Musi się spieszyć. Chwyta sportową torbę i jedzie na siłownię. Ma tam być punktualnie o 6.30. Za półtorej godziny jest już na basenie. Patrzy na zegar – zbliża się 11.00, a to znaczy, że czas na trening do programu „Taniec z Gwiazdami”. Znów trzeba się spieszyć. – Wpadam do domu, zmieniam torbę i lecę dalej – mówi „Party” Otylia. W samochodzie nie słucha radia, tylko jednej, wciąż tej samej melodii. – Walc angielski jest teraz moim najlepszym towarzyszem podróży. I tylko głośno liczę: raz, dwa, trzy – śmieje się. Potem chwila przerwy, czas na obiad. I znów trening na pływalni. Wieczorem jeszcze drobne zakupy, czasem spotkanie. Jest po 21.00, gdy siada na kanapie. – Teraz czas na... „Seks w wielkim mieście” – śmieje się pływaczka. Zaskoczeni? Jeśli ktoś do tej pory myślał, że Otylia ogląda głównie kanały sportowe, to się grubo mylił...
Być kobietką
186 centymetrów wzrostu, rozmiar stopy 44, treningi głównie w towarzystwie chłopców i tytuł Mistrzyni Sportu „Przeglądu Sportowego” – tyle o tej „twardej” stronie Otylii Jędrzejczak. – Wszystkim się wydaje, że jestem potężna i silna, bo tak to wygląda z zewnątrz. Może to i dobrze, przecież w sporcie trzeba być mocnym... – zastanawia się.
Ale gwiazda ma też drugie, zupełnie inne oblicze. Godziny spędzane na zakupach, obowiązkowa obecność na premierze każdej komedii romantycznej i spotkania z przyjaciółkami przy dobrym winie i ploteczkach – to Otylia, jakiej nie znacie. – Wewnątrz czuję się delikatną, kruchą kobietką – mówi „Party”. Aby odkryć przed światem tę drugą twarz, Otylia zdecydowała się na udział w „Tańcu z Gwiazdami”. – Obserwowałam, jak kobiety zmieniają się i pięknieją w tym programie, i to mnie skusiło. I ja chcę odkryć swą kobiecość – mówi.
Siła... kobiecości
W tym jej nikt bardziej nie pomoże niż... przystojny tancerz. Sławek Turski, 26-letni mistrz tańca z Krakowa, debiutuje w programie u boku Otylii. – Znalezienie partnera, który świetnie tańczy i do tego jest naprawdę wysoki (Sławek ma aż 196 cm wzrostu), to było rzeczywiście trudne zadanie – śmieje się w rozmowie z „Party” Agustin Egurrola. Ale udało się! – Świetnie razem wyglądają i już widać, że to bratnie dusze – dodaje choreograf. Otylia to potwierdza. – Sławek jest bardzo pozytywną osobą, wspiera mnie – mówi „Party”. Pierwsze łzy? – Trudno się przyznać, ale na parkiecie już je zaliczyłam. Po raz dziesiąty coś mi nie wyszło i nerwy mi puściły. A Sławek, jak zwykle wyluzowany, powiedział tylko przekornie: „Dasz radę, maleńka!” – opowiada Otylia. Przyznaje, że dla niej taniec to wyzwanie większe niż niejedne zawody sportowe.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Nie czuję się na parkiecie jak ryba w wodzie, ale wierzę, że i tu z czasem wyrosną mi skrzydła motyla – śmieje się. – Seksowne ruchy bioder w tańcach latynoamerykańskich to dla mnie nie lada wyzwanie – dodaje gwiazda. Co na to Sławek? – Nie muszę szukać w Otylii kobiecości, ponieważ ona już jest szalenie kobieca. Na razie tego jeszcze tak nie widać na zewnątrz, ale gdy ta dziewczyna zacznie tańczyć więcej, wszystkich was jeszcze mocno zaskoczy – mówi „Party” Turski. Tego samego zdania jest Agustin. – Takiej gwiazdy jak Otylia jeszcze w „Tańcu z Gwiazdami” nie było! Ona jest naprawdę wyjątkowa, bo łączy w sobie walkę i siłę sportowca z kobiecą wrażliwością i delikatnością – mówi Egurrola.
Czy to może oznaczać, że Otylia Jędrzejczak postanowiła na dobre zrezygnować ze sportu wyczynowego i poświęcić się karierze w show-biznesie?
Można pływać... w rytmie cza-cza
Fanów jej talentu pływackiego od razu uspokajamy. Otylia Jędrzejczak przede wszystkim jest sportowcem i tak zostanie. – Długo zastanawiałam się nad udziałem w „Tańcu z Gwiazdami”. Rozmawiałam nawet o tym z zagranicznymi zawodnikami. Okazało się, że oni wprowadzają element tańca do swoich treningów. Wspólnie z trenerem stwierdziliśmy więc, że i mnie może to dobrze zrobić. I widzę już pierwsze tego efekty. Od kiedy tańczę, bardziej kontroluję swoje ciało i ćwiczę mniejsze partie mięśni, a to bardzo pomaga mi w pływaniu – opowiada Otylia. I jeszcze jedno. – Kiedy na parkiecie porządnie się zmęczę, dużo chętniej potem wchodzę do basenu, bo to wtedy dla mnie właściwie wspaniały relaks – opowiada nam otwarcie uśmiechnięta gwiazda pływania.
Głowa do góry
Ale nie da się ukryć, że radość ze sportu – na nowo – Otylia Jędrzejczak zaczęła w sobie odkrywać dopiero od niedawna. Po porażce na zeszłorocznej olimpiadzie w Pekinie, gdzie znalazła się poza podium (zajęła najbardziej pechowe, czwarte, miejsce na swoim koronnym dystansie 200 metrów w stylu motylkowym), chciała odpocząć od pływania. Więcej, były momenty, kiedy zastanawiała się, czy by raz na zawsze nie rzucić sportu. Dlaczego? Z jednej strony nie układała jej się współpraca z trenerem, z drugiej mówiono, że – jak to bywa u każdego sportowca – przyszedł czas, gdy się wypaliła i powinna skończyć karierę. Otylia jednak jest pewna, że w jej przypadku to jeszcze nie był ten moment. – Teraz stawiam na pływanie. W sporcie czas między 25. a 27. rokiem życia jest najlepszym dla kobiet. Mam nowego trenera, świetnie się z nim czuję. On doskonale mnie rozumie. Wiem, że mogę jeszcze wiele osiągnąć. Dla sportowca najważniejsze jest, by zakończyć karierę na szczycie. Chcę „zejść ze sceny niepokonana”, jak śpiewał Grzegorz Markowski – tłumaczy Otylia. Dlatego ciężko trenuje. Przed nią przyszłoroczne mistrzostwa Europy i najważniejszy cel – igrzyska w Londynie w 2012 roku.
Nowy plan na życie
A co, jeśli kolejnego złota nie będzie? Otylia ma już alternatywny plan na przyszłość. – Wiem, że nie będę całe życie pływać. I nie ukrywam, że po zakończeniu kariery sportowej chciałabym pracować w mediach. Dlatego od października zaczynam podyplomowe studia na kierunku public relations, a ostatnio podjęłam się komentowania w Rzymie mistrzostw świata w pływaniu – opowiada Otylia Jędrzejczak. Jak sobie poradziła? Zdaniem Sylwestra Sikory, dziennikarza „Przeglądu Sportowego” i komentatora Eurosportu, wypadła obiecująco. – W Rzymie sporo razem pracowaliśmy, debiutowała w roli komentatora sportowego. To naprawdę niełatwe zadanie! Otylia chce się uczyć i jest bardzo ambitna, więc podejrzewam, że i w tej dziedzinie niedługo będzie błyszczeć – mówi „Party” dziennikarz.
Jednak to niejedyne jej plany na przyszłość. – Po zakończeniu kariery chciałabym też pomagać młodym sportowcom, ucząc ich, jak pozyskiwać m.in. sponsorów – tłumaczy Oti. Czy myśli o tym, by szkolić młode talenty? – Z przyjemnością uczyłabym pływać dzieci, ale trenować innych dorosłych...? Nie wiem... Ale życie lubi zaskakiwać. Boję się tylko, że mogłabym mieć w stosunku do swoich podopiecznych zbyt duże wymagania. Wiem, co przeżyłam, ile trenowałam i na własnej skórze sprawdziłam, że wszystko można przejść, więc jeśli ktoś powie: „Nie dam rady”, niestety, nie uwierzę... – wyjaśnia. Pytana o to, czy gdyby mogła jeszcze raz wybrać, zdecydowałaby się na pływanie, odpowiada bez namysłu. – Chciałabym pływać. Nie żałuję ani jednego dnia na basenie. Nie mam żalu do moich rodziców, że wysłali mnie na pływalnię. Poza kilkoma najtrudniejszymi sytuacjami biorę życie takim, jakie jest. Czuję się teraz silniejsza i uważam, że mimo wszystko zawsze trzeba iść do przodu. Nie wolno zamykać się w domu i czekać na kolejny dzień – wzrusza się.
Kiedy światła gasną
Czas, kiedy potrzebowała się wyciszyć, ma już za sobą. Chce, żeby jej życie znowu nabrało kolorów. Ale nie pcha się na pierwsze strony gazet, uważa na błysk fleszy. – Zdecydowałam się na udział w „TzG” i zdaję sobie sprawę z tego, że media znów się mną bardziej zainteresują. Ale w dalszym ciągu trzymam się zasady, że moja prywatność zostaje ze mną – tłumaczy Otylia.
Nam Otylia Jędrzejczak uchyliła rąbka tajemnicy. – Jestem domatorką, a ostatnio moją pasją jest wystrój wnętrz. Cieszę się, że w moim mieszkaniu nie było żadnego projektanta – wszystko urządziłam sama. Nieraz musiałam zwracać meble, bo walnęłam się w centymetrach – mówi. Czy w domu pływaczki jest dużo niebieskiego? – Nie, nie ma go w ogóle. Mam za to piękną fioletową ścianę i na niej będą wisiały zdjęcia osób, które są bliskie mojemu sercu. A poza tym w moim mieszkaniu jest dużo czerwonego, żeby nikt mi go nie zauroczył. Na tej samej zasadzie jak we włosy dzieci wpina się czerwoną kokardkę – śmieje się.
Dzieci to wielkie marzenie Otylii Jędrzejczak. – Uwielbiam je, bardzo chcę założyć rodzinę. Ale najważniejsze, żeby znaleźć do tego odpowiednią osobę – mówi. Na horyzoncie jest pewien kandydat. Z Michałem Lewandowskim, 22-letnim tenisistą, Otylia spotyka się już prawie dwa lata. Nic nie chce powiedzieć na jego temat, tylko wymownie się rumieni. A jacy mężczyźni podobają jej się najbardziej? – Moi znajomi mówią, że to zawsze ten sam typ: brunet, ciemna oprawa oczu. Ale przy takiej osobie jak ja mężczyźnie nie jest łatwo. Facet lubi czuć się najlepszy, a to przecież ja jestem mistrzynią... – śmieje się Oti.
A o czym marzy Otylia Jędrzejczak? – Teraz chcę nauczyć się fajnie tańczyć. To małe marzenie. A większe? Oglądałam film „Zmierzch”, uwielbiam go, i oczywiście jestem wielką fanką Roberta Pattinsona (śmiech). Tam padło takie stwierdzenie: „Jesteś dla mnie jak inna odmiana heroiny”. To jest moje największe marzenie: być dla kogoś całym światem...
Marta Tabiś / Party