Wszystko zaczęło się od książki „Maria Antonina” napisanej przez brytyjską historyczkę Antonię Fraser. Biografię królowej przeczytała amerykańska reżyserka Sofia Coppola: „Byłam oczarowana! Dotychczas żyłam w przekonaniu, że Maria Antonina była kobietą dekadencką. Po przeczytaniu biografii zrozumiałam, że była to także kobieta ogromnie odważna, zdolna do wielu poświęceń. Zainteresowała mnie przede wszystkim przemiana, jaka w niej zaszła od czasu, gdy jako 14-latka zamieszkała w Wersalu. Na tym okresie jej życia postanowiłam się skupić”.
Coppola do roli królowej zatrudniła Kirsten Dunst. Potem wraz z całą ekipą zamknęła się w Wersalu. „Na dwa miesiące przenieśliśmy się do XVIII-wiecznej Francji, pełnej przepychu, ale także dworskich intryg i sztywnej etykiety”, opowiada reżyserka.
Po raz pierwszy film pokazano na festiwalu w Cannes. Razem z napisami końcowymi w sali kinowej rozbrzmiały... gwizdy. „Ten film przekłamuje rzeczywistość. Sofia Coppola nie ma pojęcia o naszej królowej”, mówił Michelle Lorin, prezes francuskiej organizacji Marie Antoinette Association. A Coppola nic sobie z tych zarzutów nie robi: „Mój film to historia uczuć, nie faktów”. Zwłaszcza że fakty są przedmiotem sporów. Bo 200 lat po śmierci francuskiej monarchini historycy wciąż spierają się o to, jaka naprawdę była żona Ludwika XVI. I jak na razie zgadzają się tylko w jednym: przyszło jej żyć w naprawdę dziwnych czasach. Nieprzygotowana, słabo wykształcona, z niezdecydowanym mężem przy boku nie była w stanie rządzić krajem. „Stała się kozłem ofiarnym odpowiedzialnym za niepowodzenia monarchii”, pisze w swojej biografii Antonia Fraser.
Aby uniknąć gniewu poddanych, Maria Antonina namówiła męża na ucieczkę z Francji. Plan się jednak nie powiódł. Królewską parę pojmano i zamknięto w więzieniu. Po kilku miesiącach pod gilotyną zginął Ludwik XVI. Dziewięć miesięcy później, ku radości Francuzów, kat ściął głowę także Marii Antoninie.
Dlaczego poddani nienawidzili jej tak bardzo? Oto trzy główne zarzuty, które zaprowadziły Marię Antoninę na szafot.
Madame Deficyt!
Maria Antonina zanosiła się łzami, gdy z Austrii wyjeżdżała do Francji. 14-letnia córka austriackiego cesarza miała niebawem zostać żoną przyszłego króla Francji, którego nawet nie znała. Bała się przyszłości, ale najbardziej martwiło ją, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy swojej matki i nie wróci do ukochanego pałacu nieopodal Wiednia. Po spotkaniu ze swoim przyszłym mężem Ludwikiem Augustem poczuła się zagubiona jeszcze bardziej. Przysadzisty, niezgrabny i naburmuszony książę nie przypadł do gustu nastoletniej Austriaczce.
Jak można było przypuszczać, małżeństwo tych dwojga bardzo młodych ludzi od początku nie układało się pomyślnie. Na oczach całego dworu książę, a potem już król Francji okazywał żonie oziębłość i niechęć. Początkowo i matka, i teściowie oskarżali Marię Antoninę, że to ona nie jest wystarczająco czuła dla męża. Młoda królowa zapewniała, że stara się, jak może, ale cała sytuacja sprawiała, że na wersalskim dworze czuła się samotna i niekochana.
Jedyną przyjemność odnalazła w kompletowaniu swojej toalety i dbaniu o wystrój swoich komnat. Nękany wyrzutami sumienia król nie żałował żonie pieniędzy na zbytki. Jednym z ulubionych zajęć królowej było wymyślanie coraz to nowych fryzur, których misterne układanie zajmowało co rano kilka godzin. To ona także rozsławiła na całym świecie pudrowanie włosów i noszenie na głowie tak zwanych puf, czyli potężnych stalowych konstrukcji, na których umieszczano wymyślne ozdoby.
Ekstrawagancka królowa znalazła sobie krawcową Rose Bertin. Jej rolą było dbanie o to, aby Maria Antonina w swoich wyszukanych strojach za każdym razem wyglądała jak „prawdziwe dzieło sztuki”. Efekt był taki, że na przykład pod koniec 1776 roku okazało się, że królowa na swoje stroje wydała pół miliona liwrów, podczas gdy jej budżet wynosił 150 tysięcy.
Ogromne sumy królowa wydawała także na wystrój komnat. Po kilku latach nieszczęśliwego małżeństwa Antonina poprosiła męża, aby podarował jej niewielki pałacyk w pobliżu Wersalu, zwany Le Petit Trianon. „Ten dom jest twój”, odparł uprzejmie król, a Maria Antonina urządziła go w takim stylu, w jakim utrzymany był jej ukochany podwiedeński pałac. Właśnie wtedy w Paryżu zaczęto plotkować, że królowa ściany swego „domu rekreacyjnego” wyłożyła złotem i brylantami.
Podczas kiedy Francuzom żyło się coraz gorzej, królowa sprawiała wrażenie beztroskiej i szczęśliwej. Przepych, którym się otaczała, bardzo kłuł w oczy biednych poddanych, którzy słysząc o jej kolejnych zakupach, zaczęli ją nazywać Madame Deficyt! Na kilka dni przed egzekucją Marii Antoniny większość paryżan była przekonana, że królowa zdołała ukryć drogocenną garderobę i kosztowności. Tymczasem cały dobytek Marii Antoniny wyglądał bardzo skromnie: kilka białych koszul, dwie pary czarnych pończoch, lniane nakrycie głowy, kilka chusteczek do nosa, podwiązki, pudełeczko pudru i pudełko pomady. Reszta została rozkradziona.
Afera naszyjnikowa
Kiedy Maria Antonina nie darzyła kogoś sympatią, odnosiła się do niego z lodowatą uprzejmością. Taki los spotkał kardynała de Rohana, największego plotkarza i wichrzyciela w Wersalu. Surowość królowej była mu bardzo nie w smak i starał się, jak mógł, aby pozyskać jej względy. Wykorzystała to awanturnica i oszustka, hrabina Jeanne de Lemotte Valois. Przekazała mu list napisany rzekomo przez Marię Antoninę, w którym królowa zwraca się do kardynała, aby w jej imieniu kupił u dworskich jubilerów drogocenny naszyjnik. Hrabina de Lemotte przekonała de Rohana, że królowa od dawna marzy o tej biżuterii, ale sama nie może o nią wystąpić, gdyż boi się gniewu ludu. Naiwny kardynał jeszcze tego samego dnia wpłacił kaucję za naszyjnik, który składał się z 647 brylantów najwyższej jakości. Resztę kwoty miała w kilku ratach zapłacić sama królowa.
Naszyjnik trafił do rąk męża hrabiny de Lemotte, który wywiózł go do Londynu i co jakiś czas sprzedawał jeden z brylantów tak, aby nikt nie domyślił się, skąd pochodzą drogocenne kamienie. Prawda wyszła na jaw, kiedy kilka miesięcy od kupna naszyjnika po pieniądze do królowej zgłosił się sam jubiler. Maria Antonina była wstrząśnięta. Kardynał, hrabina i jej mąż stanęli przed sądem.
Ale Paryż i tak plotkował o tym, że cała „afera naszyjnikowa” to intryga samej Marii Antoniny. Na ulicach stolicy Francji porozwieszano plakaty przedstawiające Marię Antoninę jako grubą kaczkę z drogocennym naszyjnikiem na szyi. Plakat podpisano „Łykam wszystkie klejnoty”.
Lesbijka i ladacznica
Nieudane pożycie małżeńskie królewskiej pary stało się źródłem plotek w całej Francji. Po pięciu latach od ślubu Maria Antonina i Ludwik XVI ciągle nie mieli potomstwa. Przeciwnicy królowej zarzucali jej, że zamiast zajmować się mężem, zabawia się z mężczyznami przebywającymi na dworze. Powstawały pamflety i wiersze przedstawiające królową jako kobietę, która nie potrafi okiełznać swego temperamentu. Tymczasem Maria Antonina obwiniała się, że w swoim młodym mężu wywołuje uczucie odrazy. Sytuacja zmieniła się dopiero osiem lat po ślubie. Po kilku poważnych rozmowach, jakie z Ludwikiem XVI przeprowadził cesarz Józef II, starszy brat Marii Antoniny, król Francji przestał ociągać się z małżeńskimi obowiązkami. Niebawem Maria Antonina urodziła córkę – Marię Teresę. Potem przyszła na świat jeszcze trójka dzieci, z której przeżył jedynie syn Ludwik Karol, od początku ulubieniec królowej. Jednak nawet po urodzeniu dzieci plotki dotyczące rozwiązłego życia Marii Antoniny nie słabły. Poddani twierdzili, że królewski syn nie został spłodzony przez Ludwika XVI, ale przez któregoś z kardynałów.
Apogeum fali plotek dotyczących prowadzenia się królowej przypada na rok 1791. Wówczas w Londynie ukazała się książka „The Memoirs of Antonina”, w której przypisywano królowej pijaństwo i nienasycenie seksualne, mające doprowadzić do tego, że „trzy czwarte oficerów Gwardii Francuskiej posiadło królową”. O tym, jak bardzo królowa przejmowała się tymi oszczerstwami, świadczą jej wcześniejsze listy do matki. Po śmierci Marii Teresy ze swoich zmartwień królowa zwierzała się najbliższym przyjaciółkom: hrabinie de Lamballe i księżniczce de Polignac. Zażyłość między kobietami stała się z kolei przyczyną plotek... o lesbijstwie królowej.
Największa krzywda spotkała jednak królową już po aresztowaniu i śmierci jej męża. Wdowa po Ludwiku XVI wraz z dziećmi: Marią Teresą i Ludwikiem Karolem więziona była w wieży, nieopodal Bastylii, czekając na proces, który wytoczono jej za zdradę kraju. W czerwcu 1893 roku z celi królowej zabrano jej syna, twierdząc, że należy mu się specjalne traktowanie. Ośmioletni wówczas chłopiec został przekazany na wychowanie paryskiemu szewcowi, który miał wyplenić królewskie nawyki dziecka. Kilka miesięcy później zmuszono chłopca do złożenia zeznań, z których wynikało, że był on seksualnie wykorzystywany przez swoją matkę. Na nic się zdały zaprzeczenia królowej. Zresztą wynik dwudniowego procesu, w którym uczestniczyła Maria Antonina, i tak został już z góry przesądzony.
Królowa, jadąc powozem na egzekucję, trzymała głowę dumnie uniesioną do góry. Kilka godzin wcześniej w liście do Madame Elizabeth, siostry Ludwika XVI, pisała: „Mam tylko jedno marzenie, żeby mój syn był szczęśliwy”. Nie wiedziała wtedy, że nawet w tej sprawie los nie będzie dla niej łaskawy. Dwa lata po jej śmierci Ludwik Karol zachorował na gruźlicę i zmarł. Jej córka Maria Teresa nie miała dzieci. Do końca życia pozostała smutną i zgorzkniałą kobietą.
Pamięć o tragicznej królowej jest nadal żywa. Co jakiś czas na jej grobie w katedrze Saint Denis ktoś zapala znicze i zostawia karteczkę z napisem „Przepraszamy, Mario Antonino”.
Iza Bartosz/ Viva!