Kogo kocha Madonna

Madonna fot. ONS
Sean Penn, Vanilla Ice, Dennis Rodman, Warren Beatty. Żaden z nich nie był w stanie zaspokoić Madonny. Chociaż królowa popu ma już 50 lat, nie zamierza się ustatkować.
/ 17.11.2008 14:55
Madonna fot. ONS
Wprost przeciwnie – z wiekiem Madonny apetyt na mężczyzn rośnie. Rozwodzi się z Guyem, nie chce już być panią Ritchie, bo mąż, kultowy reżyser, nie zrobił z niej filmowej gwiazdy. Kto będzie następny? Kogo teraz potrzebuje?

Seksu nie uprawiali przynajmniej od roku. Skończył się, kiedy Madonna zaczęła wpisywać hasło „sex with Guy” do kalendarza. Pomiędzy spotkania w centrum Kabały a codzienne trzygodzinne wizyty na siłowni. „Ty podstępny tchórzu!”, wrzeszczała, kiedy przyłapała go na kanapie z czekoladowym batonem w ręku. Słodycze były w ich domu zakazane. Podobnie zresztą jak telewizja i kolorowe gazety. „A ty jesteś gruba, stara i brzydka”, odwzajemniał się Guy, uderzając w najczulszy punkt – obsesję na punkcie młodości. Takich rzeczy Madonna
nie puszcza płazem. Policzki, kuksańce i przepychanki były na porządku dziennym. „Ona nie jest w stanie znieść myśli, że coś idzie niezgodnie z jej planem. Zrobiła mi awanturę, bo do swojego filmu »Sherlock Holmes« zatrudniłem aktorów bez jej zgody”, mówił adwokatom Guy. Madonna jest zazdrosna? Nie znosi konkurencji? „Guy sypia z Kelly Reilly!”, krzyczą nagłówki brytyjskich gazet. To właśnie ona gra główną rolę w najnowszym filmie Guya. I właśnie ona ma być odpowiedzią na romans Madonny i bejsbolisty Alexa Rodrigueza. Pani Ritchie zrobi wszystko, żeby ośmieszyć męża. Chce aby brytyjski sąd przyznał prawo do wychowywania dzieci właśnie jej. Chce je zabrać ze sobą do Nowego Jorku. „Chociaż do tej pory była ostatnią osobą, która miała dla nich czas”, twierdzi Guy.

Game over

„Ta piosenka jest dla emocjonalnie niedorozwiniętych. Na pewno każdy z was zna kogoś takiego. Ja poznałam życie z kimś takim doskonale”, dedykacja do piosenki „Miles Away”, którą Madonna wyrzuciła z siebie na koncercie w Bostonie tuż po ogłoszeniu, że się rozwodzi, zaszokowała fanów. Do tego też chce przekonać sędziów. „Piwo, pub, kanapa, serial »EastEnders«. To wszystko, o czym marzy ten facet”, zwierzała się Gwyneth Paltrow, która za wszelką cenę starała się namówić koleżankę do małżeńskiej ugody. „Wiesz, co powiedział mi ten koleś, kiedy spadłam z konia, złamałam obojczyk, żebra i myślałam, że już po mnie? »Jesteś twarda, dziewczyno. Dasz sobie radę«”, żaliła się Madonna. „Jest zimny, nieczuły i wycofany, jak wszyscy Anglicy. Nigdy więcej żadnego Anglika”, wściekała się, rozmawiając z Gwyneth przez telefon. „Usiądźcie przy okrągłym stole. Porozmawiajcie. Posłuchajcie, co nawzajem macie sobie do powiedzenia”, namawiał Madonnę jej duchowy przewodnik, kabalistyczny kapłan Rabbi Berg. Nic z tego. Ona nie słucha. Wie lepiej. Nie chce już niczego naprawiać, nie potrzebuje terapii. Zabawa w małżeństwo już się dla niej skończyła. Game over.


Samowystarczalny cyborg
I tak długo wytrzymała. Osiem lat? Jak na kogoś, kto nie wie, o co chodzi w związku, to bardzo dobry wynik. Madonna nie potrzebuje miłości. Nie potrzebuje partnera. Jest samowystarczalnym, samonapędzającym się cyborgiem. Istotą wypraną z emocji i uczuć. „Nie miałam mamy, która nauczyłaby mnie, czym jest małżeństwo. I tego, że między dwojgiem ludzi nie zawsze wszystko idzie tak, jakby się chciało. Czasami trzeba się dogadać, pójść na kompromis, bo ktoś nie chce tego, co ty w danym momencie”, żaliła się Madonna. Po co był więc ten Guy? Może po to, by udowodnić sobie, że ona też może być idealną żoną i matką? Zawsze była perfekcjonistką. Z dużym apetytem na karierę. Kiedy już udowodniła, że w dziale „rozrywka” nie ma sobie równych, zapragnęła podbić nowe terytorium. I przez jakiś czas nawet się udawało. „Prawdziwa angielska lady”, pisały gazety, kiedy Madonna w swetrze w romby i tweedowym kaszkiecie pchała wózek po londyńskim Hyde Parku. „Pani na włościach”, kiedy w długich butach polowała na kaczki w posiadłości Wiltshire. „Madonna chce się ustatkować”, kiedy razem z mężem popijała piwo w pubie. Kłamała? Tylko po co?

Po co komu miłość?
„Ona miała swoją misję do spełnienia. Przebić się, być sławną. Facet był na drugim miejscu. Wiedziała, jak wykorzystać swoją seksualność i manipulować mężczyznami. Z pewnością potrafiła udawać orgazm. Byłem jednym małym punkcikiem na jej drodze do wielkiej kariery”, zwierzał się po latach popularny w latach 80. didżej i producent Mark Kamins, jeden z pierwszych „narzeczonych”. Kiedy Madonna jako 19-latka wylądowała w Nowym Jorku, jedynym, co ją interesowało, była sława. Chciała tańczyć i śpiewać i być w tym najlepsza. Każdy jej krok temu właśnie został podporządkowany. Nie było czasu na marnowanie energii. Mark grał jej demo w modnym nowojorskim klubie Dancateria. Jako stały bywalec kultowego Studia 54 zapoznał ją ze wszystkimi osobistościami show-biznesu. Sam się sobie dziwi, że dopiero wiele lat później zobaczył, czemu naprawdę służyła ta znajomość.

Jellybean Benitez zremiksował jej przeboje „Borderline” i „Lucky Star”. Madonna szybko zamieniła modnego producenta muzycznego i didżeja na jeszcze modniejszego. Z Jeanem-Michelem Basquiatem, oryginalnym grafficiarzem, próbowała wkręcić się w artystyczny światek Nowego Jorku i dopchać do samego Andy’ego Warhola. Na niego, niestety, nie działały jej wdzięki – był gejem. Z Vanilla Ice poszli do łóżka na drugiej randce. On był królem list przebojów, więc ten związek wydawał się czymś naturalnym. Po ośmiu miesiącach po jego błyskawicznej karierze nie został ślad. Podobnie zresztą, jak po związku z Madonną. A w 1985 roku Madonna spotkała Seana Penna...

Kochany byk rozpłodowy
„Był miłością mojego życia”, jeszcze wiele lat po rozstaniu twierdziła Madonna. „Najbardziej ze wszystkich kochanków przypominał
naszego ojca”, twierdzi brat Madonny, Christopher Ciccione, w książce „Life with My Sister Madonna”. Ojciec, Silvio Ciccione, wychowywał ją w surowym katolickim duchu. Metodą nagród i kar, ale stanowczo bardziej kar. „Nigdy jej nie poznałem. Nie pamiętam żadnej prawdziwej rozmowy z nią”, wspominał po latach Sean Penn. „Nasze małżeństwo było... hałaśliwe”, stwierdzał z przekąsem. Pod ich dom codziennie podjeżdżała policja. Awantury i bójki były na porządku dziennym. Sean zachowywał się jak obsesyjnie zazdrosny włoski macho. „Gdzie byłaś, z kim, gdzie i dlaczego tak długo?”, witał ją, kiedy wracała do domu. Cztery lata trwała emocjonalna huśtawka. Kiedy Madonna zażądała rozwodu, przywiązał ją do krzesła, bił i krzyczał, że nigdy się na to nie zgodzi. Czy ten związek był jej do czegoś potrzebny? Zbiegł się w czasie z początkiem jej aktorskiej kariery. Bycie piosenkarką nigdy jej w pełni nie satysfakcjonowało. Marzyła o tym, by zostać gwiazdą kina.


„Nie potrafiła żyć w prawdziwym świecie, poza kamerą”, zżymał się Warren Beatty, któremu romans z Madonną na planie „Dicka Tracy” ostatecznie uzmysłowił, że jest trochę za stary na takie przygody. Poczuł się wykorzystany? To on dostawał zaproszenia na wystawne gale filmowe w Hollywood. Ale to ona napierała, żeby tam chodzić. Czyżby już wtedy marzyła o romansie z wpływowym reżyserem?

„Ja i John F. Kennedy junior to jak Marilyn Monroe i JFK”, chwaliła się po krótkim romansie z synem zamordowanego prezydenta. Dziennikarze nie wiedzieli, czy to żart, czy mania wielkości. „Przy Madonnie czułem się jak byk rozpłodowy”, skarżył się Dennis Rodman. „Dzwoniła do mnie w środku dnia i krzyczała do słuchawki: »Chcę seksu, ale teraz, teraz, teraz!« I ja przyjeżdżałem”. „W łóżku nie była może akrobatką, ale nie była też drewnem”, odgrywał się po latach koszykarz. I dziwi się, jak to możliwe, że Madonna i Carlos Leon wciąż są przyjaciółmi. „Zerwała z nim zaraz po tym, jak zaszła w ciążę. Jak miał się poczuć ten facet?” A może Carlos Leon był po prostu naiwny? „Nie mam ochoty na żaden związek, ale chcę mieć dziecko”, zwierzała się na łamach prasy Madonna. Czy jej osobisty trener rzeczywiście uwierzył, że będzie dla niej księciem z bajki, który odmieni jej życie? Dla kobiety, która nie potrafiła się zakochać? Ze wszystkich swoich związków Madonna wychodziła wzmocniona. Jej mężczyźni – najczęściej przegrani. Czy jak modliszka wysysała z nich soki, czy po prostu znakomicie potrafiła wyczuć moment?

Bądź moim echem
Madonna nie boi się samotności. Nagły głód uczuć zaspokaja, tuląc się wieczorem do dzieci. Nie wie, po co ma znosić kompromisy i trudy małżeńskiego życia, skoro cały świat leży u jej stóp. Pracownicy spijają słowa z jej ust, a producenci muzyczni lizaliby jej stopy, gdyby o to poprosiła. Koncerty w wielotysięcznych halach wyprzedane są do ostatniego miejsca na wiele miesięcy wcześniej. „I ja mam myć w sobotę samochód, bo mój mąż twierdzi, że dzięki temu zrozumiem prozę życia? To żart”, śmieje się Madonna. Kiedy ma większą chandrę, zawsze może zadzwonić do Ingrid Casares. Ta właścicielka znakomicie prosperujących klubów w South Beach w Miami od ponad 15 lat jest najbliższą przyjaciółką gwiazdy. Być może są nawet kochankami, chociaż otwarcie nikt tego nie potwierdza. Poznały się na planie zdjęciowym do albumu „Sex”. To właśnie Ingrid całuje się z Madonną na większości zdjęć z tej książki. I to ona spełnia w jej życiu rolę „partnerki idealnej”. Dyskretnej, gotowej na każde wezwanie. Zawsze pójdzie pobiegać z Madonną, kiedy trzeba, poszuka nowej sukienki bądź... kochanka. Stosuje taką samą jak Madonna dietę, tak samo jak ona ćwiczy jogę. A przy tym wszystkim jest niezależna, nie trzeba za nią płacić. Jest dalekim echem gwiazdy. Ma takie same poglądy i zawsze przyzna Madonnie rację. A na dodatek Ingrid wygląda zupełnie jak młody chłopiec. To ona pełniła w życiu piosenkarki rolę „mężczyzny idealnego”, dopóki nie pojawił się Guy. A z nim Madonna związała się ponoć tylko dlatego, że przypominał jej... Seana Penna. A może dlatego, że był młodym i kultowym reżyserem i mógł zapewnić jej główną rolę w filmie? Dostała, co chciała. „Rejs w nieznane” okazał się totalną klapą. Do czego jeszcze może potrzebować męża? Jej świat uczuć już dawno pomylił się ze światem potrzeb.

Anna Rączkowska / Viva

Redakcja poleca

REKLAMA