Kilka godzin później rzecznik jego pracodawcy – słynnego domu mody Dior – oświadczył, że mistrz wrócił już do pracy i dopracowuje ostatnie szczegóły swojego marcowego pokazu. Do tego w gazetach pojawiły się wypowiedzi świadków twierdzących, że to John Galliano stał się ofiarą aroganckich turystów, którzy rozpoznali go w jednej z paryskich kafejek i bez przyczyny zaczęli prowokować go i obrażać. I zapewne cała afera rozeszłaby się w ten sposób po kościach, gdyby tego samego dnia brytyjski dziennik „The Sun” nie otrzymał anonimowej przesyłki, a w niej pendrive’a z szalenie interesującym plikiem wideo…
Szokujące wyznanie
Na nagraniu, które natychmiast zostało ujawnione na stronie internetowej „The Sun”, John Galliano – siedzący w kawiarence i będący najwyraźniej pod wpływem alkoholu – zaczepia ludzi przy sąsiednich stolikach i bełkocze po angielsku. Choć plącze mu się język, bez trudu można zrozumieć to, co mówi. „Kocham Hitlera!”, „Osoby takie jak wy byłyby dzisiaj martwe. Wasze matki i ojcowie trafiliby do p***ch komór gazowych”, „Brudne, żydowskie gęby, powinniście zostać unicestwieni”, „Jesteś p***ą dziurą i odrażającą Żydówką!” – oto tylko kilka z kwestii wygłoszonych przez projektanta. Ciekawostką jest przy tym fakt, że obrażani przez niego ludzie nie byli wcale Żydami, tylko Francuzami i Włochami. Jednak dla Galliano nie miało to większego znaczenia.
Co z nim zrobić?
W chwili, kiedy setki tysięcy osób odtwarzały nagranie z pijackimi wyczynami projektanta, szefowie i udziałowcy domu mody Dior spotkali się na zwołanym w nagłym trybie posiedzeniu. Przez kilka godzin debatowali, co zrobić z człowiekiem, który swoimi oryginalnymi pomysłami kilkanaście lat wcześniej uratował ich firmę przed bankructwem, tchnął w nią nowe życie i sprawił, że powróciła do grona gigantów w świecie mody. W tym czasie docierały do nich kolejne doniesienia. Najpierw, że na policję zgłaszają się następne osoby twierdzące, że zostały znieważone przez Johna Galliano. Potem, że organizatorzy pokazu otrzymali anonimy z groźbami, że w Musée Rodin, gdzie Galliano miał niebawem zaprezentować nową kolekcję, zostanie podłożona bomba (impreza ostatecznie się odbyła, ale bezpieczeństwa gości strzegła brygada antyterrorystyczna!).
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Aż wreszcie, że Natalie Portman (reklamująca perfumy Diora Miss Chérie) oświadczyła, że nie będzie już współpracować z Galliano i uważa, że jego straszliwe poglądy unieważniają cały jego talent. Aktorka dodała też, że zamierza odesłać do siedziby firmy wszystkie suknie, buty i biżuterię, które zaprojektował dla niej projektant, oraz rozważa zerwanie kontraktu z Diorem. I chyba jej stanowcza postawa okazała się gwoździem do trumny kreatora. Ostateczna decyzja bossów Diora brzmiała: John Galliano wylatuje! Sam zainteresowany dowiedział się o tym podczas podróży. Kilka godzin po zwolnieniu z aresztu John siedział już w samolocie z Francji do USA. Jaki był cel jego wyprawy?
To tylko choroba
Nieliczne osoby, które stanęły w obronie projektanta, twierdzą, że zachowanie Galliano jest wynikiem jego pogłębiającej się od czterech lat depresji po śmierci życiowego partnera i współpracownika Stevena Robinsona oraz samobójstwie przyjaciółki, stylistki Isabelli Blow. „Dlaczego nikt wcześniej nie zauważył, że John potrzebuje pomocy? Że od lat zachowuje się coraz dziwniej, mówi od rzeczy, nie trzeźwieje, ubiera się jak wariat, a do tego w otoczeniu przypadkowych kochanków i tłumu pochlebców traci kontakt z rzeczywistością?”, pytała na łamach „Daily Telegraph” znana dziennikarka mody Hilary Alexander. Zdradziła także, że Galliano podjął decyzję o kuracji w słynnej klinice odwykowej w Meadows w stanie Arizona. W tym czasie ze światem kontaktować się będzie tylko przez nowego prawnika, Gerrarda Tyrrella – tego samego, który w 2005 roku uratował po aferze kokainowej karierę Kate Moss.
Czy znany adwokat dopisze do listy swoich sukcesów także i sprawę Johna Galliano? O tym przekonamy się w maju, bo właśnie wtedy projektant i jego obrońca stawią się przed paryskim sądem. Jeśli uzna on kreatora za winnego, John może trafić na kilka miesięcy za kratki. Jeżeli zostanie uniewinniony, czeka go długa walka o odzyskanie dobrego imienia. „Artystom wolno więcej niż zwykłym śmiertelnikom!”, oświadczył kiedyś buńczucznie Galliano. Przyszłość pokaże, czy się nie mylił…
Alek Rogoziński / Party