Magdalena Różczka

Ukończyła szkołę teatralną zaledwie półtora roku temu, a już dostała dwie główne role – w serialach „Oficer” i „Wiedźmy”.
/ 16.03.2006 16:57
Od kilku tygodni Magda żyje w biegu. Z trudem udaje jej się wypełnić zobowiązania zawodowe, pogodzić terminy. Jej myśli zaprzątają farby, kafelki, klamki do drzwi. Kiedy nie dogląda prac w domu, biega po sklepach w poszukiwaniu różnych drobiazgów. Bo teraz sprawą priorytetową w życiu Magdy jest remont pierwszego własnego mieszkania.

Może by tak do telewizji?
Nie żeby straciła zainteresowanie pracą. Aktorstwo to jej największa pasja. Jako 15-latka występowała w amatorskim teatrze Terminus A Quo w rodzinnej Nowej Soli. Myślała jednak, że scena pozostanie tylko jej hobby. Po maturze poszła na socjologię i zaczęła pracę jako protokolantka w sądzie rejonowym, żeby pomóc mamie i zarobić na utrzymanie.
Wszystko zmieniło się na drugim roku studiów. „Wtedy moja grupa teatralna się rozpadła. I okazało się, że bardzo mi tego grania brakuje. Czułam, że muszę coś zrobić. Chociaż wtedy nie wiedziałam, jak się do tego zabrać”, wspomina Magda. Wymyśliła więc, że zagra w krótkich filmikach do programu „Decyzja należy do ciebie”.
Kiedy pierwszy raz przyjechała do Warszawy, aby zdobyć rolę w programie, nie miała nawet gdzie nocować. Musiała wyjechać z Nowej Soli nocnym pociągiem, żeby być na miejscu już o świcie. Nie znała tu nikogo. Najpierw pojechała do telewizji, stamtąd skierowano ją do agencji aktorskiej na Chełmską, a z Chełmskiej do Akademii Teatralnej na Miodową. Wszędzie patrzono na nią jak na kosmitkę. Ale ona już wiedziała, czego chce. W drodze powrotnej do domu zdecydowała, że będzie zdawać do szkoły teatralnej.

A niech się pukają
Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak potoczą się jej losy. „Doskonale pamiętam moment, kiedy wysiadłam na Dworcu Centralnym z zielonym plecaczkiem. Mimo że ten dworzec jest brudny, śmierdzący, od pierwszej chwili poczułam się tu dobrze. Wiedziałam, że w końcu wyląduję w Warszawie na stałe. Wierzę w przeznaczenie”, mówi Vivie!
Magda złożyła papiery do czterech szkół. Ale przez cały rok przyjeżdżała do stolicy, by tu przygotowywać się do egzaminów. I zdała za pierwszym razem. „Znajomi pukali się w czoło, gdy mówiłam im, że chcę zostać aktorką. Tylko moja mama od początku we mnie wierzyła. Pamiętam, jak powiedziała: »Gdzie ty mi, córeczko, pojedziesz tak daleko«”, wspomina.

Szkoła życia
Od początku studiów miała jednak zdrowy dystans do swojego zawodu. Oprócz nauki, która trwa w szkole od świtu do późnego wieczoru przez siedem dni w tygodniu, najpierw statystowała, później grała małe epizody, żeby zarobić. Wystarczyło na utrzymanie. „Nawet nie mieszkałam w akademiku, wynajmowałam różne stancje. Na jednej z nich mieszkaliśmy w kilka osób”, wspomina.
Trzeźwe podejście do aktorstwa bardzo jej pomogło po skończeniu szkoły. Bo kiedy okazało się, że na angaż w teatrze nie ma szans, Magda nie przeżyła szoku. Umiała walczyć o siebie i wiedziała, że przetrwa. „Z mojego roku chyba tylko dwie lub trzy osoby dostały etat. Kiedyś dyrektorzy teatrów wyłapywali młodych, utalentowanych ludzi, żeby ci mogli się dokształcić w teatrze. Dziś często zatrudnia się znane nazwiska, żeby przyciągnąć publiczność. Innym zwykle nie udaje się nawet przebić przez sekretariat. Już na dzień dobry mówią człowiekowi: »Proszę nie składać podania, nie ma przyjęć«. Może więc za jakieś 10–20 lat dostanę rolę ze względu na to, że mam na nazwisko Różczka”, mówi.

Oficer i wiedźma
Dziś Magda ma na koncie sporo ról. Podczas castingu do „Antygony” Mariusza Trelińskiego zwróciła uwagę Ewy Brodzkiej, która była też drugim reżyserem w serialu „Oficer”. To ona zaprosiła Magdę na zdjęcia próbne. Po długich eliminacjach Magda dostała główną rolę kobiecą – komisarz Aldony Ginko. To było duże wyzwanie. Ale podołała. Jej nazwisko zaczęło funkcjonować nie tylko w świadomości widzów, ale i reżyserów.
Niebawem zobaczymy ją w w serialu „Wiedźmy” Jana Kidawy-Błońskiego, gdzie występuje u boku Katarzyny Figury i Marii Seweryn. Gra prawniczkę, która przeprowadza się na warszawską Pragę. „Jak jej przyjaciółki, Dorota pragnie pomagać innym. Na początku chce wszystko robić w zgodzie z prawem, ale szybko okazuje się, że w takim miejscu, jak Praga, nie jest to możliwe i musi zmienić swoje idealistyczne podejście do świata”, mówi o swojej roli.

Życie w poczekalni
Dobra passa sprawiła, że niektórzy zaczęli już mówić o Magdzie „czarodziejska Różczka”. Magda uważa aktorstwo za piękny, ale bardzo niepewny zawód. Nie należy do osób, które dorabiają do swoich poczynań ideologię. „Oczywiście, wiem, czego chcę, a czego wolałabym unikać w moim zawodzie. Ale nigdy nie mówię »nigdy«. Trzeba grać, żeby się rozwijać”, mówi Magda. Przeżyła już atak paniki związany z przerwą w graniu. „Zdjęcia do »Oficera« skończyły się w listopadzie, do »Wiedźm« zaczynały się w maju. Najpierw marzyłam o tym, żeby wreszcie mieć trochę wolnego, wyspać się. Jednak po czterech dniach zaczęłam się denerwować: co dalej? Co robić? Gdzie szukać jakiegoś zajęcia? Nie wiem, jak bym sobie poradziła, gdyby przerwa trwała rok”, zwierza się Vivie!
Tylko ona wie, ile razy przegrała i ile nerwów kosztuje ją każdy casting. „Kiedyś usłyszałam, że ze swoją urodą nie mogę zagrać dziewczyny z prowincji, chociaż właśnie nią jestem. Do dzisiaj czuję się bardziej dziewczyną z Nowej Soli niż z Warszawy. Cieszy mnie, ale też dziwi, że dzwoni do mnie VIVA! i umawiamy się na sesję, albo że ktoś chce zrobić ze mną wywiad. Zawsze w takim momencie myślę: ale co ja im, kurczę, powiem, co we mnie może być tak interesującego, żeby zaraz o tym pisać?”, tłumaczy.
Nie lubi castingów, ale powoli uczy się z nimi żyć. „Kiedyś po każdych zdjęciach próbnych myślałam, co mogłam zagrać inaczej, lepiej i czy do mnie zadzwonią. Teraz staram się po wyjściu z castingu zupełnie o nim zapomnieć. Ale chyba nigdy nie uda mi się opanować nerwów. Trzęsą mi się ręce i... źle gram”, mówi Magda.

To, co najważniejsze
Tylko jeden z przegranych castingów wspomina bardzo dobrze. Wśród przesłuchujących siedział Michał, z którym potem związała swoje życie. Od tamtej pory jeszcze mniej przejmuje się wszystkim. „Świat mi się przewartościował, wszystko nabrało innych barw i tak naprawdę odnalazłam siebie. Pozbyłam się paru niepotrzebnych kompleksów – może dlatego, że ktoś mnie pokochał, a może dlatego, że ja skupiłam swoją uwagę na kimś i nie mam już czasu na szukanie niedoskonałości w sobie”, opowiada.
Magda nie należy do bywalczyń imprez. Po długich godzinach spędzonych na planie chce odpocząć. „Naprawdę podziwiam aktorów, którzy po pracy mają jeszcze siłę na to, żeby być w centrum zainteresowania. Ja po kilkunastu godzinach przed kamerami muszę schować się w jakimś kącie, żeby nikt na mnie nie patrzył. Poza planem nigdy się nie maluję i trudno mnie dokądś wyciągnąć”, mówi aktorka.

I co dalej?
Magda wierzy, że dalej będzie wiodło jej się w zawodzie równie dobrze, jak dotychczas. Jej motto życiowe brzmi: jak człowiek czegoś mocno pragnie i intensywnie o tym myśli, to zaczyna się to dziać. „Na szczęście mój zawód daje ogromnie dużo możliwości: można pracować w teatrze, filmie, dubbingu, w radiu, można prowadzić programy w telewizji albo festiwal w Opolu”, mówi. Ale gdyby okazało się, że to nie będzie możliwe, trudno. „Na pewno nie znajdę zawodu, który cieszyłby mnie bardziej niż ten, który uprawiam. Ale przecież nie praca jest najważniejsza w życiu, prawda?”, podsumowuje.

Magda Łuków/ Viva!
Zdjęcia Krzysztof Opaliński
Stylizacja Jola Czaja
Makijaż Gonia Wielocha
Fryzury Łukasz Pycior