Paris Hilton

Jej przepis na sukces? „Rób wokół siebie wielkie zamieszanie, a sława i pieniądze przyjdą same”.
/ 16.03.2006 16:57
W ostatnich latach dziedziczka fortuny hotelarskiej Paris Hilton zarobiła 30 milionów dolarów. To wpływy ze sprzedaży perfum, biżuterii, honoraria za sesje, reklamy, a nawet za film pornograficzny.
W USA na początku roku hitem były odcinki kreskówki „Miasteczko South Park”, w których pojawiła się postać do złudzenia przypominająca Paris. Stupid Spoiled Whore (głupia, zepsuta zdzira) przybywa do miasta, by zaprezentować uwielbiającym ją nastolatkom grę wideo z sobą w roli głównej. Ubrana w kiczowate stroje, krąży między kolejnymi imprezami, prezentując swoje wdzięki, porównywane do wdzięków wychudzonego charta afgańskiego.
Paris jednak wcale nie rozpacza. Przeciwnie, cieszy się. Dumni są z córki także jej rodzice – Kathy i Rick Hiltonowie. „Cały świat bawi się moim kosztem. I nic na to nie mogę poradzić, co najwyżej mogę to zaakceptować! Lepiej śmiać się z innymi”, twierdzi w swojej, opublikowanej zaledwie rok temu, autobiografii „Zwierzenia dziedziczki”. I dodaje, że dokładnie wie, co robi.

Z tych Hiltonów
Hiltonówna uznała bowiem, że bierne konsumowanie rodzinnej fortuny niegodne jest nazwiska, które nosi. „Ja i Nicky (mowa tu o młodszej o dwa lata siostrze) ciężko pracujemy na siebie. Nie chcę być znana jedynie jako wnuczka Hiltonów. Chcę, żeby znano mnie jako Paris”. A w swojej autobiografii dodaje: „Oczywiście jedni rodzą się w złotym czepku, z przywilejami wszechświata, jednak i to nie wystarczy, aby być sławną. Potrzebna jest wiara, pewność siebie, wspaniała torebka, świetna poza, wysokie obcasy, a i blond włosy jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Świat należy do odważnych, pewnych siebie optymistów, a ja jestem tego wspaniałym przykładem. Nie boję się niczego, z wyjątkiem insektów”.
Dotychczas Hiltonowie słynęli jako hotelarze i pośrednicy w handlu nieruchomościami. Założycielem potęgi był prapradziadek Paris, Conrad Nicholas Hilton, którego przodek August Halvorsen Hilton przybył do USA z farmy Klofta pod Oslo w Norwegii. Conrad kupił pierwszy hotel w 1919 roku, kolejny, już własny, zbudował w Dallas w 1925 i szybko prześcignął konkurencję, kierując swoją ekskluzywną ofertę do najzamożniejszej klienteli Ameryki. Po Conradzie spuściznę przejął jego syn, Barron, po Barronie – ojciec Paris, Rick. Rick, poza hotelami, z sukcesem zajął się także handlem nieruchomościami na terenie Kalifornii.
Dziś fortuna Hiltonów, w skład której wchodzi między innymi ponad 500 hoteli na całym świecie, szacowana jest na 4–5 miliardów dolarów. Na razie Paris dostaje od rodziny 50 tysięcy kieszonkowego miesięcznie, ale podobnie jak jej siostra Nicky oraz bracia: Conrad (10 lat) i Baron (15 lat) ma zagwarantowane 300 milionów. W przyszłym roku na swoje 25. urodziny Paris odziedziczy 81,7 miliona dolarów.

Niech żyje bal!
Paris nie chciała iść drogą przodków. Już w wieku 16 lat zakończyła edukację, twierdząc, że „i tak nie nauczyłaby się w szkole niczego pożytecznego”. Łatwo zrozumieć brak zapału Hiltonówny do nauki. Jej bajkowe dzieciństwo upłynęło głównie na zabawie, w zapierających dech rezydencjach na najwyższym piętrze Waldorf-Astoria na Manhattanie, w Beverly Hills oraz w zakątku bogaczy The Hamptons na Long Island. Dostawała, co tylko sobie zamarzyła. Już jako kilkuletnie dziecko miała 100 dolarów kieszonkowego na tydzień. Pierwszą kartę kredytową dostała jako 13-latka. Matka, była aktorka, przy byle okazji wyprawiała córkom takie przyjęcia, że mówiło się o nich w Hollywood miesiącami.
Bystra Paris szybko więc znalazła logiczne wytłumaczenie dla swojego lenistwa. „Mój ojciec, tak jak jego ojciec, zawsze miał przekonanie, że dzieci powinny iść w życiu własną drogą. Wielokrotnie mówił mi, od czego zaczynał”, tłumaczyła. Doszła też do wniosku, że wystarczy zrobić wokół siebie dużo zamieszania, a sława i pieniądze przyjdą same.
Przefarbowała włosy z kasztanowych na blond, na orzechowe oczy założyła bardziej jej zdaniem gustowne błękitne soczewki, zakupiła dużą partię różowych ciuchów, które wskazują, że człowiek jest szczęśliwy i ruszyła na podbój świata. Pierwszy raz zawitała w nocnym klubie jako 13-latka. Wybierała tylko takie miejsca, gdzie bywają topmodelki, playboye i gwiazdy ekranu, które są dzień i noc pod obstrzałem mediów. I robiła wszystko, by przyciągnąć do siebie media. Na przykład na jednej z imprez w Las Vegas śpiewała karaoke ubrana tylko w rybacką sieć, na przyjęciu „Maxima” dosiadała bez majtek wielkiego choppera, a na party Hugo Bossa rozebrała się i biegała między hollywoodzką śmietanką towarzyską.
Swoje 21. urodziny zorganizowała za 100 tysięcy dolarów w pięciu miejscach świata naraz: Los Angeles, Nowym Jorku, Paryżu, Londynie i Tokio. Gdy dotarła do Londynu, była tak pijana, że spadła ze schodów.
Nie musiała długo czekać, by znaleźć się na słynnej hollywoodzkiej liście najgorzej ubranych pań z towarzystwa, którą tworzy Richard Blackwell. „Ważne jest, aby nie prezentować ubrań, które są bardziej ekstrawaganckie niż ty sama. Nie można reklamować siebie samej, jeśli reklamuje się nazwisko projektanta”, twierdziła, tworząc z ciuchów od Versace czy Tommy’ego Hilfigera, butów od Manolo Blahnika czy Jimmy’ego Choo niepowtarzalny styl Barbie. Paris ma niebanalne pomysły na promocję. Podobno niechcący zgubiła komórkę, w której były zapisane telefony i adresy mailowe takich sław, jak Eminem, Lindsay Lohan, Christina Aguilera, Anna Kournikova, Vin Diesel, Ashley Simpson. Gdy trafiły do Internetu, wokół Paris zrobił się niezły szum. Choć, jak później sama przyznała w autobiografii, „dobrze jest czasami coś zgubić, żeby ludzie nie myśleli, że jesteś taka strasznie uporządkowana”.

Czym gorzej, tym lepiej
Szalone imprezy, niepohamowane zakupy oraz dziwactwa wkrótce mocno nadszarpnęły opinię Paris. Szczególnie nie szczędzono jej słów krytyki, gdy w 2003 roku do Internetu trafiła 4-minutowa wersja 27-minutowego filmu porno „1 Night in Paris”, na którym Paris figluje ze swoim ówczesnym chłopakiem (późniejszym mężem gwiazdy serialu „Beverly Hills, 90210”, Shannon Doherty), Rickiem Salomonem. Na nic zdały się tłumaczenia, że były to prywatne taśmy, które zostały skradzione Rickiemu. Hiltonowie pozywali do sądu Ricka, Rick Hiltonów o zniesławienie, a Dan Klores, który pomagał między innymi kształtować wizerunek Jennifer Lopez, ratował reputację Paris. Hiltonówna za jego radą na moment przestała bywać na imprezach. W telewizyjnym wywiadzie stwierdziła skruszona: „Nie mogę przejść ulicą, to jest dla mnie zbyt krępujące”. A Nicky zwierzyła się magazynowi „People”, że Paris jest załamana, ale dzięki temu stała się bardziej uduchowioną osobą i nawet zwróciła się w stronę nauk Kabały.
Szybko jednak Paris uznała, że nie warto się za mocno kajać. Dzięki skandalom stała się przecież bardzo sławna. Magazyn „Teen People” zaczął ją zaliczać do najgorętszych gwiazd przed 25. rokiem życia. Młode dziewczyny chciały być jak Paris Hilton – amerykańska księżniczka. Posypały się intratne propozycje. Hiltonówna trafiła na okładki takich magazynów, jak „GQ”, „Elle”, „Maxim”, „FHM”, „Vanity Fair” czy „Rolling Stone”. Nie widziała jednak swojej przyszłości jako modelka. Kłaść się wcześnie spać, wstawać przed 10.00 i godzinami wdzięczyć się do obiektywu aparatu – to dobre na chwilę, ale podcięłoby jej skrzydła. Zamiast tego Paris zaczęła firmować swoim nazwiskiem ubrania, perfumy oraz kiczowatą biżuterię w przystępnych cenach. Nagrała też płytę „Paryż płonie” i napisała autobiografię. Wiedzę o tym, jaka jest, można czerpać także z „Pamiętników Tinkerbella Hiltona: moje życie z Paris”, czyli wspomnień jej ulubionego psa. Paris przyjęła nawet propozycję udziału w reklamach fast foodów firmy Carl’s Jr., w których po umyciu samochodu w negliżu pałaszuje wielkiego hamburgera.
Paris podbiła też świat kina. Co prawda reżyserzy z lubością zajmują się głównie wyrafinowanym uśmiercaniem postaci przez nią odgrywanych, a recenzje dostawała iście mordercze, ale uważa się za profesjonalną aktorkę. Wzięła także udział w reality show „Simple Life” (Zwykłe życie) telewizji Fox. Tam na szczęście była tylko sobą. W pierwszej serii wraz z najlepszą ówczesną przyjaciółką Nicole Richie, córką Lionela, próbowały wieść życie farmerek na amerykańskiej prowincji. W strojach od Gucciego i Versace po raz pierwszy w życiu robiły zakupy w supermarketach, mając do dyspozycji skromny budżet, doiły krowy i robiły kiełbasę. „Co to jest budżet?”, pytała Nicole. „Wydaje mi się, że niewielka część pieniędzy”, szczerze odpowiadała Paris. W drugiej serii jechały w świat, by znaleźć pracę i zarobić 500 dolarów. Pani burmistrz maleńkiego Altus w stanie Arkansas, gdzie kręcono „Simple Life”, nazwała jej imieniem jedną z ulic – Bulwar Paris Hilton.
Przy okazji Paris w ciągu ostatnich pięciu lat zarobiła całkiem niezłą sumę. Za filmy dostała 10 milionów dolarów, za występy w telewizji – 9 milionów, za biżuterię – 5 milionów, za perfumy – 4 miliony, za pozowanie do zdjęć – 1,1 miliona, za wspomnienia – 1 milion, za promowanie klubów nocnych – 1 milion, za płytę – 1 milion, za film pornograficzny ze swoim udziałem – 400 tysięcy dolarów. W końcu bowiem Paris dogadała się z Rickiem, wydali film na DVD za jedyne 35 dolarów sztuka i podzielili się zyskami, które ponoć poszły na cele charytatywne. Film cieszył się takim wzięciem, jak trzecia część „Matrixa”. Jeśli więc do wspomnianych 81,7 miliona dolarów doda się się jakieś 30, które już sama zarobiła, okaże się, że Paris już dziś warta jest 114,2 miliona.

Jej greckie wesele
Mocno nadwerężona reputacja nie odstraszyła od niej mężczyzn. To oni biegają za nią, a nie ona za nimi. Mimo że bez ogródek Hiltonówna twierdzi, że „z facetami jest jak z butami. Należy mieć ich wielu, na każdą porę i pogodę, pamiętając ciągle, że najważniejszą osobą nie jest facet, lecz ty sama”. Na liście zdobyczy Paris są, obok Salomona, model Jason Shaw, syn Stinga Jake Sumner, członek Backstreet Boys Nick Carter, lider Limp Bizkit Fred Durst, aktor Edward Furlong, gwiazda australijskiego „Idola” Robert Mills i bokser Oscar De La Hoya.
Ale dopiero teraz Paris upolowała smakowity kąsek. Jej aktualny chłopak to student ekonomii – 27-letni Paris Latsis, spadkobierca wielkiej, wartej 7,5 miliarda dolarów greckiej fortuny. Holdingu, w którego skład wchodzą statki, hotele, udziały w przemyśle naftowym i w nieruchomościach.
To nic, że rodzina Latsisa jest załamana. „To niemożliwe, aby ta Amerykanka stała się częścią naszej rodziny. Jest jak atrakcja w wesołym miasteczku, a nie ktoś, z kim można się wiązać”, powiedział wuj chłopaka Spiros Latsis, który zakazał swoim dzieciom kontaktów z Paris. Także ojciec Parisa, instruktor sportów wodnych Grigoris Kasidocostas, który wżenił się w bogatą rodzinę Latsisów, mówi: „Grecy nie są jak Amerykanie. Paris spała z wieloma mężczyznami, występowała w pornograficznym filmie” i prosi, by młodzi zaczekali z poważniejszymi decyzjami przynajmniej kilka lat.
Paris jednak zgłupiał na punkcie Hiltonówny i po ośmiu miesiącach znajomości poprosił ją o rękę. Dał ukochanej do wyboru dziesięć pierścionków. Ona zaś, nie mogąc się zdecydować, wzięła dwa: jeden z 15-karatowym białym diamentem, drugi z 24-karatowym żółtym, warte 2–4 miliony dolarów każdy. Jako dowód miłości kupił też dla nich posiadłość w Los Angeles i udekorował jej zdjęciami. „Jestem bardzo zakochana i wdzięczna, że udało mi się znaleźć tak uczciwego i lojalnego partnera”, powiedziała magazynowi „US Weekly”. „Wydaje mi się, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Cieszę się, że znalazłam kogoś, z kim spędzę resztę życia”. „To najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie”, twierdzi z kolei oczarowany Latsis.
Byle mówili
Paris nie zamierza jednak realizować się jako kura domowa. „Kiedy byłam młodsza, wydawało mi się, że to takie fajne grać głupiutką blondynkę. W telewizji robię to, bo to zabawne. Ale uważam się za kobietę biznesu i markę”, twierdzi i nadal snuje plany podboju świata. Chce, by wkrótce napis „Paris Hilton” znalazł się na wszystkim, czego używają Amerykanie: od samochodów i ubrań przez kubki, ręczniki, sprzęty gospodarstwa domowego, na breloczkach kończąc. Hiltonówna daje sobie na to dwa lata i na pewno nie cofnie się przed niczym. „Każda popularność jest dobra”, uważa. Dzięki jej przedsiębiorczości pamięć o Hiltonach przetrwa na pewno.

Magda Łuków/ Viva