Życie zaczyna się po czterdziestce, co udowadnia Salma Hayek, dla której rok 2007 jest wyjątkowo szczęśliwy. Serial „Ugly Betty” („Brzydula Betty”), który wyprodukowała dla amerykańskiej telewizji ABC, bije rekordy popularności i hurtowo zdobywa nagrody (od 14 maja jego emisję w Polsce rozpoczyna FOX Life). Razem z wytwórnią MGM rusza z nowym projektem – niezależną firmą producencką Ventanazul, która będzie finansować powstawanie filmów o tematyce latynoskiej. Aktorka ma zamiar stanąć na czele firmy i wszystkiego pilnować osobiście. Zapowiedziała, że co roku będą powstawać cztery niskobudżetowe filmy – niektóre z nich gwiazda tylko wyprodukuje, a w niektórych również zagra.
W tym roku teź aktorka zostanie po raz pierwszy mamą!
Mimo ponad 30 ról filmowych na koncie Salma dla wielu jest aktorką jednej roli. Roli, o którą długo walczyła. Scenariusz „Fridy” po raz pierwszy trafił do jej rąk w połowie lat 90. Zanim film wszedł na światowe ekrany, aktorka musiała udowodnić, że nie tylko postać malarki jest godna uwagi, ale też ona sama może poradzić sobie z wymagającą i trudną rolą. Choć w 2003 roku Amerykańska Akademia Filmowa przyznała jej nominację do nagrody za najlepszą rolę żeńską, statuetkę Oscara zdobyła wtedy Nicole Kidman za rolę Virginii Woolf. Salma przeszła jednak do historii jako druga latynoska aktorka nominowana w tej kategorii (pierwszą była Brazylijka Fernanda Montenegro grająca w „Central do Brasil”). Było to więc i tak ogromny sukces.
Gdy w 1991 roku Hayek wylądowała w Los Angeles, zostawiła za sobą karierę pierwszej damy meksykańskich soap oper, a przed nią piętrzyły się niezliczone problemy.
Wciąż słyszała, że nie ma szans na hollywoodzką karierę, że zawsze będzie grała ogony w serialach telewizyjnych, że nie powinna sobie robić nadziei na sukces, skoro nawet nie mówi zbyt dobrze po angielsku. Musiała brać lekcje języka, pracować nad akcentem, na nowo uczyć się grania, by pozbyć się maniery wyniesionej z meksykańskich telenowel. Jak każda latynoska aktorka była skazana na granie służących, kochanek lub prostytutek. Ten wątpliwy zresztą zaszczyt odzwierciedlał stereotypy dotyczące kobiet z Ameryki Południowej.
Większość ról, które jej proponowano, nie wymagała od Salmy zbytnich umiejętności aktorskich – wystarczyło, by dobrze się prezentowała na ekranie. Tak jak inni aktorzy mówiący z akcentem miała problem ze zdobyciem wartościowych propozycji. Po kilku niezbyt dobrze przyjętych schematycznych rolach przyznała, że przeżywa frustrację spowodowaną ich ograniczonym wyborem.
– Nie wierzę w tak zwaną latynoską falę w przemyśle filmowym. Jennifer Lopez mówi bez akcentu, wychowywała się przecież w Nowym Jorku. Odniesiony przez nią sukces jest bardzo ważny, bo reprezentuje latynoską kulturę, ale to mi nie pomaga. Ja urodziłam się w Meksyku, nie w Stanach. Prawdę mówiąc, tu nie ma żadnych ról dla latynoskich aktorek. Ciągle muszę przekonywać ludzi, że mój akcent nie jest przeszkodą, tylko zaletą – żaliła się nie tylko na początku kariery, ale jeszcze w zeszłym roku.
Salma była brana pod uwagę przy doborze obsady „Pięknego umysłu” – miała zagrać postać Alicii Larde, jednak w trakcie pracy nad scenariuszem zmieniono bohaterce narodowość i rola przypadła Jennifer Connelly, która zdobyła za nią Oscara. – Takie rzeczy łamią mi serce, ponieważ wiem, że doskonale nadaję się do grania niektórych z tych ról, ale nie dostaję ich tylko dlatego, że mówię z latynoskim akcentem – mówiła w jednym z wywiadów.
Choć twierdzi, że zawsze starannie wybierała role, to trzeba przyznać, że niestety, czasem nos ją zawodził. Trudno bowiem traktować takie filmy jak „Samotne serca” (2006) czy „Pytając o miłość” (2006) jako sukcesy komercyjne lub też artystyczne. Za to dobrze jej się wiedzie, gdy staje z drugiej strony kamery – w 2003 roku wyreżyserowała telewizyjny film „The Maldonado Miracle”, za który jako reżyserka zdobyła telewizyjną nagrodę Emmy. Wcześniej jej mała firma Ventanarosa wyprodukowała „Coronel no Tiene Quien Le Escriba”, film nie tylko pokazywany w Cannes, ale również reprezentujący Meksyk w wyścigu po Oscara.
Największe uznanie przyniósł Salmie telewizyjny serial „Ugly Betty”, amerykańska wersja kolumbijskiej telenoweli „Brzydula” („Yo Soy Betty La Fea”) pokazywanej również w Polsce. Po raz kolejny Hayek musiała walczyć o realizację projektu, który uznała za wartościowy. Było warto.
„Ugly Betty” to objawienie telewizyjnego sezonu 2006/2007, cieszy się olbrzymią popularnością nie tylko wśród społeczności latynoskiej. Po raz pierwszy do nakręcenia amerykańskiej „Brzyduli” przymierzała się stacja NBC w 2004 roku. Miał to być sitcom opowiadający historię mało atrakcyjnej dziewczyny pracującej dla znanego magazynu mody, ale nic z tego nie wyszło. Dopiero stacja ABC umożliwiła Salmie realizację tego niezwykle popularnego na całym świecie serialu. Aktorka nie oparła się pokusie zagrania w swojej produkcji – pojawia się w serialu w drugoplanowej, ale ważnej dla narracji roli jako Sofia Reyes, piękna i utalentowana redaktor naczelna jednego z kobiecych pism. Poniekąd gra siebie – niezależną i świadomą swojej wartości Latynoskę, która ciężko pracuje, by odnieść sukces w Stanach Zjednoczonych. Pozwoliła sobie również na żart związany ze swoimi aktorskimi początkami. Salmę można zobaczyć jako aktorkę w południowoamerykańskiej telenoweli, którą oglądają bohaterowie serialu.
„Ugly Betty” stała się przebojem telewizyjnym, nie tylko gromadzi miliony widzów, ale także zdobywa nagrody telewizyjne, między innymi Złoty Glob. Grająca tytułową rolę America Ferrera z mało znanej aktorki stała się jedną z najpopularniejszych aktorek młodego pokolenia. Kto wie, może to jej uda się ostatecznie przebić hollywoodzki „szklany sufit”?
Jej zdjęcia pojawiają się w prasie plotkarskiej, Salma często gości na okładkach kolorowych magazynów, ale niewielu fanów wie o jej działalności charytatywnej – przede wszystkim w społeczności latynoskiej.
W 2005 roku stawiła się nawet w Kongresie, by opowiedzieć amerykańskim politykom o przemocy domowej. Wiadomo, że w rodzinnym Meksyku wspiera finansowo organizacje starające się walczyć z tym problemem – powszechnym w Ameryce Łacińskiej, gdzie wciąż żywy jest kult macho. Salma do dziś pamięta scenę z dzieciństwa, gdy jej ojciec zainterweniował w trakcie rodzinnej awantury, podczas której pewien mężczyzna znęcał się nad swoją żoną. – Tymczasem, zamiast być wdzięczną, ta kobieta wstała i zaczęła okładać pięściami mojego ojca! Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro tak, to sama jest sobie winna. Nieprawda, ona po prostu potrzebowała o wiele poważniejszej pomocy.
Razem z Jane Fondą Hayek zaapelowała do meksykańskiego rządu, by wreszcie zajął się sprawą morderstw kobiet z Juarez. Z Ashley Judd wspiera organizację YouthAids i kampanię edukacyjną skierowaną do młodych Latynosów – uświadamiała w kwestiach związanych z AIDS między innymi młodzież w Gwatemali. Jest jedną z nielicznych gwiazd, które głośno mówią o tym, że sytuacja Latynosów w Stanach jest skandaliczna.
Kiedyś Salma Hayek powiedziała, że wciąż czeka, żeby poznać faceta z takimi jajami jak ona. Trwało to długo i nareszcie czterdziestoletnia aktorka doczekała się mężczyzny swojego życia. Mężczyzny, który wkrótce zostanie ojcem jej dziecka.