Na DVD ukazał się właśnie drugi sezon szalenie popularnego serialu "Czysta krew". Najciekawszą postacią jest w nim tajemnicza Maryann Forrester grana przez Michelle Forbes. Aktorka brawurowo wykreowała postać tej szalonej, nieobliczanej i złej do szpiku kości starożytnej boginii, choć tak naprawdę, przed rozpoczęciem zdjęć, nawet nie wiedziała czym jest menada...
Powiedz nam coś o swojej postaci.
Kiedy poznajemy Maryann pod koniec pierwszego sezonu nie wiemy kim ona jest. To taka dziwna bogata kobieta, która przejawia jakieś dziwne zainteresowanie Tarą – wydaje się bezintersowna, lecz mimo to zadajesz sobie pytanie, o co właściwie jej chodzi. Wiemy, że coś ją łączyło z Samem, ale nie wiemy do końca co. Sezon drugi zaczyna się ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich... Działania Maryann, jej intencje oraz jej tajemnicę poznajemy dopiero z czasem.
Czy wiedziałaś w jakim kierunku potoczy się wątek Twojej postaci?
Nie, nie miałam zielonego pojęcia. I bez względu na to, jak długo próbowałam to rozgryźć, nie potrafiłam dojść do tego co się wydarzy pod koniec sezonu. Gdy po raz pierwszy spotkałam się z Alanem Ballem (producent) odbyliśmy kilka rozmów. Rozmawialiśmy o tym, czym jest menada, mieliśmy też krótką rozmowę na temat greckiej mitologii. Dalej jednak nie wiedziałam co się wydarzy. Gdy już powoli układałam to sobie w głowie, nagle okazywało się, że muszę tańczyć do B52’s. To było niesamowite zgadywać, jak się to wszystko potoczy. To wymarzona rola dla aktora – to nietypowa historia, nie widzieliśmy czegoś takiego wcześniej. Ludzie nawet nie wiedzą czym jest menada. Przynajmniej ja nie wiedziałam.
A więc czym jest menada?
Menady tworzyły orszak greckiego boga Dionizosa. Potrafią być bardzo dzikie. To było ogromnie zabawne biegać na bosaka po lesie w strojach wieczorowych i tańczyć wśród drzew... no i dochodziło też do kilku orgii.
Wygląda na to, że Maryann urządza najlepsze imprezy.
Tak, to prawda. Lubię sobie myśleć, że Maryann zaliczyła najlepsze imprezy w historii. Że pisała do Kaliguli smsy w stylu: hey, co robisz dziś wieczorem? Że rozkręcała zabawę na Woodstoku.
Czy widzowie muszą odświeżyć sobie mitologię grecką, żeby zrozumieć kim jest Maryann?
Nie. Widzowie dowiadują się tego w trakcie oglądania serialu. Postać tę odkrywają też inni bohaterowie: nie musisz być greckim uczonym, żeby zrozumieć kim ona jest.
Jak się przygotowywałaś do zagrania tej iście mitycznej postaci?
Udałam się do dwóch różnych miejsc. Z jakiegoś powodu poszłam do Lydii Lunch, która w latach osiemdziesiątych należała do nowojorskiej subkultury punków i która miała już do czynienia z przełamywaniem moralnych i etycznych granic. Oglądałam też masę filmów Kena Russella, co było dużą przyjemnością – nie widziałam już ich od dłuższego czasu. Po prostu próbowałam wczuć się w ich klimat.
Czy powiedziałabyś, że Maryann jest zła?
Można tak powiedzieć. Jednak ja jako odtwórczyni tej postaci nie mogłam w ten sposób na nią patrzeć. Z ręką na sercu powiem, że aż do ostatniego tygodnia zdjęć nie zdawałam sobie sprawy do jakiego stopnia jest zła. Była taka jedna scena, która przyprawiła mnie o mdłości. W tej scenie wraz z Eggsem wyjęliśmy serce pannie Janette. Jak teraz to wspominam... To naprawdę przyprawiało o mdłości. A potem zjadanie serca – ohyda! Nie będę mówiła nic więcej, bo nie chcę zdradzać fabuły.
To jest zupełnie inna rola od tych, które dotychczas grałaś, w serialu „In Treatment”, czy w filmach Kena Stotta („Mesjasz: Pierwsze ofiary”, „Mesjasz: Zemsta będzie moja”). Ta rola wydaje się bardziej...
Zabawna? To rola mojego życia. Naprawdę miło jest w końcu zagrać kogoś innego niż Kate w „In Treatment”, czy Susan Metcalfe w “Mesjaszu”. Granie takich zwykłych, wrażliwych osób, które próbują ułożyć swoje sprawy też jest satysfakcjonujące. Lecz to dzięki Maryann bawię się na planie jak nikt inny. Nie mogę uwierzyć, że mi za to płacą. Były dni kiedy biegaliśmy pół nadzy na mrozie, nocne zdjęcia, czasem 20 godzin pracy dziennie, sceny kaskaderskie. Ale to nieważne. To była najlepsza zabawa w moim życiu.
Jak myślisz dlaczego serial “Czysta krew” zdobywa coraz większą popularność?
W wielu stacjach telewizyjnych serial jest wstrzymywany, jeśli pierwsze dwa, czy trzy odcinki nie zainteresują widza. W HBO jest inaczej. Stacja ufa swoim twórcom i daje im tyle czasu, ile potrzeba na opowiedzenie danej historii. Gdy twórcy mają swobodę działania, wtedy ich projekt może się rozwinąć. Tak było w przypadku naszego serialu. Każdy kolejny odcinek stawał się lepszy od poprzedniego i z jakiegoś powodu serial znalazł swoją publikę. Ludzie zaczęli za nim szaleć.
Jakie były reakcje amerykańskich widzów na postać Maryann?
Niektórzy ludzie trzymali się z dala ode mnie, co było trochę dziwne. Jedna osoba zaczęła kiedyś na mój widok trząść się i płakać. Zazwyczaj staram się takie osoby przytulić i przypomnieć im, że to jest tylko serial i że ja tylko gram tę postać. I wtedy słyszę „nie miałem pojęcia, że jesteś taka miła”. Gdy z kolei idę na imprezę i nie wywołuję jakiejś orgii czuję się tak jakbym wszystkich zawiodła. Wydaje mi się, że ludzie mówią „nie wiedziałam, że ona jest taka drętwa”.
Czy Alan Ball chciał poprzez rolę Maryann poruszyć temat wiary?
Na planie zadałam takie samo pytanie jednej ze scenarzystek. Zapytałam się, czy chodzi o metaforę religii. Odpowiedziała mi, że my nie prawimy kazań. W serialu jest wiele miejsca na interpretację. Moim zdaniem drugi sezon zawiera pytania dotyczące wiary. System wierzeń każdego człowieka ujawnia się w inny sposób. Jesteśmy tak przerażeni niezależnym myśleniem, że polegamy na myśleniu grupowym i zbiorowej mentalności. „Czysta krew” pokazuje jak zgubne może to być, że może to doprowadzić do chaosu i przemocy. Doświadczyliśmy wielkich przemian w Ameryce, ludzie zaczęli kwestionować swoją religijność. Ludzie zawsze lubili iść za tłumem i widzimy dokąd to nas doprowadziło. Nie mówię, że takie były intencje Alana oraz scenarzystów, ale takie były moje odczucia, gdy oglądałam serial. A dla niektórych jest to tylkie bieganie ładnych ludzi bez ubrań.
Z kim pracowało się Tobie najlepiej?
Pewnego dnia popatrzyłam się na ekran i pomyślałam sobie „na jednym ekranie w tym samym czasie mamy Brytyjczyka, Australijczyka, Duńczyka i Szweda” i jest to wspaniałe. Jesteśmy bardzo zwartą grupą. Jest tyle miłości i każdy jest bardzo uprzejmy – nikt nie zachowuje się na planie egoistycznie. Chris Bauer jest aktorem, któremu mogłabym się kłaniać w pas. O wspaniałej Annie (Paquin) możnaby wiele mówić, no i uwielbiam Moyera (Stephen Moyer). Nie pracowałam wcześniej ze Skarskym (Alexander Skarsgård) – szkoda, bo to wspaniały aktor, natomiast Rutina Wesley jest świetną, utalentowaną aktorką, która pojawiła się znikąd. A i jeszcze Nelsan Ellis – skąd u diabła on się wziął?
Co Maryann zgotuje nam w drugim sezonie?
Możnaby o tym dużo opowiadać. W jednej ze scen wracam po nocnych szaleństwach w lesie i tak po prostu przeprowadzam zwykłą rozmowę ze zdechłym królikiem. Naprawdę kocham tę scenę. Kocham też wygłupy i tańce w lesie. Nie mam bladego pojęcia dokąd doprowadzi ją te całe szaleństwo pod koniec sezonu. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek zagrała jeszcze taką postać. Maryann jest jedyna w swoim rodzaju.
Fot. PRphotos
wywiad/mat. dystrybutora Galapagos Films
tłum. Anita Boharewicz