Przez ostatnich 27 lat Veronica Berlusconi ze stoickim spokojem przyglądała się zdradom męża. Ostatnio niespodziewanie zagroziła, że się z nim rozwiedzie. Powód? Zazdrość nie wchodzi w grę. Państwo Berlusconi od dawna bowiem żyją osobno. Jeśli więc nie wiadomo, o co chodzi, zapewne chodzi o pieniądze.
Poszło o drobiazg. Najpierw podczas wręczania nagród Telegatti 70-letni Berlusconi powiedział do siedzącej obok deputowanej do jego partii Forza Italia, 30-letniej Mary Carfagny: „Gdybym nie był żonaty, od razu bym cię poślubił”. Parę dni później na widok 24-letniej Aidy Yespicy, wenezuelskiej piękności, która robi karierę jako prezenterka, zakrzyknął w studiu telewizyjnym: „Z tobą pojechałbym wszędzie, nawet na bezludną wyspę”. Nie minęło kilka godzin, kiedy odebrał telefon od rozwścieczonej Veroniki. Żona, która do niedawna nie robiła mu wyrzutów z dużo poważniejszych powodów, tym razem krzyczała i kategorycznie żądała przeprosin. Gdy Silvio nie okazał skruchy, wojna między państwem Berlusconi przeniosła się z zacisza domowego na łamy prasy. 7 lutego w czasopismach „Diva e Donna” i „A” Veronica opowiedziała o tym, jak jej mąż ugania się za spódniczkami i zapowiedziała ukrócenie tych podbojów raz na zawsze. Zagroziła nawet Berlusconiemu rozwodem. „Mój mąż poświęca 99 procent czasu polityce, a tylko 1 procent rodzinie. Tak więc zdecydowałam się wyznaczyć granicę, poza którą nie ma już mojej akceptacji”, powiedziała. A kiedy i to nie poskutkowało, 15 lutego na łamach szczególnie niechętnego Berlusconiemu lewicowego dziennika „La Repubblica” zamieściła list otwarty. „Szanowny Panie Redaktorze! Mój mąż jest mi winien przeprosiny. Uraził moją godność”, napisała. W końcu osiągnęła swój cel. Silvio wpadł w panikę. Przerażony tym, jak kolejne wystąpienia Veroniki wpłyną na notowania jego partii, zwołał swoich prawników. Za ich radą zdecydował się przeprosić żonę. Jeszcze tego samego dnia w oświadczeniu dla agencji informacyjnej ANSA napisał: „Wybacz mi, proszę, i potraktuj to wyznanie jako gest miłości”.
Po przeprosinach odwołał także swój wyjazd na Sardynię i pojechał na niedzielny obiad do żony i dzieci. Ale to zapewne nie koniec potyczek między państwem Berlusconi. W rzeczywistości bowiem ostatnie wypowiedzi Silvio były dla Veroniki jedynie pretekstem, by przywołać męża do porządku i przypomnieć mu o obowiązkach wobec rodziny.
Lepsza niż Ekberg
W roku 1980, kiedy państwo Berlusconi spotkali się po raz pierwszy, ona była początkującą aktorką, on robił błyskawiczną karierę w biznesie. Na deskach teatru Manzoni w Mediolanie Veronica Lario (wł. Miriam Raffaella Bartolini) występowała topless w przedstawieniu „Rogacz wspaniały”. Biust młodej aktorki, który ponoć nawet przewyższał rozmiarem biust Anity Ekberg, tak urzekł Berlusconiego, że po spektaklu wdarł się do jej garderoby i zaproponował wspólne życie. Jak komentowała włoska prasa, kupił nawet teatr Manzoni, by posiąść piersi Veroniki. „Uwodził mnie w sposób, w jaki życzyłyby sobie być uwodzone wszystkie kobiety”, wspominała potem signora Berlusconi.
Silvio nie był jednak kawalerem. Miał żonę, Carlę Dell’Oglio i dwoje dzieci: Marinę i Piersilvia. I nie zamierzał się rozwodzić dla nowej kochanki. W tym czasie w katolickich Włoszech rozwody były nadal źle widziane i odejście od żony mogło bardzo zaszkodzić Silvio w karierze. Na szczęście dla Berlusconiego młodsza od niego o 20 lat Veronica zgodziła się zostać jego potajemną kochanką bez żadnych gwarancji, iż kiedykolwiek dostąpi zaszczytu bycia żoną. Dla ukochanego porzuciła aktorstwo, z melancholijnie usposobionej pulchnej szatynki przeistoczyła się w szczupłą i zaradną blondynkę. Wprowadziła się do luksusowego apartamentu na drugim piętrze Palazzo Milanais przy via Rovati, gdzie przez 10 lat przyjmowała Silvio, i rodziła mu kolejne dzieci. W 1984 roku na świat przyszła Barbara, dwa lata potem Eleonora, po kolejnych dwóch – Luigi. Kiedy urodził się syn, Berlusconi miał już rozwód z Carlą, która w zamian za wolność dostała od niego sześć sklepów, trzy apartamenty w Mediolanie, apartament w Londynie oraz pokaźny pakiet akcji w spółce energetycznej Enel. Jednak Berlusconiemu wcale nie śpieszno było do ponownego ożenku.
Ślub na pożegnanie?
W końcu, w 1990 roku, dał się doprowadzić Veronice do ołtarza. Ale, jak słusznie zauważyli Włosi, ten ślub był właściwie rozstaniem. Podczas gdy Silvio wprowadził się do XVIII-wiecznego dworu San Martino w Arcore pod Mediolanem, Veronica z dziećmi zamieszkała kilkanaście kilometrów dalej, w 70-pokojowej willi Belvedere w Macherio.
Potem jeszcze przez kilka lat Silvio grał rolę cudownego męża i ojca. Według relacji szefa restauracji znajdującej się vis-a`-vis domu Veroniki, co weekend przyjeżdżał na śniadania, które przeciągały się do południa. Kiedy jednak w 1994 roku wkroczył ze swoją partią Forza Italia na scenę polityczną, małżeństwo Berlusconich praktycznie przestało istnieć. „Mam już dość bycia tylko Silvio Berlusconim. Chcę heroicznego życia. Na swój skromny sposób będę cesarzem Justynianem albo Napoleonem”, snuł śmiałe plany na przyszłość.
Tymczasem Veronica zupełnie nie widziała się w roli małżonki polityka na świeczniku. „Rola pierwszej damy to dla mnie żadna rola. Nie chcę wejść w nic nieznaczący stereotyp żony, zawsze przytakującej decyzjom męża czy przywódcy politycznego”, tłumaczyła. W książce „The Veronica Tendency”, która ukazała się dwa lata temu, signora Berlusconi pisała: „Silvio i ja jesteśmy jak dzień z nocą. Dla mnie moje życie prywatne jest ważniejsze od jakiejkolwiek publicznej roli. Dla mojego męża przeciwnie. Jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy istnieje publicznie. Czasami wyobrażam sobie życie w wielkich stolicach świata. Z ich wspaniałymi sklepami, restauracjami, muzeami i nawet przez chwilę mnie to nie nęci. Zawsze pamiętam o moim ogrodzie, kwiatach, drzewach, zacisznym domu i wiem, że tam są moje korzenie. Przede wszystkim jestem mammą”.
Podczas gdy Berlusconi coraz bardziej błyszczał na salonach, ona żyła tak, jakby czas się zatrzymał: mieszkała wśród mebli z epoki Ludwika XV i XVI, nie używała komórki. Hodowała kozy i króliki. Zajmowała się domem, dziećmi i ogrodem.
Cavaliere i mamma
Pracy miała niemało. Na prośbę męża nie zatrudniała do pomocy na stałe służących, sprzątaczek i nianiek. Miała do dyspozycji jedynie ochroniarzy, kucharza i szofera. Berlusconi bał się bowiem, że niedyskretna służba może sprzedać prasie tajemnice rodzinne. Veronica wstawała więc o 6.15, by wyszykować dzieci do szkoły, potem zajmowała się domem, a wieczorem odrabiała lekcje ze swoimi pociechami. Nie pozwalała im oglądać telewizji, która jej zdaniem ogłupia. Wychodziła rzadko, jeśli już, to do kina lub na premierę do La Scali.
I czasami dawała do zrozumienia, że nie jest jej lekko. Szczególnie wtedy, gdy prasa donosiła o coraz liczniejszych podbojach męża. Cavaliere (jak nazywa się Berlusconiego we Włoszech, odkąd został kawalerem Orderu Bohatera Pracy) zawsze był kobieciarzem. Lista jego faux pas wobec żony i zdrad jest nieskończona. Kiedy podczas kampanii wyborczej w 2001 roku deklarował wstrzemięźliwość seksualną, puszczał do wyborców oko, dając do zrozumienia, że wstrzemięźliwość ta dotyczy tylko jego własnej żony. Gdy z Władimirem Putinem zwiedzał fabrykę w Lipecku, tak długo flirtował z jedną z robotnic, aż udało mu się ją pocałować. W lecie 2002 roku wybrał się na rejs u wybrzeży Sardynii ze swoją osobistą sekretarką. We wrześniu ubiegłego roku przechwalał się, że tylko tego lata przespał się z 84 kobietami. Pytana wtedy przez dziennikarzy Veronica, jak często ma kontakt z mężem, z nutą rozgoryczenia mówiła: „To nieprawda, że mamy jedynie telefoniczny kontakt. Czasami widuję go też w telewizji”.
Ale signora Berlusconi zgadzała się na taki układ, dopóki było to dla niej wygodne. „Jestem idealną żoną dla kogoś takiego, jak on. Pozwalam być Silvio Ulissesem, zgodnie z jego naturą. Koncentrować się na pracy, bez partnerki, która ciągle suszy mu głowę, że nie jest ze swoją rodziną”, deklarowała. Mówiła nawet: „Respektuję pragnienia Silvio i jego potrzebę całkowitej wolności”.
Tort po Berlusconim
Dwa lata temu mamma z przerażeniem jednak zauważyła, że rozpoczęło się dzielenie schedy po mężu i nie przebiega ono tak, jak by sobie tego życzyła. Majątek Silvio jest ogromny. Mimo 15 dużych procesów, jakie miał polityk, nigdy nie udało się włoskiemu wymiarowi sprawiedliwości udowodnić mu nieprawidłowości w interesach i skonfiskować choćby części tych dóbr. Według magazynu „Forbes” Berlusconi z fortuną szacowaną na 11 miliardów dolarów zajmuje 37. miejsce na liście najbogatszych ludzi świata. Tylko w ciągu jednego roku jego koncern Finivest, w skład którego wchodzą: firma telewizyjna Mediaset z trzema ogólnokrajowymi kanałami, wytwórnia filmowa Medusa, włoska filia wypożyczalni kaset wideo Bockbuster, firmy budowlane, bank, towarzystwo ubezpieczeniowe, przynosi 106 milionów dolarów zysku. Do Berlusconiego należą też liczne posiadłości: siedem domów na Sardynii, rezydencje na Bermudach i w St. Moritz, willa w Portofino, XIV-wieczny dwór w Toskanii, a także wspomniany już dwór w Arcore. Na trzech tysiącach metrów kwadratowych mieści się tam 147 pokoi, dwa baseny, kryształowe windy oraz uruchamiane naciśnięciem guzika fontanny w sypialni. Całość położona jest w 100-hektarowym parku, obok lądowiska dla helikopterów oraz prywatnego mauzoleum. Inspirowany etruskimi nekropoliami grobowiec zawiera 36 miejsc dla rodziny, przyjaciół z biznesu i politycznych partnerów. Choć, jak zwykło się we Włoszech żartować, nie wiadomo, po co Berlusconiemu aż taki grobowiec, skoro będzie mu potrzebny co najwyżej na trzy dni. Sam Silvio mówi przecież o sobie „boski”.
Problem polega na tym, że – zdaniem Veroniki – Silvio zdecydowanie faworyzuje dzieci z pierwszego małżeństwa, w szczególności Marinę, która przejmuje coraz większą część majątku. Wprawdzie w sierpniu 2005 roku Berlusconi podarował Barbarze, Eleonorze i Luigiemu w sumie 21,43 procent udziałów w Finiveście, ale przyrodnie rodzeństwo dostało dwukrotnie więcej i ma w tej chwili pakiet kontrolny firmy. Na domiar złego w 2006 roku Marina została prezesem koncernu, a młodszy brat – jej zastępcą.
Cienka czerwona linia
Walka o pieniądze doprowadziła do tego, że podczas kampanii wyborczej Berlusconiego w 2001 roku w wywiadzie dla „La Repubbliki” Veronica poparła konkurenta męża, Romano Prodiego. Stwierdziła, że jego wielkim atutem jest żona, „towarzyszka, z którą Prodi może dzielić życie i te same wartości”. Dwa lata później w lewicowej gazecie „MicroMega” opowiedziała się przeciw wojnie w Iraku. Za jej zgodą ta wypowiedź została opublikowana tuż obok zdjęcia Berlusconiego i Busha stojących ramię w ramię. Potem w ogólnokrajowym referendum na rzecz sztucznego zapłodnienia wypowiedziała się za złagodzeniem przepisów w tej sprawie. Przy okazji przyznała także, że usunęła ciążę w siódmym miesiącu z powodów zdrowotnych i że była to bardzo bolesna decyzja. Teraz zaś przypuściła jeszcze ostrzejszy atak, dając Berlusconiemu jasno do zrozumienia, że jako żona polityka mogłaby przymknąć oczy na wiele spraw, ale jako włoska mamma, która musi bronić interesów swoich dzieci, nie cofnie się przed niczym.
Magda Łuków/ Viva!