Artyści się zmieniają, ale prace jakie tworzą to często na nowo ożywiane fragmenty ludzkiego życia. Niektóre męczą i drążą nasza psychikę, potrafią sprawić, że ich oglądanie wyzwala niezwykle silne emocje.
Uznana artystka, Marina Abramovic, karierę rozpoczęła w 1963 roku. Od tamtego momentu nieustannie zadziwia wszystkich swoimi pomysłami. Hołdy uznania składają jej krytycy, mężczyźni, inni artyści i, przede wszystkim, jej fani. Jej ciało na przemian jest narzędziem i płótnem. Jej ciemna karnacja i charakterystyczne długie, kruczoczarne włosy hipnotyzują. W połowie lat 70-tych zaszokowała cały świat samookaleczeniami. Na brzuchu stworzyła pięcioramienną gwiazdę. Były również biczowania i kładzenie kostek lodu na rany.
"Rozumiem, że człowiek boi się dwóch rzeczy: bólu i śmierci. Dlatego staram się wyjaśnić ten temat w taki wstrząsający i niepokojąco masochistyczny sposób. Każdy artysta ma różny środek przekazu, ja używam swojego ciała mając nadzieję, że przekaz jest łatwiejszy."
Wszytko zaczęło się na rodzimych Bałkanach, gdzie, jako mieszkanka, była świadkiem okrucieństwa XX wieku. Już na studiach na ASP Marina eksperymentowała z instalacjami i prowokacyjnymi performancjami. Jej eksperymenty związane z bólem i reakcjami ciała rozeszły się szeroką falą na całym świecie. "Sztuka musi być piękna, Sztuka musi być piękna" - tak długo czesała włosy, aż na głowie powstała krwawiąca rana.
Współcześnie zaprezentowała performance odwołujący się do wojny w byłej Jugosławii. Stawała też w obronie zwierząt prezentując się w białej sukni. Czyściła nagie kości nucąc smutną piosenkę. Jest jednak coś, co ją przeraża bardziej od innych rzeczy.
"Czuje pierwotny strach przed rekinami oraz rozpoczęciem swoich przedstawień. W każde staram się włożyć uczucia, których ludzie unikają. Chcę pokazać, jak serce bije ze strachu prawdziwego przerażenia".
Doskonale wie, że sztuka nie musi być tym, czego oczekują inni. Bezradność, nuda, dramat, masochizm przeplatają się ze sobą, zależnie od przesłania, jakie niesie swoim własnym ciałem. Córka komunistów, mimo ukończonego malarstwa postawiła na bezpośrednią interakcję z jej odbiorcami, chce czuć ich emocje.
Sztuka performance zawsze należała do alternatywnych. Marina Abramowic nadała jej zupełnie nowego znaczenia. Sztuka to czas - musisz być w miejscu, w którym ona się dzieje, by jej smakować. Jej ogromny sukces nie zmienił jej priorytetów, umocnił ją w przekonaniu, że ludzie potrafią rozumieć drugiego człowieka. Cała kultura, która opiera się na konsumpcjonizmie nie ma sensu, bo nie dotyczy uczuć. Zgadzam się z jej poglądami, ale nie wiem, czy potrafiłabym patrzeć na jej cierpienie. Może dlatego, że jestem kobietą.