Kocha jeść i się tego nie wstydzi
...nawet mimo posądzenia o uzależnienie od jedzenia. Jednak gdyby nie jej miłość do tego, co robi, nie potrafiłaby porwać za sobą tłumów. Sama mówi, że „kto boi się tłuszczu, ten boi się jedzenia. A kto boi się jedzenia, ten boi się życia”. Jak widać z jej obfitych (i jakże kobiecych!) kształtów, sama jedzenia się nie boi. Życia też nie, choć ono Nigelli nie oszczędzało.
Początki
Z pozoru były piękne. Bogaci rodzice (ojciec – minister skarbu, matka – spadkobierczyni fortuny żydowskich restauratorów) zapewnili jej opływające w dostatki dzieciństwo i doskonałe wykształcenie. Jak to jednak bywa w bogatych rodzinach, atmosfera w domu nie należała do najszczęśliwszych. Z dzieciństwa wyniosła więc Nigella postanowienie, że o swoją przyszłą rodzinę zadba jak najlepiej – i trwa przy nim do tej pory. Stąd też mimo starannego wykształcenia o mało nie została zwykłą panią domu. Okazała się jednak niezwykła, a to dzięki temu, że z dzieciństwa wyniosła również miłość do gotowania. I choć przekładało się to na coraz okrąglejszą figurę, Nigella ani myślała o przechodzeniu na dietę.
Jej okrągłe kształty nie przeszkadzały też Johnowi Diamondowi, dziennikarzowi, który zakochał się w tej pełnej życia kobiecie i poślubił ją w 1992 roku.
Nigella nigdy nie widziała się w roli kobiety pracującej, a John bez problemu utrzymywał rodzinę, zajęła się więc prowadzeniem domu i dziećmi: Cosimą i Brunem. Gdyby nie John, pewnie nigdy nie zrezygnowałaby z obszernych swetrów i nie wyszła ze swoim talentem „do ludzi”. To on zachęcił ją do ubierania się w bardziej seksowne stroje i do popisania się talentem kulinarnym przed szerszą publicznością. Szybko stała się odkryciem na ogromną skalę. Najpierw jej przepisy pojawiały się w gazetach, później nadszedł czas na publikację książek. Prawdziwą furorę zrobiła jednak wkraczając do telewizji. Nareszcie kobiety, patrząc na tę piękną kobietę daleką od „ideału” kreowanego przez show-biznes, poczuły się rozgrzeszone ze swojej miłości do jedzenia. Jednak jej programy z chęcią oglądały nie tylko kobiety. Seksapil promieniujący z ekranu przyciągnął do niego także mężczyzn, który zafascynowani patrzyli, jak Nigella oblizuje palce i wydaje rozkoszne pomruki zadowolenia kosztując kolejnego smakołyku. I choć o seksie nie ma w jej programach ani słowa, w komentarzach na ich temat aż roi się od erotycznych skojarzeń. Nagle okazało się, że kobieta w kuchni nie musi kojarzyć się wyłącznie z zaniedbaną kurą domową.
Blaski i cienie
Gdy kariera Nigelli rozwijała się w najlepsze, u jej męża wykryto raka. Obawy związane z tą chorobą dręczyły Nigellę już wcześniej: choroba zabrała jej matkę i siostrę. Wiadomość ta była więc strasznym ciosem. Jak długo mogła, starała się zapewnić swoim bliskim normalne życie. Prowadziła swój program, troszczyła się o dzieci, dbała o umierającego męża. To był trudny okres: John opisywał swoje cierpienia w felietonach, nakłonił Nigellę, by zgodziła się na realizację filmu dokumentalnego o jego umieraniu. Pozwolił, by jego śmierć do samego końca była „na sprzedaż”. Jak trudno było Nigelli, gdy cierpienie jej rodziny śledziły i utrwalały telewizyjne kamery, wie tylko ona. Po śmierci Johna w 2001 r. wydawało się, że długo nie dojdzie do siebie.
Po roku udało jej się jednak znaleźć lek na swoje cierpienie. Lek ten nosił nazwisko Charles Saatchi i był milionerem, a prywatnie przyjacielem Johna. Dla Nigelli rozwiódł się z poprzednią żoną i po roku to ona została „panią Saatchi”. Ich związek wywołał w kraju burzliwe dyskusje, Nigella jednak uznała, że ma prawo do szczęścia.
Uwielbiana przez tłumy
Mimo burzliwych kolei życia, widzowie ją kochają. Wystarczy obejrzeć jej program, by wiedzieć dlaczego. Nie jest doskonała. Sałatkę miesza rękami, przyprawy dodaje „na oko” i robi w kuchni bałagan. Zupełnie jak zwykły człowiek. A jednak efekt końcowy jest wykwintny i zachwycający, dzięki czemu widzowie zaczynają wierzyć, że to wcale nie jest trudne. Do tego Nigella robi to wszystko z mnóstwem wdzięku, posyła uśmiechy na prawo i lewo i jest żywym dowodem na to, że to nie diety i szczupła sylwetka są drogą do szczęścia.
Fot www.nigella.com
Urszula Skowrońska