Już sam wygląd Nigella Lawson, wysokiej brunetki o ponętnych kształtach i obfitym biuście, może działać na wyobraźnię. A gdy Nigella zaczyna krzątać się z gracją wśród garnków i patelni i opowiadać o tym, co dziś ugotuje i jaki to będzie miało smak i aromat, napięcie staje się niemal erotyczne. Nigella zupełnie nie przejmuje się stertami garnków, śladami ciasta i mąki nie tylko na stole, lecz także na swoim ubraniu i we włosach. Przesypuje, miesza, zagniata i wałkuje z wielkim oddaniem. Wciąż wszystkiego próbuje, z lubością oblizując palce. Zapachy i aromaty zdają się dosłownie przenikać przez ekran. Każdy, kto to obejrzy, nie może oprzeć się wrażeniu, że i on będzie potrafił przyrządzić takie pyszności, a gotowanie jest najprostszą i najseksowniejszą czynnością domową.
Aromaty dzieciństwa
Nigella Lawson mogła zostać w życiu, kim tylko chciała. Rodzice – Lord Nigel Lawson, minister skarbu w rządzie Margaret Thatcher oraz matka Vanessa Salmon, spadkobierczyni wielkiej fortuny sieci restauracji The Lyons Corner House – zapewnili córce bajeczne dzieciństwo. Wykształcenie w najlepszych brytyjskich szkołach i wejście do najwyższych sfer brytyjskich. Nigella, która była bardzo zdolną i błyskotliwą dziewczyną, skończyła z wyróżnieniem studia humanistyczne w Oksfordzie.
Nie bardzo jednak widziała się w roli kobiety pracującej. Trochę marzyła o dziennikarstwie, ale jej pasją od dzieciństwa było gotowanie. Nigella twierdzi, że kobiety w jej rodzinie były genetycznie predysponowane do osiągnięcia mistrzostwa w gotowaniu. Święta bez szynki czy indyka nadziewanego truflami i bekonem z pieczonymi kartoflami nie byłyby u Lawsonów świętami. Najwięcej Nigella nauczyła się od swojej matki, Vanessy. „Pamiętam, że kiedyś zastałam mamę w kuchni o trzeciej nad ranem. W nocnej koszuli kręciła majonez. Miała fantazję, sama wyczarowywała cudowne potrawy: musakę, spaghetti z oliwą z oliwek. Wtedy w Anglii, w latach 60., nikt tak nie gotował”.
Nigella nic nie robiła sobie z tego, że jej hobby powodowało stały wzrost wagi. Mankamenty figury tuszowała obszernymi bluzkami i swetrami. „Tak, jestem łakomczuchem! Nienawidzę diet i ćwiczeń fizycznych. Nic nie zmusi mnie do ćwiczeń. Po prostu nie jestem w stanie ćwiczyć. Każda komórka mojego ciała krzyczy wtedy, żeby przestać”, powtarzała zawsze.
W moim magicznym domu
I gdyby nie pierwszy mąż, znany brytyjski dziennikarz John Diamond, Nigella zostałaby prawdopodobnie zwykłą panią domu do końca życia. Kiedy się pobrali w Wenecji w 1992 roku, chętnie zrezygnowała z ambicji zawodowych na rzecz prowadzenia domu. Byli cudowną parą. John zakochał się w Nigelli, bo nigdy przedtem nie spotkał kobiety, która tak potrafiłaby cieszyć się życiem. Podczas gdy on pracował, nagrywał programy dla stacji radiowych oraz BBC, pisał felietony i reportaże do „The Times Magazine” czy „Sunday Telegraph”, Nigella prowadziła mu cudowny dom. Najpierw mieszkali w niewielkim apartamencie w Notting Hill, potem, gdy na świat przyszły dzieci: w 1993 roku Cosima, trzy lata później Bruno, przeprowadzili się do posiadłości w zachodniej części Londynu – Shepherd’s Bush.
Johnowi szkoda jednak było patrzeć, jak talenty jego żony marnują się w domowej kuchni. To on namówił ją do noszenia bardziej seksownych ubrań, choć jej figura odbiegała znacznie od kształtów, jakie lansuje moda. „Zawsze chciała mieć spory biust, więc Bóg wysłuchał jej życzenia. Z pewnością Nigella to nie modelka, tylko sto procent kobiety”, żartował jej młodszy brat Dominic. Ale odkąd zaczęła nosić obcisłe topy od TSE i długie, cięte dla wyszczuplenia ze skosa spódnice od Amandy Wakeley, stała się nie mniej atrakcyjną kobietą od modelek. Według „The Sunday Times”: „Nie ma lepszego dowodu na to, że matka dwojga dzieci z apetytem na wysokokaloryczne jedzenie może być piękna i mieć wdzięk, niż sama Nigella”. A gdy Nigella zadbała o siebie, John skłonił ją także, by pochwaliła się swoimi talentami kulinarnymi.
Być jak Nigella Lawson
Sukces, jaki odniosła, zaskoczył jednak nawet Johna. Nigella zaczęła publikować swoje przepisy w „The Sunday Times” czy w „The Daily Telegraph” i błyskawicznie zrobiła niebywałą karierę. Te Brytyjki, dla których gotowanie zawsze było mordęgą, z miejsca zaakceptowały nie tylko jej przepisy, ale także filozofię życia. Wkrótce Lawson została także zaproszona do pisania o restauracjach dla „The Guardian” i do prowadzenia działu kulinarnego w brytyjskim „Vogue’u”. Potem zaczęła wydawać książki, między innymi „How to Eat? The Pleasures and Principles of Good Food” (Jak jeść. Przyjemności i zasady dobrego jedzenia) i „How to Be a Domestic Goddess” (Jak zostać domową boginią), które stały się bestsellerami na całym świecie. Jej porady w „Bon Appétit” chętnie zaczęły czytać nawet niechętne gotowaniu Amerykanki.
To była już prosta droga do telewizji i wkrótce na ekranie pojawiły się dwa jej programy kulinarne: „Nigella gryzie”, a następnie „Forever Summer”. Dzięki nim wszyscy mogli się przekonać na własne oczy, że nie jest chudziną, która tylko namawia kobiety do jedzenia, lecz kobietą z krwi i kości. „Myślę, że ludzie chętnie oglądają moje programy, bo wyglądam w nich zwyczajnie. Raz chudnę, raz tyję. Nikt nie powie o mnie: »Zbyt piękna, by była prawdziwa«”, twierdziła Nigella. I pouczała, że „kto boi się tłuszczu, ten boi się jedzenia. A kto boi się jedzenia, ten boi się życia. Ćwierć litra śmietany dodane do potrawy na sześć osób tylko poprawi jej smak, a nikt od takiej ilości nie przytyje”. Mimo to Nigella ani przez moment nie zrezygnowała z prowadzenia normalnego domu, a wszystkie programy nagrywała w swojej kuchni w Shepherd’s Bush.
Czas smutku
Pięć lat po ślubie szczęście Nigelli Lawson nagle prysło jak bańka mydlana. U Johna wykryto raka gardła. To nie był pierwszy taki dramat w jej życiu. Miała zaledwie 25 lat, kiedy w 1985 roku na raka wątroby zmarła jej matka. Niespełna osiem lat później rak piersi zabrał jej siostrę, 32-letnią Thomasinę. Podejrzewała więc, że rak może zaatakować ją lub któreś z dzieci. Ale nie że dotknie młodego i silnego Johna.
Na dodatek Diamond stwierdził, że musi nadal pracować, żeby nie myśleć o cierpieniu i śmierci. Nie tylko opisywał swoje powolne konanie w cotygodniowych felietonach na łamach „The Times Magazine”, ale wydał dwie książki, z których „C: Because Cowards Get Cancer Too” stała się bestsellerem. Chciał także, aby o jego umieraniu nakręcono film dokumentalny i nakłonił Nigellę do tego, aby zgodziła się wpuścić kamery do domu. Na taśmie filmowej zapisały się więc nie tylko te momenty, gdy Nigella odwozi dzieci do szkoły czy krząta się po kuchni, ale także chwile, gdy jej mąż umiera obok.
Mimo to Nigella nawet w takiej sytuacji potrafiła sprawić, by w domu było prawie tak normalnie, jak przedtem. Chroniła dzieci przed smutkiem. Wściekała się, gdy ktoś w ich obecności poruszał temat choroby Johna. I dopóki się dało, starała się prowadzić normalny tryb życia. Wszyscy zasiadali razem do posiłków. Potem, gdy John nie mógł już wstawać i pił tylko płyny przez rurkę, miksowała mu jedzenie i zanosiła do łóżka. I choć dzielnie trzymała się nawet na publicznym pogrzebie Johna w marcu 2001 roku, wydawało się, że po tej śmierci nie będzie w stanie długo odzyskać radości życia.
Pani Saatchi
Marzenie o ciepłym, przytulnym domu, w którym znów będzie pachnieć szynką i piernikami, było jednak tak silne, że już w rok po odejściu męża Nigella Lawson zakochała się w starszym o 17 lat właścicielu agencji reklamowej i kolekcjonerze sztuki Charlesie Saatchim. Rok później wyszła za niego za mąż. Saatchi dla Nigelli rozwiódł się ze swoją drugą żoną, Kay, i wypłacił jej największe jak do tej pory odszkodowanie w historii Wielkiej Brytanii. Same opłaty sądowe wyniosły ponad dwa miliony dolarów. Co zresztą tylko w nieznacznym stopniu zubożyło jego majątek szacowany na ponad 200 milionów dolarów. Ta miłość wywołała w Wielkiej Brytanii powszechną dyskusję. Lawson jednak nie zamierzała rezygnować ze szczęścia. „Nie sądziłam, że będę w stanie tak szybko zakochać się ponownie, ale stało się i cóż mogę na to poradzić”, tłumaczyła Nigella tym, którzy byli zdziwieni, że nie zamierza nosić w sercu żałoby do końca życia. Zamieszkała z Charlesem w posiadłości w Knightsbridge i stworzyła jemu i dzieciom cudowny dom. Wróciła też do kręcenia swoich kulinarnych show. Zdaniem Nigelli bowiem „życie jest zbyt krótkie, żeby się umartwiać w jakikolwiek sposób. Obsesyjnie ograniczać tłuszcz w diecie, katować się ćwiczeniami, ale też rozpaczać w nieskończoność”.
Magda Łuków/ Viva!