Program X-Factor dobiegł końca miesiąc temu. Ada Szulc zapadła się pod ziemię. Prawdopodobnie pracuje nad debiutanckim albumem, w wydaniu którego pomogą jej Jolanta Pieńkowska i Leszek Czarnecki. Gienek Loska koncertuje, co jakiś czas dzieląc się z nami rewelacjami dotyczącymi jego życia na haju. Szpak śpiewa, pojawia się na okładkach magazynów, bryluje w towarzystwie. Tylko jego nie pokochało rodzinne miasto. Dlaczego?
Michał Szpak, wyglądający jak krzyżówka Billa Kaulitza i Jeana Pierra Barda z zespołu Army of Lovers, jest najbardziej rozchwytywanym finalistą programu X-Factor. Biją się o niego najlepsi polscy producenci muzyczni. Jako jedyny z finałowej trójki pojawił się na scenie Orange Warsaw Festival. Choć jego występ trwał pół godziny, można uznać go za swego rodzaju sukces. Bo nie mający na swoim koncie żadnego autorskiego singla, dostąpił zaszczytu wystąpienia na tej samej scenie co My Chemical Romance, Skunk Anansie i Moby. Kariera Szpaka ma szansę nabrać rozpędu. Zarobi na tym nie tylko on, ale też Jasło, któremu Szpak siłą rzeczy robi reklamę. Dlaczego więc Jaślanie wylewają na niego pomyje?
Najprawdopodobniej chodzi o zwykłą ludzką zazdrość oraz brak tolerancji. Kontrowersje budzi zarówno wygląd Szpaka, plotka, że miał dostać mieszkanie, jak i fakt, że władze Jasła postanowiły ufundować mu stypendium. Ma to być sprzedaż wiązana. Miasto pomoże Szpakowi, Szpak pomoże miastu. Pomysł ten oczywiście nie przypadł do gustu mieszkańcom Jasła, którzy uważają, że pieniądze dostanie "tranwestyta" i "obibok". Otwarcie nazywają Szpaka pedałem (tygodnik Wprost 26/2011). Choć nie chcą takiej reklamy, nie da się ukryć, że zanim Szpak nie znalazł się w świetle reflektorów, mało kto wiedział, gdzie jest Jasło. A ile miasto może zarobić na popularności swojego mieszkańca widać najlepiej na przykładzie Wisły. Dzięki gwieździe Adama Małysza miasto, które zawsze było popularnym kurortem turystycznym, zaczęło się dużo szybciej rozwijać, przyciągać tabuny turystów i zarabiać coraz większe pieniądze.
Oczywiście nie ma co porównywać Michała Szpaka do Adama Małysza. W końcu to zupełnie inny kaliber. Niemniej jednak, jeśli uda mu się wydać porządną płytę, a przede wszystkim wejść na zagraniczny rynek muzyczny, miasto może na tym zarobić. Chłopak ma talent oraz odwagę by być sobą. Jego kontrowersyjność wynika jedynie z naszej nietolerancji. Nie potrafimy zaakceptowować tego, co jest inne, barwne, co odstaje od naszej polskiej szarzyzny. Poczekajmy. O Szpaku podyskutujmy wtedy, gdy na sklepowe półki trafi jego debiutancki album. Kulturalnie. Bez wylewania pomyj.
Fot. MWmedia