Lapidus: Witajcie w nowej Szwecji, Bullerbyn się skończyło

Jens Lapidus, szwedzki pisarz i twórca jednych z najbardziej zaczytywanych kryminałów ostatnich lat: jego debiutancka powieść "Szybki cash", opowiadająca o sztokholmskiej narkotykowej mafii i mrokach przestępczego świata, rozeszła się w dziewięciomilionowej Szwecji w niemal pięciuset tysiącach egzemplarzy, czyniąc go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy gatunku kryminalnego ostatnich lat. Na początku grudnia był gościem Wrocławskiego Festiwalu Kryminału.
/ 20.12.2009 11:42

Jens Lapidus: Witajcie w nowej Szwecji, Bullerbyn się skończyłoJens Lapidus, szwedzki pisarz i twórca jednych z najbardziej zaczytywanych kryminałów ostatnich lat: jego debiutancka powieść "Szybki cash", opowiadająca o sztokholmskiej narkotykowej mafii i mrokach przestępczego świata, rozeszła się w dziewięciomilionowej Szwecji w niemal pięciuset tysiącach egzemplarzy, czyniąc go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy gatunku kryminalnego ostatnich lat. Na początku grudnia był gościem Wrocławskiego Festiwalu Kryminału.

Zacznę trochę nietypowo, bo chciałabym się dowiedzieć, jakie jest Pańskie ulubione polskie piwo – jeden z bohaterów Pańskiej książki „Szybki Cash” popija w pewnym polskim pubie w Sztokholmie Okocim i pomyślałam, czy nie jest to nawiązanie do Pańskich realnych piwnych upodobań.
Ależ oczywiście, znam takie piwo. Owszem, jeden z moich bohaterów w „Szybkim cashu” siedzi w jednej ze sztokholmskich restauracji i pije Okocim, i faktycznie, w stolicy Szwecji jest takie miejsce i to piwo jest tam podawane. Ja w tej restauracji czasem bywam z powodu mojego kolegi, który świętuje tam swoje urodziny, no i przy innych okazjach też, także jest to taka restauracja mi znana, piwo z tej racji też znam i bardzo je lubię… i pewnie można je z tego powodu nazwać moim ulubionym. Natomiast wczoraj miałem okazję być w jednej z wrocławskich restauracji, w której warzą własne piwo, piłem takie jasne i bardzo mi ono smakowało. [Dla bywalców we wrocławskich pubach będzie jasne, że chodzi o znajdujący się na Rynku Spiż – przy. red.].

Skoro już jesteśmy przy polskim akcencie, to jeszcze pociągnę ten wątek, pytając o Pańskie porównanie naszego kraju ze Szwecją. Czytając „Szybkiego casha”, miałam wrażenie, że Szwecja czy też Sztokholm jest bardzo mrocznym miejscem, przy którym Polska to kraj niemal egzotyczny, słoneczny i „nienormalnie” radosny. Jak Pan nas widzi, Polaków, właśnie w porównaniu ze Szwecją?
Moja wiedza o Polsce jest bardzo ograniczona, więc nie mogę się podjąć jakichkolwiek porównań społecznych czy socjologicznych w tej kwestii. Wskazanie na tym polu jakichkolwiek różnic między tymi krajami mijałoby się zupełnie z celem, ponieważ nie mam żadnej wiedzy na ten temat. Jeśli wziąć pod uwagę obraz Szwecji w moich książkach, ja opisuję tylko jedną ze stron kraju, to jest właśnie ta ciemna strona, z którą można się faktycznie od czasu do czasu spotkać w innych przekazach medialnych na temat tego kraju. Gdybym miał się pokusić o jakąś szerszą perspektywę dla opisu Szwecji, to niewątpliwie byłby to całkowicie odmienny wizerunek od tego, który opisuję w swoich książkach. Natomiast w Szwecji jest dużo osób, które mają swoje korzenie w Polsce i te elementy polskości są wyraźnie obecne w szwedzkiej rzeczywistości: zauważalne są elementy polskiej kultury czy obyczajowości, na przykład w postaci tej polskiej restauracji w „Szybkim Cashu”, także sklepy sprzedające polską żywność, są też delikatesy, w których można zakupić polską kiełbasę, zupę ogórkową czy inne wyroby spożywcze. O tych rzeczach wiem, z nimi się spotykam, ale nie jestem w stanie na takiej podstawie dokonać jakichkolwiek porównań Szwecji z Polską. Natomiast wczoraj brałem udział w dyskusji dotyczącej między innymi pojęcia rodziny, stosunków, jakie w niej panują na przykładzie Szwecji i Polski i zauważyłem, że między naszymi krajami są na tym polu duże różnice, na przykład stosunek do rozwodu czy stosunek do homoseksualnych małżeństw. W Szwecji już się właściwie przyzwyczailiśmy do tego, że większość zawieranych u nas małżeństw kończy się rozwodem i jesteśmy zupełnie oswojeni z nowymi formami i układami rodzinnymi, w których pojawiają się „dodatkowe mamy” czy „dodatkowe rodzeństwo” z tytułu drugiego małżonka – to już nas zwyczajnie nie dziwi.

Nawiązując do Pana prawniczego wykształcenia, to chciałabym się dowiedzieć, skąd Pan czerpał inspiracje – czy zaglądał Pan do twórczości innych pisarzy „kolegów po fachu”, na przykład Johna Grishama, ponieważ również u Pana, tak jak u amerykańskiego twórcy prawniczych thrillerów, pojawiają się takie „smaczki” w postaci fragmentów stenogramów z rozpraw sądowych czy cytowanie kodeksu karnego...
Zarówno jedno, jak i drugie, to znaczy i moja praca jako prawnika, i twórczość amerykańskich pisarzy kryminałów z tego gatunku – obie te rzeczy inspirowały mnie w pisaniu, natomiast bezpośrednim impulsem, który sprawił, że sięgnąłem po pióro, była moja praca w sądzie, gdzie uczestniczyłem w pewnej rozprawie: oskarżonymi byli trzej młodzi mężczyźni, którzy dostali się pewnego wieczoru na jakieś przyjęcie i obrabowali wszystkich gości. W trakcie procesu zaskoczył mnie i wręcz zafascynował ich agresywny i nonszalancki stosunek do sądu, a wręcz totalny brak szacunku do wymiaru sprawiedliwości. Uświadomiłem sobie, że mam okazję w tym momencie poznać inny świat, którego istnienia do tej pory nie byłem świadomy. Cała ta sprawa poruszyła mnie do tego stopnia, że po przyjściu do domu po tej rozprawie poczułem taki wewnętrzny przymus, żeby usiąść i po prostu spisać swoje uczucia i przemyślenia na ten temat. Pisanie było więc dla mnie niemalże pracą terapeutyczną, która pozwalała mi poradzić sobie z moimi przeżyciami w związku z tą rozprawą. Po prostu włączyłem komputer i zacząłem pisać, nie miałem jednak wówczas w planach, by z tego powstała w przyszłości jakaś książka, ale stopniowo zacząłem pisać coraz więcej i po jakimś czasie zorientowałem się, że tego materiału jest tyle, że może z tego powstać książka, więc kontynuowałem pracę już pod tym kątem.

Ile czasu w takim razie trwały prace nad zbieraniem materiału na powieść, skoro była to jakaś seria rozpraw, zapewne długich i częstych?
Dwa i pół roku trwało pisanie mojej pierwszej książki. Jeśli zaś chodzi o zbieranie materiałów do niej, to odbywało się to właściwie na bieżąco i nie wyglądało tak, że najpierw zbierałem informacje, a dopiero potem zasiadłem do pisania. To był pewien proces i naprawdę nie wiedziałem, co do końca napiszę i w jakim w ogóle kierunku idę w tym moim pisaniu, także to wszystko rozwijało się stopniowo – zbierając materiały, równocześnie pisałem. Wracając po rozprawach do domu siadałem do biurka i zapisywałem wyrażenia czy słowa, które padały z ust oskarżonych, notowałem też, jak byli ubrani, a także informacje o tym, jak opisywali środowisko, w którym żyli...

A darzy Pan sympatią którąś ze swoich książkowych postaci w „Szybkim cashu” mimo jej kryminalnej przeszłości, wzorowanej  na autentycznych wydarzeniach?
Ja właściwie czuję sympatię do wszystkich bohaterów moich książek, bo po tych dwóch i pół roku pisania wszystkie te postacie tak właściwie stały mi się bardzo bliskie i przeobraziły się w swoistych przyjaciół. Lubię ich wszystkich, choć dokonali różnych paskudnych rzeczy i przestępstw. Moim głównym celem w pisaniu tej książki było ukazanie tych ludzi nie jako postaci jednowymiarowych, będących złymi do szpiku kości, ale będących też w jakimś stopniu osobami dobrymi. Jeśli mam konkretnie wymieniać, to rzeczywiście bardzo lubię mego bohatera Jorgego i postać drugoplanową, Abdula Kharima.

Pytam, bo także w tych postaciach, jak i całej tej sztokholmskiej atmosferze przejawia się ta „mroczność”, o której już wspominaliśmy. Poza tym zaintrygował mnie również artykuł Mariusza Czubaja w „Polityce”, w którym wspominał o pewnym zjawisku zwanym folkhemmet, ludzkim domu i chciałabym się dowiedzieć, jak dzisiaj ta ostoja ciepłego, rodzinnego domu, tej cechy wyróżniającej Szwedów przez wiele lat spośród innych europejskich narodów, wygląda dzisiaj. Sama wychowałam się na książkach Astrid Lindgren i jej „Dzieciach z Bullerbyn”, w których taka atmosfera ludzkiego domu przewijała się przez całą fabułę książki, natomiast Pan „wsadza” czytelnika w coś zupełnie przeciwnego – w wyobcowanie, w swoiste ludzkie jądro ciemności, w którym na takie ciepłe uczucia zwyczajnie nie ma miejsca. Jak to wszystko wygląda w dzisiejszej Szwecji?
Rzeczywiście, pytanie o to, czy obraz Szwecji przedstawiany przy różnych innych okazjach jest bardziej prawdziwy, czy może moja wersja jest bardziej realistyczna, pada bardzo często ze strony dziennikarzy. Z jednej strony mamy do czynienia z pewnym wykrzywieniem wizerunku Szwecji, o którym opowiada „obowiązkowy” literacki kanon, czyli właśnie książki Lindgren, w których mamy właśnie do czynienia z pojęciem rodzinnego domu, domu dla ludu i faktycznie, a jeśli brać pod uwagę ten świat, który opisuję w swoich kryminałach, to w tym momencie powstaje ogromna przepaść między tymi wersjami. Można by powiedzieć, że zarówno ten idylliczny obraz Szwecji jest nieprawdziwy, jak i ten bardziej „brudny” i wyostrzony, który opisuję ja i moim koledzy po piórze. Ja przecież piszę tylko o świecie przestępczym, podziemnym i choć jest to faktyczny element tamtejszej rzeczywistości, to ten obraz jest specjalnie w ten sposób przedstawiony, ale tylko w celu realizacji gatunku literackiego, jakim jest kryminał. Natomiast mój brat, który zajmuje się reklamą i marketingiem, powiedział mi kiedyś, że właściwie moją książkę można by promować za pomocą haseł typu „Bullerbyn się skończyło, zapraszamy do innej Szwecji”. Dodam, że spodziewam się za jakiś czas rozmowy z przedstawicielami spraw zagranicznych Szwecji, którzy poproszą mnie o zaprzestanie tego czarnego PR, bo zwyczajnie działam na niekorzyść obrazu Szwecji w świecie, ale oprócz tego chciałbym powiedzieć, że nie musicie się państwo obawiać przyjazdu do mojego kraju w celach turystycznych – oczywiście tylko do momentu, gdy na własne życzenie nie zaczniecie się wdawać w jakieś mroczne interesy. Poza tym Szwecja jest naprawdę całkiem bezpiecznym krajem, do którego warto przyjechać.

Pytam o to, ponieważ Pan pisze o tym świecie tak realistycznie i sugestywnie, że można pomyśleć, że Szwecja zmieniła się nie do poznania od czasów Astrid Lindgren, co zresztą jest normalnym znakiem dzisiejszych czasów: wzrost przestępczości w większych miastach, mafie narkotykowe, coraz większa fala uzależnień w zarówno bogatszych, jak i biedniejszych krajach świata.
Tak, rozumiem, że taki odbiór Szwecji może mieć miejsce właśnie dzięki mojej prozie. Jest to częściowo prawda, w kraju zmieniły się warunki i przestępczość również wzrosła w ostatnich dwudziestu, trzydziestu latach, a od jakichś piętnastu zauważamy duży wzrost zorganizowanej przestępczości, coraz większą liczbę gangów motocyklowych czy grup etnicznych, które kontrolują różne aspekty życia społecznego. Natomiast trzeba podkreślić, że w Szwecji żadna mafia w takim znaczeniu jak rozumiemy pojęcie mafii włoskich, w których występują powiązania przestępczego wiata z ludźmi władzy, nie ma miejsca i moja ojczyzna jest pod tym względem o wiele bezpieczniejsza zarówno podczas pojedynczych odwiedzin, jak i jako miejsce do stałego pobytu.

Jeśli mógłby Pan podzielić, na ile rzeczy, które Pan opisuje, są prawdziwe, a na ile fałszywe, to jak wypadłoby takie zestawienie procentowo?
Można ogólnie powiedzieć, że wszystko to, co opisuję, równie dobrze mogłoby być prawdziwe, także takich fałszywych szczegółów czy zdarzeń jest naprawdę niewiele: jednym takim przykładem jest motyw przemytu kokainy w „Szybkim cashu” przez kobietę, która ukrywa narkotyk w uchwycie swojej walizki podróżnej. Kokaina jest przykryta środkiem przeciwko molom po to, by nie wyczuły jej psy na granicy – to jest rzeczywiście mój autorski wymysł, nie wiem absolutnie, czy taka metoda sprawdziłaby się podczas kontroli narkotykowej na lotnisku. Generalnie wszystko, o czym piszę, ma swoje źródło w praktyce, w autentycznych wydarzeniach, ale chciałbym mocno podkreślić, że ani pojedyncze intrygi, ani poszczególne ciągi książkowych zdarzeń czy postacie nie są powiązane bezpośrednio ze sprawami, którymi się zajmowałem, bowiem gdybym tak zrobił, to świadczyłoby tylko o tym, że nie dotrzymałem swojego obowiązku dotrzymania tajemnicy jako adwokat. Jestem ostrożny i staram się unikać sytuacji, w której ktoś mógłby mnie oskarżyć o opisywanie autentycznych postaci i spraw objętych klauzulą tajności i faktu, że osoby, z którymi miałem styczność, mogłyby się rozpoznać w którejś z postaci lub uznać, że jakaś sytuacja opisuje tę, która ona naprawdę przeżyła.

Czuje się Pan zagrożeniem dla innych szwedzkich pisarzy kryminalnych? Jest Pan w sumie najmłodszym pisarzem tego gatunku, a jednak w Pańskich książkach nie zauważa się kompletnie takiego amatorskiego zadęcia jak w przypadku innych początkujących pisarzy.
Udało się Pani postawić dwa pytania, których jeszcze nigdy nie usłyszałem od dziennikarzy: pierwsze dotyczyło ulubionego piwa, a teraz to. Nie sądzę, żebym był jakimś „zagrożeniem” dla innych szwedzkich pisarzy kryminałów. W Szwecji popularny jest gatunek tak zwanych detektywistycznych powieści, których przedstawicielami są Henning Mankell i Stieg Larsson. Nie jest to jednak ten sam gatunek, który ja uprawiam – ja piszę inaczej, bo nie mam  swych książkach klasycznej intrygi z detektywem w roli głównej, który przez całą powieść rozwiązuje jakąś zagadkę. Oczywiście konkurujemy w jakimś stopniu ze sobą na rynku literackim, bowiem „bijemy się” tak naprawdę o tego samego czytelnika, ale ta konkurencja odbywa się w zupełnie inny sposób – mam wrażenie, że dokładam coś nowego do tego gatunku. Oczywiście można się zastanawiać, czy zdobędę na tle tej rywalizacji sukces, wygrywając z innymi pisarzami potyczkę o tego samego odbiorcę. Ale można równie dobrze podsumować ten fakt stwierdzeniem, że niech po prostu wygra najlepszy.

Planuje Pan jakiś inny cykl po tej serii kryminałów? Chce Pan nadal pisać w tym gatunku, czy może planuje Pan realizowanie się w czymś zupełnie odmiennym, na przykład w powieści obyczajowej?
Tak daleko nie wybiegałem planami w przyszłość. Obecnie pracuję nad trzecią częścią sztokholmskiej trylogii i na dzień dzisiejszy nie wiem, czy zajmę się jakimś innym gatunkiem literatury, czy może za jakiś czas wrócę do opisywania tego świata, który już całkiem nieźle znam i który przedstawiałem dotychczas w moich książkach.

Dziękuję za rozmowę.

Magdalena Mania

  • UWAGA!!! Mamy dla Was ufundowany przez Wydawnictwo W.A.B. egzemplarz książki Jensa Lapidusa "Szybki cash", mocny kryminał dla ludzi o mocnych nerwach. Aby ją zdobyć, wystarczy zarejestrować się u nas na portalu, następnie zalogować i jako pierwsza osoba skomentować wywiad z pisarzem.

Redakcja poleca

REKLAMA