego pierwszy związek, poślubił Joanne. W tym samym roku nowa pani Newman otrzymała Oscara za rolę w filmie „Trzy oblicza Ewy”, a następnie… zrezygnowała z kariery aktorskiej, aby zająć się domem, dziećmi i mężem. Paul rozwinął skrzydła. Po latach wspominał, że na początku lat 60. zajęty był wyłącznie pracą. Niewiele uwagi poświęcał dzieciom, których miał już sześcioro. Trzy z poprzedniego związku i trzy ze związku z Joanne. „Nie było mnie, kiedy dorastały, a kiedy pojawiałem się, nie czułem się na właściwym miejscu. To było dla nich trudne”, tłumaczył. Najtrudniejsze okazało się dla Scotta.


W cieniu ojca
Scott miał osiem lat, kiedy rodzice się rozwiedli. Chłopiec przez całe dzieciństwo miał pretensje do coraz bardziej sławnego taty, że jest nieobecny w jego życiu. Obwiniał o to nową żonę ojca. Podczas spotkań ignorował ją, nie odzywając się do niej słowem. Sprawiał problemy. Co rusz usuwano go z listy uczniów kolejnej drogiej prywatnej szkoły. Do tego doszły problemy z alkoholem i narkotykami. Z jednej strony Scott bardzo potrzebował ojca, z drugiej – obrażał się o każdą najdrobniejszą jego uwagę. Po ojcu odziedziczył zarówno urodę, jak i dobre nazwisko, ale zupełnie nie wiedział, co z tym zrobić. W 1974 roku, kiedy Scott miał 24 lata, został aresztowany za jazdę po pijanemu i pobicie policjanta. Wtedy Paul postanowił wciągnąć go w aktorstwo. To był błąd. Scott nigdy nie miał bowiem pewności, czy zatrudniają go dlatego, że jest dobrym aktorem, czy dlatego, że jest synem Paula Newmana. Ojciec, oprócz lekcji aktorstwa, opłacał dwóch psychologów, którzy mieli zajmować się jego synem. Ale i tak nic to nie dało. Scott wybrał życie włóczęgi – spał kątem u kolegów. Pewnej nocy zastukał do drzwi kolejnego znajomego, aby spędzić z nim kilka godzin przed telewizorem. Był kompletnie pijany i zażył dużą dawkę valium. Zaniepokojony jego płytkim oddechem kolega wezwał ambulans. Scott zmarł w drodze do szpitala. „To był najsmutniejszy dzień mojego życia. Nie potrafię wymazać go z pamięci”, tak wspominał 19 listopada 1978 roku Paul Newman. „Tylko tyle?”, dziwili się ludzie, słysząc te dwa zdania.

Paul Newman nigdy nie był najlepszy w mówieniu o uczuciach. Po śmierci syna zamknął się jeszcze bardziej. Nocami snuł się po ulicach Nowego Jorku. W prochowcu, z mokrą od deszczu głową i wzrokiem wbitym w ziemię. Czuł się winny. Codziennie zadawał sobie pytanie: „Nieszczęśliwy wypadek czy udana próba samobójcza?”. Uważał, że zawiódł jako ojciec. „Dlaczego?”, pytał sam siebie. Może dlatego, że sam nie zaznał dobrego ojcowstwa? Arthur Newman nigdy nie wybaczył synowi, że wybrał aktorstwo. Zmarł w 1950 roku, nie doczekawszy sukcesów Paula.

Joanne widząc, jak mąż cierpi, wpadała na genialny pomysł. Namówiła go, by założył fundację pomagającą młodzieży uzależnionej od narkotyków. Konto Scott Newman Foundation zasilały dochody ze sprzedaży sosów Newman’s Own. Aktor, który słynął z przyrządzania przepysznych sosów do sałatek – również za namową żony – postanowił je sprzedawać. W ciągu dwóch pierwszych tygodni z półek sklepowych zniknęło 10 tysięcy butelek firmowanych jego zdjęciem. Wszystkie zyski przekazywane były na działalność charytatywną. Co roku fundacja Newmana organizowała obozy dla młodzieży, na które aktor jeździł. Dla wielu młodych chłopaków stał się autorytetem – ojcem, którego często nie mieli w domu. W ten sposób Paul próbował spłacić dług wobec Scotta.  

Paul Newman za kierownicą
Choć trudno w to uwierzyć, pierwszego Oscara Newman otrzymał dopiero, gdy miał 62 lata (za rolę w filmie „Kolor pieniędzy”). Było to tym bardziej zaskakujące, że rok wcześniej odebrał złotą statuetkę za całokształt twórczości, co tradycyjnie oznaczałoby koniec kariery. Ale nie w przypadku Newmana, który nigdy nie czuł się odsunięty od kina czy zapomniany.

Paul Newman nie był też niewolnikiem swojej sławy. Niektórzy uważają wręcz, że odniósł tak wielki sukces właśnie dlatego, że aktorstwo nie stanowiło treści jego życia. Nigdy nie myślał o sobie: „Jestem wielki!”. Najlepiej czuł się w swoim domu, gdzie w ulubionym fotelu mógł siedzieć godzinami. Jak większość Amerykanów miał słabość do samochodów i był zapalonym kierowcą rajdowym. Na pytanie o brzmienie rozdzierające jego serce odpowiadał: „Odgłos silnika V8”. Ale z innymi Paul Newman ścigał się tylko na torze wyścigowym. Nigdy w życiu czy na ekranie. 

Sylwia Borowska / Party

Redakcja poleca

REKLAMA