Maciej Żurawski: Słucham?
– Taki masz zawód – specjalista od renowacji mebli.
No tak, to prawda. Ale powiem ci, że na zajęciach dotyczących odnawiania mebli to ja myślami byłem na boisku i kopałem piłkę.
– Czyli nie uważałeś?
Trochę tak i zaraz po szkole to może i odnowiłbym jakąś komodę, ale teraz to już chyba nie wiedziałbym nawet, jak się do tego zabrać.
– Ale lubisz stare meble?
Nie za bardzo. Wolę bardziej nowoczesne.
– I tak też urządziłeś sobie mieszkanie w Glasgow?
Nie ma tu żadnych Ludwików. Ale mieszkanie jest ładne i w samym centrum miasta.
– Ile już mieszkasz w Glasgow?
W lipcu będzie rok.
– Szybko się przyzwyczaiłeś?
Nawet tak. Kiedy byłem młodszy, zmiany miejsca zamieszkania przeżywałem o wiele bardziej. Teraz jest inaczej. Poza tym mieszkam tu z moją dziewczyną Natalią, a więc nie jest mi aż tak bardzo smutno.
– A przyjaciół na obczyźnie też już masz?
Oj, z tym jest gorzej. Nie mam czasu na poznawanie ludzi spoza klubu, a z chłopakami z Celtica tak dużo czasu spędzamy na boisku, że już często nie mamy siły, żeby i wieczorem się spotkać. Poza tym mam taki charakter, że kiedy wiem, że coś będzie trwało tylko chwilę, to staram się za bardzo nie przyzwyczajać. Nie zależy mi więc tu na zawiązywaniu jakichś zażyłych znajomości. I tak wiadomo, że wrócę do Polski.
– Ale kontrakt podpisałeś prawie na cztery lata?
To prawda. Myślę jednak, że to szybko minie.
– Tak bardzo tęsknisz za krajem?
No pewnie, że tak. Czasem z Natalią nie możemy sobie miejsca znaleźć, bo nawet nie ma tu do kogo zadzwonić. Ale na szczęście stąd jest blisko nad morze, a więc można pojechać, odpocząć. Lubię też jeździć do Edynburga. Tam jest równie ładnie, jak w Glasgow. Tylko że pogoda nie sprzyja za bardzo wycieczkom.
– Teraz jak prawdziwy Brytyjczyk będziesz narzekał na deszcz?
Właśnie tak. Bo kiedy słyszę, że w Krakowie jest 21 stopni, a u nas tylko 12 oraz deszcz i wiatr, to mnie skręca.
– To nie możesz szybko wsiąść w samolot i przylecieć?
Niestety. Codziennie mam zgrupowanie i rzadko mogę się wyrwać. Nawet święta muszę tu spędzać, bo często nie opłaca się przylatywać do Polski na jeden dzień albo zaledwie kilka godzin.
– Ale znajomi pewnie przyjeżdżają do Ciebie?
No pewnie, że tak. Sylwestra zorganizowaliśmy tutaj. Byłem wtedy kontuzjowany i nie mogłem grać. Miało to o tyle dobre strony, że w noc sylwestrową mogłem się bawić. Chłopaki z klubu następnego dnia już grali mecz. Mi się upiekło.
– W styczniu byłeś kontuzjowany, a w lutym zostałeś piłkarzem Szkocji. Chyba dobrze Ci zrobił ten naderwany mięsień udowy.
Na szczęście szybko się z tego wykaraskałem i na boisko wyszedłem już w dużo lepszej formie.
– Koledzy z Celtica nie są zazdrośni, kiedy strzelasz najwięcej bramek z nich wszystkich?
No coś ty! Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i dla nas najważniejsze jest dobro klubu. Jak komuś się uda i trochę postrzela, to cieszymy się razem.
– Strasznie skromny jesteś.
Zawsze taki byłem. Bo ja nie lubię się przechwalać. A poza tym co mam powiedzieć, że jestem dobrym piłkarzem? Wtedy zaraz w polskich gazetach przeczytam, że się wywyższam albo że mi woda sodowa do głowy uderzyła.
– Już zarzucano Ci zachłyśnięcie się sławą. Pamiętasz? To było wtedy, gdy przefarbowałeś sobie włosy na srebrno?
To prawda. Wtedy jeszcze nie byłem wyczulony na to, że dziennikarze wszystko zauważą. Kiedy zaczęli o tym pisać, to trochę się wystraszyłem. Nazajutrz miałem mecz i bałem się, że jak mi źle pójdzie, to przeczytam, że wszystko przez włosy. Na szczęście strzeliłem kilka bramek i wszyscy uznali, że nowa fryzura to na szczęście.
– Teraz w Glasgow nadano Ci ksywę „Magic”. To ze względu na sukcesy na boisku?
Nie. Po prostu kolegom z klubu trudno było zmiękczać moje imię i w końcu zostało Magic. A w Polsce gazety rozpisały się, że to dlatego, że tak magicznie strzelam gole.
– Grać w piłkę nauczył Cię tata, trener Warty Poznań. Teraz ciągle radzisz się go w trudniejszych zawodowych sytuacjach?
No pewnie. Chociaż z wiekiem staję się bardziej zdecydowany i coraz częściej wiem już sam, co powinienem robić. Cieszę się jednak, że ojciec jest ze mnie dumny. On zawsze powtarzał mi, że mam talent, ale niedawno przyznał, że nie spodziewał się, że zajdę w sporcie aż tak daleko.
– Klub Celtic wykupił Cię z Krakowa za bajońską, jak na polskie warunki, sumę trzech milionów euro. Ty sam też nie narzekasz na brak pieniędzy. Na co je wydajesz?
Staram się mądrze inwestować, dlatego są to przede wszystkim nieruchomości. Ale poza tym to żyję jak normalny człowiek. Nie ma tu mowy o żadnym zbytku.
– Jakim samochodem jeździsz?
Jeepem. I to używanym. Kupiłem go sobie tutaj, w Glasgow i bardzo się zdziwiłem, bo okazało się, że nie mam żadnego problemu z przestawieniem się na lewy tor jazdy. Początkowo jeździłem tu tylko jako pasażer i tak jakoś się z tym ruchem oswoiłem, że kiedy sam usiadłem za kółkiem, to mi łatwo poszło.
– A to prawda, że uwielbiasz firmowe ubrania?
No tak i teraz wyjdzie na to, że jestem jakimś lanserem. To nie jest tak, że nigdy nie kupiłbym sobie czegoś, co nie ma znanej metki. Noszę to, co mi się po prostu podoba. Ale przyznaję, że mam słabość do ubrań Dolce & Gabbana.
– Twoi znajomi mówią, że jesteś wyjątkowo porządnym facetem. Ale słyszałam też, że lubisz sobie poimprezować. Zwiedziłeś już szkockie puby?
Imprezować? Chyba tylko wtedy, kiedy mam wolne. Nigdy nie pozwoliłbym sobie nawet na jedno piwo, kiedy wiem, że następnego dnia mam mecz. Absolutnie. Piwa szkockiego to nawet jeszcze nie spróbowałem.
– Nie pozwalasz sobie na żadne szaleństwa?
Jeśli miałoby mi to zaszkodzić na boisku – nigdy. Tym bardziej teraz, kiedy jestem w nowym klubie. Poza tym czuję, że mam dobry czas. Dobrze mi się gra i nie chcę tego zmarnować. Mam świadomość, że tu szybko się trafia do gazet. Nie chcę, żeby nakryli mnie z piwem w ręku.
– Boisz się krytyki?
Nie działa na mnie motywująco. W ogóle porażki mnie raczej zniechęcają, niż zagrzewają do walki.
– I na boisku, i w życiu?
Przede wszystkim na boisku. W życiu to bywa różnie. Jeśli czuję, że przyjaciele czy kobieta krytykują mnie, bo chcą dla mnie dobrze, to rozważam to i staram się zmieniać. Ale, jak każdy chyba, wolę być chwalony.
– Czyli wolisz mieć przy sobie takie osoby, które Ci przytakują?
Nie. Zupełnie nie o to mi chodziło. Nie zniósłbym tego, gdyby kobieta, z którą jestem, była potulna jak baranek i we wszystkim się ze mną zgadzała. Ja potrzebuję silnej osobowości, dziewczyny, która wie, czego w życiu chce i umie o to walczyć.
– Potrafiłbyś podporządkować się takiej kobiecie?
Nie. Raczej jestem za związkami partnerskimi. Poza tym myślę, że jestem typem zdobywcy i lubię, kiedy kobieta pozwala mi się zdobywać.
– A jeśli jest awantura? Kto pierwszy wyciąga rękę?
Chyba ja. Bo jestem raczej ugodowy. Nie lubię się długo kłócić.
– A na przeprosiny możliwe jest śniadanie do łóżka?
Oj, nie. Bo ja nie umiem gotować. Najwyżej herbatę mogę zrobić. Ale tak ogólnie to chyba jestem typem romantyka i lubię robić niespodzianki. Jest mi miło, kiedy kobieta jest jakimś moim zachowaniem wzruszona.
– Sam też się szybko wzruszasz?
Tak. I jestem takim facetem, który nie wstydzi się łez.
– Z jakiego powodu ostatnio płakałeś?
Z tęsknoty.
– Za kobietą?
Tak.
– Uważasz się za szczęściarza?
Tak, chyba tak. Osiągnąłem dużo więcej, niż kiedykolwiek marzyłem. Ten rok w ogóle jest dla mnie przełomowy. Wiele zmieniło się w moim życiu. Ale podliczać wszystko będę dopiero w sylwestrową noc. Do tego czasu jeszcze wiele może się wydarzyć.
– O czym marzysz teraz?
Chciałbym dobrze zagrać na mistrzostwach świata. O tym myślę teraz najczęściej. I nie chodzi mi tu jedynie o mnie, ale o całą reprezentację. No i żeby z Celtikiem wszystko się jak najlepiej układało.
– Jak zwykle jesteś skromny.
No dobra! To marzę o tym, żeby na przykład zostać na mundialu królem strzelców. Ale to nie jest oryginalne marzenie. Chyba każdemu piłkarzowi coś takiego śni się po nocach.
– A prywatnie czego pragniesz?
Wyobrażam sobie chwilę, kiedy wrócę już do Polski. Chciałbym wtedy kupić w Krakowie dom. Moim największym marzeniem jest szczęśliwa rodzina i zdrowe dzieci.
Rozmawiała Iza Bartosz/ Viva!
Zdjęcia Szymon Szcześniak
Stylizacja, fryzury i makijaż Anita Sadowska
Produkcja sesji Michał Korolec